Archiwum 18 września 2004


wrz 18 2004 blask w oczach
Komentarze: 2

Wczoraj miałam jakiś wstręt do komputera, za dużo roboty, bolał mnie łeb. Czasem myślę, że powstrzymywanie się w takiej chwili od pisania wychodzi tylko na dobre, mniej się smęci i zanudza czytelnika. Dziś było zdecydowanie inaczej. Wyspałam się, wypoczęłam, miałam straszną bieganinę. I wreszcie siadłam na d.....

 

Z rana udało mi się trochę doprowadzić do porządku piwnicę. Planowałam to od dawna, ale nie miałam właściwego oświetlenia. Nasza piwnica w bloku posiada tylko na korytarzu jakąś żarówę i nie można oświetlić zbyt dobrze własnego pomieszczenia. Wymyśliłam więc konstrukt oparty na tak zwanej „złodziejce”. Kupiłam ją u ruskich. Wykręca się żarówkę, wkręca złodziejkę i podłącza do niej kabel z lampką. Proste jak konstrukcja cepa, ale wymaga podłączenia wtyczki, lampki. No i kupienia złodziejki. Nie uda się jej kupić w normalnym sklepie. Facet jak zapytałam o coś takiego powiedział, że posadzę instalację, do tego jakby go złapali, zamkną mu budę i do tego zabiorą koncesję. Aż się wystraszyłam. Ale ruski z drugiej strony nie bał się. Moje elektryczne cudo napawa mnie dumą jako kolejny triumf ze zdobycia sprawności elektryka.

 

Byłam dziś na ślubie koleżanki z pracy. Fajna dziewczyna, kilka lat temu skończyła studia, potem sporo czasu szukała faceta, w końcu jakieś rok temu uśmiechnęło się do niej szczęście. Chłopaczek jest nieduży, chyba nawet trochę niższy od niej, ale dobrze mu się z oczu patrzy. Miejmy nadzieję, że nie obudzi się w nim w okolicy czterdziestki niesforny duch poszukującego nowych wrażeń samczyka, w głębi duszy jej tego życzę. Bo pozory mylą.

Ksiądz straszliwie marudził, teraz jak wymyślili te śluby konkordatowe i trwają one godzinę to księża mają czas na przynudzanie. Ja bym chciała, gdybym rzecz jasna miała brać kiedykolwiek jeszcze ślub- dużo muzyki i śpiewów a mało ględzenia. Ale po pierwsze czy kiedykolwiek miałoby się to stać? Sądząc z jakimi typami wiąże mnie los to chyba nie, ale nigdy nic nie wiadomo.

 

Potem była wizyta u ojca. Załatwiłam różne mniej lub bardziej zaległe sprawy. Pogadałam z nimi jak zwykle o niczym. Syn mojej macochy obejrzał mój samochód i zdiagnozował, co powinnam wymienić, przyjemny i życzliwy człowiek. Dzięki niemu nie tracę majątku nabijając kabzę cwaniakom ze stacji obsługi. Nawet jeśli mi on czegoś nie zrobi to na stację idę przygotowana. I nie daję się robić w bambus.

Ojciec i jego żona mają na wsi jak w raju. Ostatnio zrobili sobie mały ogródeczek i posadzili truskawki. Dobrze im się żyje w ich małym rybno-grzybnym światku. Myślę, że takiego spędzania emerytury można pozazdrościć- sama chciałabym mieć taki maleńki domek wokół którego mnóstwo rośnie rozmaitych kwiatów, nienajgorszą emeryturę, dobre zdrowie i plany na przyszłość. Do tego w pobliżu las i rzeczkę....Fakt, często mnie różne rzeczy u nich irytują, co czasem wypisuję na blogu, ale per saldo, gdybym miała  się zajmować stetryczałym i zgorzkniałym ojcem to dziękować mogę tylko Bogu, że jest tak jak jest.

 

Nie byłabym sobą, gdybym nie napisała wzmianki o facetach...pogadałyśmy z moją macochą o chłopach. Wspomniała mi o takim jednym swoim adoratorze ze wsi. Kiedy owdowiała, pies z kulawą nogą nie zajrzał w jej stronę. Jak mój ojciec zaczął się kręcić koło niej, przymarudził się od razu  taki jeden. Teraz gdy spotyka ją w sklepie, stęka jak byłoby im dobrze razem. I to właśnie jest cała esencja relacji z chłopami. Gdy mają w okolicy trzydziestki to latają za starszymi w poszukiwaniu taniego seksu, obiecując bzdury. Wystarczy się zalogować w jakieś Sympatii czy randce Interii. Natychmiast przypałętuje się kupa dwudziestokilkulatów, obiecujących ekstremalne przeżycia. Potem w okolicy czterdziestki nagle zaczyna im się zachciewać młodej. A im większy z takiego grzyb, tym młodsza musi być partnerka, im mniej mu staje, tym bardziej intensywnie szuka.

Potem jak już całkiem skapcanieje i w poszukiwaniu młodej laski straci wiele lat to zaczyna czuć samotność i dowala ona mu coraz bardziej. Poszukuje wtedy pielęgniarki i niańki. Zaczyna się liczyć to, że kobieta jest po prostu dobra. Wiele kobiet nawet czasem w takie związki dla opieki wchodzi, nawet młodych. Jeśli jest bogaty to można liczyć na szybkie jego zejście i niejedna tak właśnie kalkuluje. Ale na pewno nie ma w tym uczucia, na to już za późno. A jeśli nie jest się zbyt bogatym....Ten facet, zorientował się, że mógł mieć dobrą kobietę i tak była blisko. Sfrajerował. A teraz jest sam.

 

Powrócę znów do mojej młodej pary. Zazdrościłam pannie młodej tego szczęścia i radości, optymizmu i planów na przyszłość. Tego blasku w oczach. Poczułam jak bardzo jest to daleko za mną. I doprawdy, po takich przeżyciach jak moje i z taką wiedzą o życiu czy można mieć jeszcze kiedykolwiek taki blask?

 

 

 

kaas : :