Archiwum kwiecień 2005, strona 2


kwi 09 2005 integracja?
Komentarze: 0

Próbuje uczyć się do tego kretyńskiego egzaminu, który jak nazwałam po imieniu to naprowadza na ślad do mojego bloga- niech to szlag, powinnam to zmienić. Z przyzwyczajenia z zapałem oglądam strony CNN- dziś było o Karolu i Camilli i ich ślubie... wczoraj o bardzo ciężkim stanie męża Karoliny, księżnej Monako- nie do pozazdroszczenia ma życie ta kobieta, pełne skandali i wielokrotnych małżeństw.

 

Nasz Papież pochowany został w katakumbach watykańskich, mam wrażenie, że jednak Watykan zrobił wszystko aby uniemożliwić jego pogrzeb w Polsce. Oczywiście zawsze można użyć argumentów, że był Papieżem wszystkich katolików a nie tylko Polaków, zresztą to tak naprawdę teraz nie ma już znaczenia. Do Rzymu można jak się okazuje pojechać stosunkowo prosto i oddać cześć Wielkiemu Człowiekowi. Tym bardziej, że Europa się przecież cały czas jednoczy. I bynajmniej nie jest to frazes. Jestem nadal eurosceptyczką, uważam wiele z tego co się mówi w kraju za jakieś oszustwo, ale pewne fakty są nieuniknione.

 

To jednoczenie w jakimś sensie następuje, czy to się podoba nam czy nie. Bardzo to jednak smutne, że analfabetyzm językowy powoduje, że z dobrodziejstw na przykład wymiany naukowej wiele skądinąd dobrych osób nie może skorzystać. A nowy program ramowy, co ogłosili na stronach intranetu europejskiego-  będzie znacznie większy i fundusze będą zwiekszone.....Ubolewam, że tak się dzieje w przypadku moich przyjaciółek. Coraz więcej ludzi z Polski przyjeżdża do mojej firmy, są to jednak raczej młodzi doktoranci i postdoki. Wiele wisi ogłoszeń o pracy w interimach- warunek- pobyt legalny i znajomość ich języka. Flamandzkiego, niepodobnego do żadnego innego- może trochę do niemieckiego. Młoda się ze mnie śmieje, że rozmawiam z nimi jak z bambusami. Uważam, że ich narzecze jest doprawdy niezrozumiałe

 

Zastanawiam się co będzie gdy wejdziemy w strefę euro? Wiele cen tutaj jest zbliżonych do naszych- a dochody???? Czy nadal kasjerka będzie zarabiała jakieś 200-300 euro? Jak o tym mówię Francesce to kiwa głową z niedowierzaniem. Sama nie jest za bardzo zamożna, raczej oszczędza swoje stypendium. Chce kupić jakiś używany samochód, tu bez samochodu jest bardzo ciężko....i ciuła, bo od rodziny na za wiele liczyć nie może. Ale takiej bidy to jednak nie mają....

 

Myślę, że również nasza nietolerancja może nam przeszkadzać. Pracuję aktualnie z chłopakiem, który jest Belgiem tylko że jest czarny. Jak smoła - nie mam pojęcie skąd są jego korzenie, ale sądzę, że jest on w którymś już pokoleniu w Belgii. Fajny i miły chłopaczek, doktorant, bystry i współpracuje mi się z nim świetnie. Ile procent naszej populacji może uważać czarnego faceta za kolegę i współpracownika a nie za obiekt do potencjalnego pobicia bo inny- czy jesteśmy gotowi do tego?

 

Dzisiejsza pogoda jest dość paskudna, zimno a człowiek się przyzwyczaił już do cieplejszej aury. Nawet psy nie chcą wyleźć spod kołdry i trzeba je zapraszać aby zlazły na spacer. Mylą mi się oficjalne nazwy instytucji europejskich polskie i angielskie...hmmmm...będzie klapa. Ale trudno, to tylko rekonesans... tak sobie założyłam/////

 

kaas : :
kwi 06 2005 tu nic się nie dzieje.....
Komentarze: 2

Nadal śledzę wieści z onetu, Radia Zet, CNN oraz ostatnio z RAI. Inwazja pielgrzymów we Włoszech, nie otwarty testament Papieża. Spekulacje z CNN na temat pochowania serca Jana Pawła w Krakowie.....No cóż, Watykan zawsze miał swoje tajemnice...

Nie piszę za dużo notek aby nie pisać banałów, jak wyczytałam w sieci każdy teraz wygłasza jakieś głębokie przemyślenia na temat osoby Ojca Świętego....Nie sposób przelać emocje, wtedy wychodzą banały......

 

Franceska jako jedyna śledzi wraz ze mną wiadomości o pielgrzymach. Pochodzi z Wenecji i cieszy się, że jeden z kardynałów z Wenecji startuje w konklawe. Powiedziałam jej –Twoja kolej.

W CNN wieści na temat śmierci księcia Rainera. Miał pecha- niektórzy mówią. Brak zainteresowania księstwem Monako. A chyba jeszcze większego miał pecha Książe Karol ze swoim ślubem. CNN pisało, że duch Diany będzie gościem na jego ślubie. Fatalny okres sobie wybrał na żeniaczkę. A może tak miało być.....

