Archiwum 26 maja 2005


maj 26 2005 aromaty flandryjskie
Komentarze: 1

To pewne zboczenie, żeby o jedenastej jeść rosół, ale mnie naszło. Zrobiłam prawdziwy polski rosół z belgijskiej kury modyfikowanej genetycznie ale z dodatkiem polskiego „kucharka” i pietruszki. Jest całkiem dobry, aby nie skisł do rana, zamierzam wystawić go na balkon. Upał jest nieludzki, w tej przyrodzie się coś naprawdę poprzestawiało.

 

Wczoraj rozmawiałam z koleżanką z Polski o zapachach i smakach w Belgii. Skądinąd są piękne widoki na kwiaty, ale kwiaty tu w ogóle nie pachną. Teraz kwitną rododendrony, piękne i fioletowe. Ale kudy im do naszego bzu i jaśminu. Zero zapachu, co więcej w ogóle tu nic nie pachnie. Czy przyczyną jest znaczna wilgotność powietrza?.

Ale śmierdzi plastikiem. Mój budynek unijny w którym pracuję jest zbudowany z różnych półfabrykatów i pokoje podzielone są ściankami działowymi też z jakiegoś tworzywa. Do tego podłogi są plastikowe, okna też i są szczelne. Efekt jest taki, że po prostu z rana wita mnie straszliwy „sztynk” i pierwszą czynnością jest otwieranie okien.

 

Nawóz ma również inny zapach, jest on straszliwy w porównaniu z naszym obornikiem. Gdy pojechałam na moje rancho to z przyjemnością powitałam również swojskie zapachy. Nie wiem czy te krowy są również modyfikowane genetycznie czy wściekłe, ale zapach obornika tutejszego jest naprawdę niesamowity.

 

Kolejna feeria zapachów jaka mnie czeka- a przedsmak mam- to balkon na którym są składowane sortowane śmiecie. To już opisywałam, nauczyłam się kiedy jest jaki dzień....wisi kalendarz dobrej gospodyni, ale fakt pozostaje faktem, każdy rodzaj śmieci wywożą raz na dwa tygodnie. Najmniej toksyczne są papiery, ale śmiecie szare ( czyli wszystko), zielone (substancje organiczne) oraz niebieskie (plastiki w tym skisłe mleko z kartonów) dają wiele różnych efektów.

 

Wczoraj rozmawiałam z moją przyjaciółką z pracy i rozmowa zakończyła się kwaśno. Teraz jest długi weekend i ona pracuje i liczy. Pisze sprawozdanie. W domu ma kiepski komputer. Wysiaduje w pracy. Były podwyżki, największa to 100 zł. Czyli 25 euro.....dociera do mnie fakt, że nadejdzie dzień, że będę musiała tam wrócić. To jest mój koszmar i moja obsesja. Oduczyłam się tego zapieprzania w domu- dom jest po to, aby odpoczywać, a wolne dni są dla rodziny i przyjemności. W pracy się pracuje. Żadnych nadgodzin i kiblowania. Współpraca ze światowymi ośrodkami a nie z jakąś pindą, co mało wie a straszy. Tu mają też swoje za uszami, ale to nie jest tak toksyczne.

 

Żaliłam się dziś wirtualnie B, że mam chandrę. Chcę się z nim zobaczyć, normalnie, ale to kosztowna impreza. Powiedział, że przyjedzie jak zarobi na benzynę. A może ja pojadę pierwsza, żagle już niedługo, zaraz lipiec.....

 

kaas : :