Archiwum 04 marca 2004


mar 04 2004 Starsi Panowie dwaj.......
Komentarze: 3

Jak to ten czas leci....dziś dowiedziałam się o śmierci Jeremiego Przybory. To jest pokolenie młodości moich rodziców. Pamiętam jak dziś na skrzypiącym magnetofonie Grundig tata nagrywał melodie i kolejne odcinki Kabaretu Starszych Panów, które to były bardzo często słuchane u nas. Nie chcę pisać peanów, bo w najbliższym czasie media i tak będą się rozpływały nad Kabaretem, klasycznymi już, wręcz kultowymi piosenkami i zrobią to lepsi i bieglejsi w piórze niż ja.

 

Nurt mojego życia imprezowego w czasach dzieciństwa i młodości wyznaczała piosenka „Rodzina” a zwłaszcza jej refren :”rodzina- ach rodzina, rodzina nie cieszy, nie cieszy gdy jest, lecz kiedy jej nie ma samotnyś jak pies.....tudududu...tudududu....i.t.d.”. Teraz kojarzy mi się z tym, że tata już na rauszu dojrzewał do pójścia spać, co było nieuchronnym sygnałem, że imprezka rodzinna została zakończona....zwlekał się zazwyczaj na najbliższy tapczan i zaczynał chrapać przeraźliwie.....Szczególnej wymowy nabierała ona, gdy pojawiali się w naszym domu nielubiani luzyni, brat mamy, zawsze przemądrzały, który irytował ojca w stopniu maksymalnym...

 

„Na ryby”- brzmi do dziś dzień : jak dobrze jest wiosną podumać nad Prosną lub snuć myśli w kółko nad jakąś rzeczułką.....te słowa z kolei mają bardzo wakacyjny wydźwięk i kojarzą mi się z wypadami na ryby i grzyby z rodzicami w tereny dziewicze i wówczas dzikie  takie jak Zalew Koronowski czy też Lubniewice- dziś wielki kurort. Sama sobie się dziwię, że w epoce bezsamochodowej i koszmarnych połaczeń kolejowo- pks-owych docieraliśmy do totalnych zadupi i odkrywaliśmy je... mieszkało się w jakichś kwaterach, w chałupach chłopskich, łaziliśmy nad dzikie jeziora, zbieraliśmy tony grzybów...mania zbieractwa została mi do dziś.....

 

Szuja, kawał martymonialnego zbója......nieudana galareta z ryb...te słowa zrozumiałam później, gdy przyszło mi się zmagać z różnymi problemami sercowymi. Kwiatkowską kochałam nie tylko za tą piosenkę, niezrównana hrabina Tyłbaczewska grająca Ramonę....ten odcinek pt. Nieznani Sprawcy podobał się także mojej wtedy maleńkiej córeczce....i to pytanie w dobie szalejącego stanu wojennego i octu...gdzie szampan i ostrygi?? Rzucili na rynek, ale za mocno i stłukł się....

 

Pytanie ‘Co to może być????...palec panie docencie...” docenta erotologii porównawczej....weszło również do repertuaru odzywek mojej uczonej rodziny, wtedy funkcjonowało pojęcie docentów, nie było jak to się teraz mówi – profesorów podwórkowych, był docent marcowy i nie tylko....mój ojciec był docentem i tą przymówką mama często mu dokuczała.....

 

Chyba nie ma ani autora ani dzieła, które w równie znacznym stopniu miałoby wpływ na moje konwersacje rodzinne jak Kabarety.

Potem jedynie kabaret „Tey” i „Z tyłu sklepu” wszedł również do repertuaru rodzinnych idiomów, lecz to było coś całkiem innego, inna epoka......Teraz już nic takiego nie ma.....

 

Wiele się pisze, że w dobie wolności słowa nie powstało nic podobnego, program nie dla prostactwa i buractwa, który zrozumie każdy czerstwy ryj, lecz coś niebywale subtelnego i dowcipnego, coś co nie doczekało się podróbek...chyba na szczęście. Dziwne, że wszelkie nowe wykonania tych perełek nie dorównywały oryginałom, mimo, że były wykonywane przez niejednokrotnie świetnych aktorów i piosenkarzy. Było klasą samą w sobie.

Choć epoka Starszych  Panów minęła bezpowrotnie dla mnie zawsze będzie czymś, co było bardzo bliskie mnie i mojemu domowi z czasów dzieciństwa....szkoda, coraz więcej osób i wydarzeń z tej epoki odchodzi i przemija.....

 

kaas : :
mar 04 2004 bida z nędzą.....
Komentarze: 4

Ściągam dla potrzeb B muzykę country i przyznam, że słucham ją bez wstrętu, nawet z przyjemnością.....od kilku dni nie potrafię pracować przy kompie, albo włażę w jakieś strony rozrywkowe, albo czytam blogi . Chyba się przetrenowałam, bo jakiekolwiek prace koncepcyjne budzą we mnie odrazę. Zresztą mam jakieś przeczucie, że robię ostatnio za jelenia. Ciągle ktoś mnie szarpie w firmie a jak przychodzi do płacenia to...lepiej nie mówić....ale o tym dość, bo nawet moja Młoda mówi, że jestem monotematyczna.

 

Dziś zadzwoniła wieczorem szefowa z kolejnym planem reformatorskim. Powiedziałam jej, że kiedyś walnie w kalendarz albo dostanie wylewu jak będzie notorycznie korygować dyrekcję. Ale to chore i wybujałe ambicje, nic na nią nie działa....kobieta po przejściach, ale o ile mi adrenalina przeszła to ona ciągle chce komuś coś udowadniać, że jest najlepsza. Ja widzę, jak to wszystko działa, że każdy próbuje się nachapać i g... robić ale za to wyleźć na świecznik. Staram się, choć nie zawsze mi wychodzi próbować trochę się od tego wszystkiego odcinać.....Najgorsze to, że brak jest teraz dobrych i intratnych pomysłów. A kto je ma to po łbie.....polskie piekło , lepiej być miernym....

 

Trochę zmartwił mnie wczoraj mój przyjaciel, o nim jeszcze nie pisałam, ale jest to najlepszy człowiek, jakiego spotkałam w swoim życiu. Poznałam go w sieci w całkiem idiotycznych okolicznościach ale okazało się, że jesteśmy sobie potrzebni. I codziennie dzwonimy do siebie....

 

On nawymyślał mi, że nie potrafię pracować dla siebie i uzyskiwać z tego powodu realnych korzyści. Że marnuję czas na reformy niereformowalnej struktury, która jak purchawka powinna upaść, zamiast pomyśleć o czymś konkretnym i wymiernym finansowo. Że robię na innych. I ma racje, większość planów mi się zawala. Co sobie zaplanuję to mi wychodzi na odwrót. W ogóle mnie wkurza ostatnio coroczny przednówek..około marca mam kupę świadczeń i marne dochody.

 

Mój drogi przyjaciel związał się z niezwykle zamożną kobietą i powoli traci realizm. Pamiętam jak bał się i wysyłał maile do różnych instytucji, bo groziło mu zwolnienie. Trzeba przyznać, że jest osobą o wyjątkowo stalowych nerwach, nawet jak mu się cos wali to nie traci zimnej krwi. I wydaje mi się, że naprawdę ma racje, mimo iż się z nim nie do końca zgadzam....no cóż najłatwiej jest radzić. Chyba jednak zacznę powoli szukać pracy, choć wiem, że okres jest nie najlepszy.....

 

kaas : :