Archiwum 19 marca 2006


mar 19 2006 nareszcie miły weekend...
Komentarze: 1

Na kilka dnie przyjechało do mnie dziecko. Zaraz zrobiło się inaczej, domowo i przyjemnie. Psy powitały Młodą z entuzjazmem, mało im ogony nie poodpadały, Wieczorem pojechałam do Antwerpii po nią, oczywiście najpierw zabłądziłam, potem nie miałam jak znaleźć miejsca do zaparkowania- a była już koło 11 w nocy. Bałam się trochę, masa Arabów, Murzynów, Marokańczyków, część pijana, część naćpana, jak to zwykle bywa w okolicach dworca centralnego. Więc powitanie nie było specjalnie wylewne, wpadłam z rozwianym włosem i mało nie objechałam Młodej, że jednak powinna była dojechać pociągiem. Spóźniłam się przez to wszystko co nieco, wiedziałam, że ona stoi i czeka. No i się denerwowałam swoją bezsilnością. Ale potem już poszło, bardzo się cieszę, że znów jest ze mną.........

Przyjechała z zimniejszego kraju, teraz tutaj jest co prawda nie mroźno, ale wilgotno. Co prawda zaczyna wychodzić słońce, ale też i poranki bywają zimne. Więc na dzień dobry w ramach aklimatyzacji dostała bólu gardła.

 

Dziś dzień minął przyjemnie, choć nie  udało się wyjechać daleko. Pojechałyśmy na dwie- trzy godzinki nieopodal granicy holenderskiej, do miejscowości Postel. Znajduje się tam czynny klasztor w którym mnisi hodują zioła i wyrabiają sery. Kupiłam kawałek sera, jest naprawdę pyszny i różni się wielce od specjałów z supermarketów. Plantacja ziół zapewne będzie wyglądała pięknie gdy przyjdzie prawdziwa wiosna. Ale najdziwniejsze, że największym wzięciem cieszyły się frytkarnie. Nie przepadam za ich frytkach smażonych na fryturze i do tego z dodatkiem majonezu. Są potwornie ciężkostrawne. A kolejki były imponujące. Stała i czekała kupa ludzi, dla których sam fakt czekania był straszną frajdą.

 

A jutro znów do wyścigu szczurów. Jak dobrze, że są te weekendy......można się wyluzować i nie myśleć o walce....

 

kaas : :