Archiwum 19 czerwca 2005


cze 19 2005 wracać????
Komentarze: 1

Niewiele się u mnie dzieje więc nie piszę. Wracam zmęczona po całych dniach zasuwania w pracy. Znalazłam mój temat który wiąże się z moją specjalnością. Dostałam od szefa propozycję przygotowania prezentacji z mojej działki i napisania projektu. To w gruncie rzeczy dość duży plus i postęp. Staram się nie wypaść z roli i zrobić najlepiej co potrafię, więc siedzę i klepię. Praca non stop w obcym języku wykańcza, wracam i padam na pysk.....Ale przyznam, że sprawia mi to ogromną satysfakcję. W piątek miałam rozmowę z szefem. Nie wahał się określać mnie mianem- jesteś specjalistą. Czułam się bardzo dumna i doceniona. To tak niewiele kosztuje a daje taki niesamowity napęd do pracy.

 

B wyjechał naprawiać sprzęt- wybieram się na Mazury w drugiej połowie lipca, na samą myśl się cieszę. Kocham Mazury i nie ma czegoś podobnego w Europie. Chyba, że rejsy morskie, ale to już całkiem inna bajka....

 

Dzwoniłam do mojej warszawskiej szefowej, zrobiłam jej niespodziankę. Była zaskoczona i gadało się nam dość miło. Ale po tej rozmowie doszłam do wniosku, że powoli mój powrót tam traci jakikolwiek sens. Wyrżnęła jakiekolwiek elementy pracy badawczej a wprowadziła zapieprz na zlecenie I gdyby jeszcze do tego szły za tym większe pieniądze to jeszcze miałoby jakiś sens. Pewnie, na coś takiego jak praca naukowa Polska nie bardzo może sobie pozwolić. Ale jak mam klepać analizy na zlecenie jak laborantka i zarabiać grosze to nie bardzo widzę siebie w tej roli.

 

Coraz częściej odczuwam konieczność uczynienia wszystkiego aby do tej firmy nie wracać, niezależnie jak długo będę tutaj na kontrakcie. Niestety szefowa premiuje teraz osoby uległe i wiernopoddańcze, gdy się mnie już pozbyła to teraz wprowadza swoje porządki a sama ciągle gdzieś jeździ i szkoli się, planuje wyjazdy zagraniczne a dziewczyny klepią w kółko to samo i same nie wiedzą w jak niewolniczym systemie musza pracować- zero rozwoju i szans na przyszłość oraz nieuctwo językowe-ale niewiedza jest czasem błogosławiona.  I czasem je postraszy.....

 

Wczoraj rozmawiałam z koleżanką i dowiedziałam się, że jeden z naszych znajomych po 50 po wielu latach pracy w banku ją stracił. Coraz więcej mam bezrobotnych znajomych....i to nie jakichś menelików, ale ludzi doświadczonych i fachowców..... co tu się wyrabia????

 

Co do ustawienia się tutaj- temat jest wszechobecny i bardzo drażliwy. W gruncie rzeczy każdy wie, że praca tutaj na stałe ustawia na całe życie. Co prawda nie wiadomo jak będzie jak walnie Unia, bo wcześniej czy później do tego dojdzie....ale póki co....

Nie mówi się o tym głośno bo nie wypada, zresztą podstawowym kryterium dostania etatu jest zdanie egzaminu na urzędnika. A jest trudny. Bez tego można pozostać tylko pracownikiem czasowym a kryteria przedłużania pobytu są tutaj niejasne i tak do końca nikt nie może być pewien, że zostanie.

 

Jest tutaj też trochę młodych dziewczyn z Polski. Często są to osoby bardzo pracowite i przebojowe, niektóre są ze wsi. Poznałam kilka takich. Są niesamowicie ambitne. Za pozostanie tutaj oddałyby wszystko- ciało, duszę i co tam jeszcze..... Ich przepotężna chęć załapania się przybiera czasem formy karykaturalne- od „zapominania” języka i chęci przebywania wyłącznie w towarzystwie cudzoziemców do przemożnej chęci ożenku. Dziś rozmawiałam z jedną z nich. Od jakiegoś czasu zagaduje mnie i dziś całkiem normalnie rozmawiała ze mną o swojej rodzinie, wsi i psie, którego ma. Widać że za nimi tęskni. Jej początkowa koncepcja udawania cudzoziemki nie powiodła się, jest sama- z jednej strony rodacy założyli własne „kółko różańcowe” w którym dla niej nie ma miejsca a cudzoziemcy są fajni, ale tylko w pracy......

 

Dzisiaj jest potwornie gorąco. Upał sięga powyżej 30 stopni i zastanawiam się, jak dalece ich prognozy pogody są trafne- jeszcze w piątek wychodziłam w długich spodniach i kurtce a dzisiaj sama nie wiem co jeszcze dałoby się zdjąć.....niedługo i chyba lato zawita tutaj.....

kaas : :