Archiwum maj 2005, strona 1


maj 04 2005 do domu juz jutro
Komentarze: 1

Przez ten wyjazd do kraju to nie mam na nic czasu- narobilam zakupow az Mloda sie spytala czy musimy robic za dobra ciocie z Ameryki i czy mi wyrosla biala broda-slowem kupa latania po prezenty i zastanawiania się, czy każdemu się dogodzilo.

 

Wczoraj miałam mily akcent w pracy- od rana na billboardzie wisiała tablica z napisem Polish National Day i wisiały wszystkie flagi unijne. Choc daleko mi do dętego patriotyzmu to zrobilo mi się naprawde przyjemnie. Nawet niektórzy skladali nam Polakom zyczenia.

 

Jedne z moich kolegow Allan smial się czy to w stolowce były typowe polskie dania- a była wczoraj taka totalna mamalyga jak dawno już nie było. Powiedziałam, ze zaprosze towarzystwo na bigos, sernik i pierogi aby zobaczyli jak smakuja dobre rzeczy i uswiadomili jakie g… musza jesc tutaj.

 

Jak pisałam zapewne, zawartość konserwantow powoduje totalny rozstroj żołądka, ale mój już się zaimpregnowal. Moge jesc każdy wynalazek z Aldiego bez uszczerbku na zdrowiu.

 

Co do dostępu do bloga na bloxie- mam nieustanne wrazenie, ze na blogach typu onet czy Gazeta czyli na ogolnodostapnych portalach nie blogowych wlaza calkiem przypadkowi ludzie- czytając komentarze w dyskusjach czy newsach na Onecie odnosze wrazenie, ze legnie się tam cala masa kretynow. Nie brakuje ich również na gadu, wiec raczej chce ograniczyc dostep do moich bądź co bądź prywatnych wynurzen do grupy osob mi życzliwych. Załatwię to dzis Deja-vuJ))- chce abyśmy były w kontakcie…..

 

W Unii robi się luzno- widac, ze sporo osob dzis wyjechalo. Ja jade jutro i mysle o tym z radością. Jade do domu. Przemyślałam sobie to, ze pracowac można wszedzie i nie da się ukryc, ze pracuje mi się tutaj lepiej. Ale dom ma się jeden i ciesze się, ze go mam. Ze spotkam się z rodzina, moimi przyjaciółmi, z dziewczynami w pracy a nade wszystko z B. Sprawy zaczynaja isc jakos pomyślniej…..

 

Biore laptopa i może uda mi się przelac czesc obserwacji z podrozy do kraju. Na razie zabieram się do roboty……

 

 

 

 

kaas : :
maj 01 2005 szkolenie się na koszt podatnika.....
Komentarze: 2

Jest pięknie- po prostu doskonała pogoda. A ja się pocę i trawi mnie gorączka. Mycie okien to zawsze ryzykowna operacja- wczoraj mnie podkusiło, czy nie zacząć sprzątać przed wyjazdem do Polski. I wzięłam się za okna w living roomie, prawie na całą ścianie. Efekt imponujący, ale ja zdycham.....

 

Zabrałam się za różne rzeczy- studiowanie instrukcji obsługi maszyny, na której będę pracowała- wreszcie w swojej działce, holenderski for beginners. Wyszłam z założenia, że mam szansę przez rok się poduczyć tego języka. Mam w pracy kurs w czasie godzin pracy i do tego w ramach obowiązków a więc za darmo. Pięć lekcji już było, siedziałam jak chińczyk na tureckim kazaniu, ale mam materiały, więc teraz to kwestia treningu podstawowych informacji w każdym języku –osoby, dni , liczebniki.

 

Moja group leader była bardzo zdziwiona, gdy powiedziałam jej, że chcę się uczyć Dutch-a. Spytała a nie lepiej niemieckiego albo doskonalić angielski. Odparłam, że pewnie ma rację, nigdy za dużo doskonalenia się, ale w moim kraju język holenderski czy jego odmiana flamandzki nie są popularne. Niemieckiego nie znam, po angielsku się dogadam a we flamandzkim mogę mieć gratis konwersacje-choćby w sklepie czy bibliotece. Muszę myśleć o swoim przyszłym życiu- jej już jest zaplanowane, do emerytury będzie siedziała jako funkcjonariusz w strukturach unijnych a ja wrócę do kraju i co dalej....Dodałam- wy to naprawdę macie inne problemy....powiedziała, że szef zaaprobował moja koncepcje- wiec się zdecydowałam....A ja mogę na starość coś z tego języka tłumaczyć- tu w Unii jest on bardzo pożądany....i w Polsce będzie.

 

Szkolenia w strukturach unijnych odgrywają rolę niepoślednią. Jest wręcz obowiązkiem uczestniczyć w szkoleniach. Bruksela organizuje różne dziwne kursy, które w rzeczy samej może i są przydatne- na przykład nauczenie się występowania przed publicznością, robienia prezentacji czy radzenia sobie ze stresem powodowanym przez upierdliwych podwładnych (upierdliwy- moje tłumaczenie wolne...).Odpowiednia ilość ukończonych kursów jest kluczem do awansowania. Funkcjonariusze unijni mają etat dożywotni, kwestia tego w której grupie zaszeregowania pozostają.

Skoro istnieją dwudniowe kursy w Luksemburgu w kwestii poprawy asertywności- wiem, że na takim kursie była jedna z tutejszych kierowniczek- kursy przedstawiciela handlowego- czyli uczenie się agitowania i robienia wody z mózgu w sposób naukowy- na którym była taka jedna znajoma Francuzka - to czemu ja nie mogę nauczyć się dziwnego języka na koszt podatnika brukselskiego....?

 

Idę leżeć i zdychać, bo grypa zwala mnie coraz bardziej- za oknem 30 stopni i ptaki śpiewają a rododendrony zakwitają...... Trafia mnie szlag, że nie jestem na działce tylko zdycham na obczyźnie....

 

kaas : :