Archiwum 06 października 2004


paź 06 2004 kanie
Komentarze: 5

Nie za bardzo miałam czas pisać, niestety komp ma to do siebie, że siedzenie przy nim męczy....dziś miałam miły dzień, bo pojechałam na grzyby. Od dawna o tym marzyłam, coś ostatnio grzybów w ogóle nie było, albo za sucho albo za zimne noce.....ogólnie na wiele godzin łażenia, najlepsi znani mi fachowcy znajdywali po dwa kozaczki.....

 

Dziś spotkała mnie miła niespodzianka, ponad dwa kilogramów kani....Uwielbiam smażone jak kotlety schabowe, w panierce. Pojechaliśmy z B, z którym stosunki zrobiły się coraz lepsze ostatnio.....aż jestem pełna podziwu, bo doprawdy nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy póki co.....Pogoda była przepiękna, nie październikowa, liście w całej feerii barw, żółcie, czerwienie. Co nieco jeszcze zieleni. Świder szumiał, na niektórych drzewach było widać ślady działalności bobrów.

 

Sama zastanawiam się nad nagłym fenomenem tej poprawy wzajemnych relacji. Od pewnego czasu jest bardzo miło, aż do przesady. Oczywiście jego charakter nie zmienił się ani na jotę. Jest równie uparty i nieznośny, ale chyba uświadomił sobie, że jednak nie ma w moim działaniu niczego przeciw niemu. Ja też staram się nie oczekiwać zbyt wiele ani spodziewać się jakiś deklaracji. Po prostu żyję dalej tak jak zawsze, nie mam zamiaru czegokolwiek zmieniać. Bo gdy zbyt wiele zaczynam sobie obiecywać i planować niewiele z tego wychodzi.

 

Wczoraj miałam spotkanie z Pawusiem, po raz pierwszy od dwóch lat. Sylwetkę Pawusia przedstawiłam nie tak dawno w którejś z dawniejszych notek. A więc był jak zawsze elegancki i pachnący, typ, który się nie starzeje. Szarmancki do bólu. Żywa reklama solarium. Trochę obawiałam się tej randki. Przestaliśmy się spotykać w dość smętnych okolicznościach. Miałam żal do niego. Ale wzniósł się na wyżyny dyplomacji i w ogóle nie było mowy o „tym bywszym”. Wspominaliśmy tylko rzeczy dobre i przyjemne. Jednak nie ma to jak upływ czasu. W gruncie rzeczy nie miałam sobie nic do zarzucenia, to on był nie fair. Teraz kogoś ma i jest zadowolony. Ale instynkt łowcy pozostał, to typ zdeklarowanego poligamisty......

 

Czas, to on wyjaśnia i weryfikuje to co dzieje się naprawdę. Nie zrywam na ogół związków nagle, w kłótni i w emocjach. Po jakimś czasie powracają  bowiem kontakty na innych płaszczyznach i często okazuje się, że w innej przestrzeni możemy funkcjonować całkiem nieźle. Czasem sobie zadaję pytanie, dlaczego ja tak mam, że najfajniejsze stosunki z facetami mam, jeśli nas nie wiąże już nic w sensie męsko- damskim??????

 

Idę smażyć kanie......  

 

kaas : :