Archiwum 13 października 2005


paź 13 2005 badania okresowe
Komentarze: 3

Ogólnie jestem dziś w nienajlepszym humorze. Kazali zrobić badania okresowe a nie cierpię pobierania krwi. Miałam to zrobić we wtorek, ale zapomniałam, właściwie coś mi się pokręciło z czwartkiem- thursday a nie tuesday. No cóż, starcza ślepota....Zadzwonili do mnie we wtorek, dlaczego nie poszłam zrobić badań. Aby nie wyjść na sklerotyka wyjaśniłam, że aktualnie cierpię na damską przypadłość i nie mogłam jak to się mówi trywialnie- nasikać w pudełko. To będziesz musiała pojechać do Luksemburga- zaanonsowała kadrówka.

 

W pierwszej chwili pomyślałam, ze będę miała piękną wycieczkę na koszt firmy. No cóż, mój szanowny mocz będzie podróżował wraz ze mną w pięknym plastikowym naczynku za granicę. Będę cały dzień zwiedzać Lux i będzie fajnie.

 

Ale zaraz pomyślałam, że będę musiała wstać o jakieś bandyckiej godzinie aby tam dojechać pewnie z kilkoma przesiadkami i do tego na głodnego albo też błądzić wściekła samochodem i szukać miejsca parkingowego. A potem szukać tej przychodni cholera wie gdzie....Bo inaczej będę miała kłopoty.

 

Wpadłam na porażająco prosty pomysł- a może by tak te badania zrobić w naszej dziurze? Jest tutaj lokalny szpital. Ma laboratorium analityczne, sprawdziłam w sieci i nawet zadzwoniłam. Kobita znała angielski na szczęście.

 

Zadzwoniłam do kadrówki, która się nieco spłoszyła. Zadzwoń do naszego lekarza- albo idz tam. Nie wiem, czy tak można.....Zdecydowałam się pójść.

Lekarz nasz zakładowy z wyglądu przypomina Klausa Kinskiego w Nosferatu- Wampir z wyglądu. Sam pobiera krew, każe ludziom się położyć, wcale nie związuje gumą ręki i nie każe ściskać dłoni. Na ogół potem ludzie mają olbrzymie siniaki. Jedna z koleżanek zrobiła sobie cyfrówka zdjęcie swojej ręki po tym pobraniu krwi, wysłała mailem i spytała- co to może być?

Konował zgodził się- odetchnęłam z ulgą, wierzę, że pielęgniarki szpitalne będą to potrafiły robić lepiej od niego i nie rozwalą mi łapy. Nie będę też musiała o suchym pysku smigać do Luksemburga. Niechętnie zrobił spis badań- wśród nich znajdowało się badanie na HIV. Zastanawiam się po co- w gruncie rzeczy jakbym nawet okazała się pozytywna to mogę jak bohater filmu Filadelfia walczyć do końca.

Te rozważania naszły mnie po przeczytaniu w Onecie, że Unia zamierza walczyć z ptasią grypą...hmmmmm.....nie bardzo wierzę, że jest to możliwe.

 

Kiedyś miałam znacznie lepsze zdanie o zachodniej służbie zdrowia a teraz po prostu bałabym się tam iść leczyć. Odnoszę wrażenie, że tu faktycznie troszczą się o komfort psychiczny, wszystko robią pod narkozą, rozmowa toczy się na kanapce (kiedyś koleżanka poszła do dentysty, nic nie zwojował, potrzebny był chirurg szczękowy, ale pół godziny ją trzymał w pozycji półleżącej- bynajmniej nie w celu jednoznacznym- ale za to skasował za nic 30 euro). A jak trzeba coś zrobić to horror. Podobnie jak mechanicy samochodowi, nic nie da się u nich naprawić tylko wszystko wymienić. Konował w mojej firmie to obleśny urzędas, kudy mu do naszej pracowej pani doktor, która była i po trosze psychologiem. Każda wizyta u niej była swoistym misterium, można było się dowiedzieć o jej 15 letnim psie, synowej czy o tym, że jednak powinnam schudnąć. A ten zaraz mi przysłał mailem, ze zaakceptował pomysł zrobienia badań w tutejszym szpitalnym laboratorium.

I w ten sposób nieco ochroniłam unijny budżet na który składamy się wszyscy. Zapłacę za badania z własnej kieszeni. A tak wycieczkę do Luxa sfinansowałaby Unia czyli my wszyscy.......

 

kaas : :