Archiwum 16 stycznia 2006


sty 16 2006 koncert- ale pojedynczo:)
Komentarze: 0

Nie pisałam dość dawno, bo co tu pisać jak żyje się jak w kieracie. Dom, praca, sprawozdanie roczne, jedzenie, spanie i chodzenie z psami. I niepewność do tego co dalej, która powoli stała się czymś trwałym. Jeszcze nie pakuję gratów, ale już rozmawiam o transporcie, zaczęłam kupować rzeczy przydatne do późniejszego życia w krajowych realiach. Szef nadal w Stanach, więc dalej nic nie wiem czy znajdą się na mnie fundusze. Więc nastawiam się na powrót, dawno przestałam wierzyć w cuda.

 

Tymczasem postanowiłam w weekendy brać rozwód z komputerem, bo powoli czuję że wzrok znów mi leci. Wczoraj pojechałam do Gandawy, tak dla odmiany. Zadziwiające, ze to miasto przypomina mi tak bardzo Gdańsk. Nawet na jednym z budynków stał Neptun z trójząbem. Podobny kształt  kamieniczek, szpiczaste, kanały, a nawet sukiennice. Targ rybny vissmarkt. Niezwykle słodkie gofry z polewą, jak to w Belgii bywa...

 

Zwiedziłyśmy katedrę świętego Bawona. Zadziwiają mnie ci flamandzcy święci, święta Dympna, patronka chorych psychicznie a teraz Bawon...Katedra jest imponująca, samych ołtarzy, gdzie możnaby odprawiać mszę jest chyba 5 lub więcej. W podziemiach muzeum z obrazami Hieronima Boscha i Rubensa, srebra i złote monstrancje. Prawdopodobnie latem można popływać wzdłuż kanałków i zwiedzić miasto.

 

Oczywiście naprztykałyśmy zdjęć i jak obrobię wstawię coś. Niektóre widoczki z tego miasta są naprawdę piękne.

 

Dziś z kolei pojechałam z koleżanką- stypendystką z Bułgarii na noworoczny koncert. Początkowo nie bardzo miałam ochotę iść, miałam nadzieję na popracowanie, czasu nie ma już tak wiele. Lecz zwyciężyła chęć relaksu- w końcu naprawdę jest jeszcze trochę czasu i po co się ciągle zamartwiać, Zrobię co dam radę. Nie zamierzam się zatyrać.

 

Grała orkiestra ze szkoły w Leuven. Spodziewałam się amatorszczyzny. Miłą niespodzianką okazało się że mimo młodego wielu artyści bardzo poważnie i profesjonalnie podeszli do zagadnienia. Koncert miał charakter czegoś w rodzaju „ z batutą i humorem”- obok części popularnych oper, były pieśni. Trochę twórczości Mendelssona, Griega, Mozarta, Kabalewskiego ale i znalazlo się miejsce dla musicali Webera. Oczywiście Cats ze znanymi Memories na czele natychmiast przywiodły wspomnienie musicali na które chodziłam z W w czasach naszej świetności. Tak jak i Miss Saigon.....No tak, ale to teraz inne czasy....

 

Furorę zrobił 25 osobowy chór męski mający w repertuarze pieśni religijne, gregorianskie ale i pijackie. Co ciekawe autorem jednej pieśni o piciu był już wzmiankowany Wolfgang Amadeusz! Średnia wieku panów była chyba powyżej 50, ale chłopaki śpiewali z jajami i naprawdę dobrze.

 

Zadziwiające z jaką życzliwością powitali widzowie- w większości ludzie wiekowi- pieśni rosyjskie. W ogóle w Belgii jest co nieco wydarzeń związanych z Rosją choćby cykl wystaw Europalia, przybliżający różne aspekty rosyjskiego życia- carat, jajeczka Faberge czy kolej transsyberyjska. Cieszą się one zresztą sporym zainteresowaniem. Okazuje się, że niedźwiedź fascynuje......

 

Dyrygent miał coś w sobie z showmana, w pewnym momencie wziął gitarę i wraz z wiolonczelistą zaczął grać i akompaniować chórzystom i było to naprawdę zaskakujące. Ogólnie koncert zakończył się owacjami, były bisy a na końcu zabrzmiał Marsz Radetzkiego. Odwiozłam koleżankę, trochę mi humor popsuły dywagacje o firmie, więc aby nie dołować tej optymistycznej notki tym razem będzie na tyle.....

 

kaas : :