Archiwum 27 sierpnia 2005


sie 27 2005 sobota w euro
Komentarze: 2

W sobotę jak to zwykle bywa, ganiam po sklepach. W gruncie rzeczy stwierdziłam, że wcale  nie jest tu drożej niekiedy niż w Polsce. Zastanawiam się, że jak wydam jakies 40 euro to jest żarcia na cały tydzień, łącznie ze zgrzewkami picia i mięsem z promocji. Bo warunek jest aby tutaj żyć tanio to kupować w promocjach. A jak wydawałam 160 zł to niekoniecznie starczało na żarcie....

 

Dziś kupiłam łopatkę w cenie około 4 € za kg, oczywiście w promocji. Nie wiem czy na dzisiejsze ceny krajowe to tanio czy drogo. Wyszło z tego 10 równo pokrojonych kotletów w styropianowym kontenerku –tylko wziąć i podsmażyć. Jest tutaj wiele dań gotowych w cenie 2-3€, mrozonych czy do mikrofalówki i można się tym autentycznie najeść. Choć jestem przeciwnikiem „plastikowego” żarcia i lubię gotować sama to czasem czymś takim się posługuję- dziś odgotowałam pierożki tortellini za 1,75€ pół kilo, starczyło aż nadto.....Jestem sama i nie widzę powodu aby robić za garkotłuka dla samej siebie......

 

Druga rzecz to ciuchy. Dla mnie to odkrycie, że wreszcie mogę coś kupić co mi się podoba. I zauważyłam, że jak w moim ulubionym sklepie M&S dobrze wyczekam to ceny spadają z 34 € do 5. Tak właśnie dziś udało mi się nabyć tunikę, na którą zaginałam parol od jakiegoś czasu....dostałam również białą dzinsową spódnicę i bluzkę w kolorze wściekłego ale złamanego różu- za wszystko zapłaciłam 12€, razem ok. 60 złotych, Nie wierzę aby ubrać się za tyle w kraju, chyba że w lumpeksie. U nas jak są przeceny to owszem tanio się sprzedaje, ale rozmiary w zasadzie mikroskopijne...nie dla mnie......

 

No i trzecie moje hobby- Kringel ze starociami. Mam ostatnio fazę na różne ozdóbki – kupiłam sobie talerz z jachtem retro, kubeczki ze śmiesznymi napisami i koszyczek. Namierzam się na angielski zabytkowy talerz robiony w jakiejś manufakturze...ale wszystko w swoim czasie.....Razem zapłaciłam 2,75€, poniżej 12 zł.....a radości co nie miara......

 

W takie dni cieszę się, że jestem tutaj....nie ganiam jak wściekła z obłędem w oczach po supermarketach...zakupy się robi szybko i przyjemnie. Natomiast pogoda znów płata figle.....zbierają się chmury, łeb pęka- wczoraj przysłała na skrzynkę dziewczyna taki dowcip o pogodzie belgijskiej- że są dwie pory roku- długa z krótkimi opadami i krotka, gdy opady są długie....a Pan Bóg dał Belgii deszcz po to aby mieli o czym rozmawiać- bo w gruncie rzeczy są oni ludźmi małomównymi.....

 

kaas : :