W firmie spokój i stabilność. Czasem myślę sobie, że chciałabym choć na moment być w kraju i trzymać się za ręce wraz z ludźmi. Ludźmi, którzy chcą teraz zmienić się, być inni, być lepsi. Belgowie nic nie chcą.

 

Emocjonalna zupa pomidorowa jak mawia Deja-vu czyli spokój i brak stresów. Był u mnie dziś policjant. Tu taki zwyczaj, że przyjeżdżają aby sprawdzić czy faktycznie się mieszka pod adresem, który się podało. Policjant był miły, choć przyznam, że widok pistoletu w kaburze u jego boku trochę mnie wystraszył. Takie nieprzyjemne wrażenie. Zostawił papiery, które mam wypełnić i zanieść do biura meldunkowego. Papierologia tu jest straszna, ale to zostało już udowodnione. Poszedł sobie pożegnawszy się dość sympatycznie.

 

Deszcz pada, znowu zaczną się kłopoty z zapłonem. Moje auto ma artretyzm jak stwierdził B.

Dziś próbowałam podłączyć tlen u Wielkiego Brata. Pisać i klikać można, ale gadać- nie. Domowe Skype sprawuje się świetnie. Jestem w ciągłym kontakcie z przyjaciółmi i to mnie cieszy

 

 

kaas : :
kwi 03 2005 gdy zabraknie autorytetu......
Komentarze: 1

Wczoraj i dzisiaj bardzo chciałam być wśród swoich w Polsce. Tu w Belgii nie ma żałoby, nawet w kościele ksiądz tylko wspomniał, żeby modlić się za duszę Papieża. Wieczorem pojechałam z Młodą do katedry w Mol, niebawem po ogłoszeniu śmierci Papieża. Tymczasem katedra była zamknięta, w knajpce obok siedzieli jacyś ludzie, ale raczej byli zajęci wieczornymi sobotnimi pogaduszkami. Nie przypuszczałam, że będzie mi brakowało tego zjednoczenia z rodakami w bólu i żalu po śmierci naszego największego autorytetu moralnego. Czułam pustkę. Siedziałam w necie i słuchałam radia Zet. Jedynego w którym serwer nie padł. Jedynka, Trójka i Bis były niedostępne. Gdy ogłosili śmierć Papieża zaległa cisza, tego momentu nie zapomnę.

 

Ale nie można odsądzać Belgów od czci i wiary- dziś na mszy było szczególnie - jak na ichniejsze warunki  młodych rodzin z małymi dziećmi. Rodzice mieli ze sobą Biblie wydane specjalnie dla dzieci, przypuszczam, że pewnie po mszy było coś w rodzaju niedzielnej szkółki. Dzieciaczki dokazywały ,takie maluchy, może trzy, czterolatki. Rodzice je łagodnie strofowali. Te Biblie były zaczytane i wyobrażam sobie, że ci rodzice pewnie im je czytają, może do snu.

 

Belgowie może i nie są wylewni, ale zawsze w czasie przekazywania sobie znaku pokoju bardzo radośnie podają ręce wzajemnie, w mojej parafii w Warszawie ludzie kiwali raczej tylko głowami.

 

Trudno jest więcej o tym pisac- chyba wszystko zostało już powiedziane, napisane. I tylko nasuwa się pytanie, jak będzie dalej? Jaką drogą pójdzie teraz kościół? Jak pogodzić zmieniającą się obyczajowość i mentalność w świecie z wiernością zasadom religii.? Czy znajdzie się równie charyzmatyczny przywódca Kościoła jak nasz Papież?

 

kaas : :
kwi 01 2005 a życie idzie dalej......
Komentarze: 3

Jak na ironię dziś w Belgii piękna pogoda, zieleni się trawa i wszystko budzi się do życia....razem w pracy z Franceską oglądałyśmy strony w których co i rusz pojawiały się informacje o stanie zdrowia Papieża. Idąc wzdłuż kanałku na codzienny spacer z psami patrząc na spokojną wodę i zieleniejące się drzewa myślałam o przewrotnej naturze, coś musi skończyć się, umrzeć, aby coś nowego mogło się narodzić. Taka kolej rzeczy...

 

Do Franceski codziennie dzwoni mama- to chyba typowe u Włochów, taki nadmiar troski rodzinnej. Mała jest dość niesamodzielna, choć radzi sobie jak może. Z tego co mówi to w mediach włoskich dziś nieustannie nadają relacje na temat stanu zdrowia Ojca Świętego. Wydaje mi się, że bardzo Włosi są poruszeni jego stanem....

 

Dziś miałam sporo na głowie, chłodnica w moim samochodzie prawie się rozsypała w „drebiezgi”, bałam się jechać samochodem do pracy aby nie zatrzeć silnika. Dzięki B, który przytargał nową chłodnicę z Polski to byłabym została z ręką w nocniku.....

 

Na stacji niby nie oszukują, tu liczy się czas naprawy. Facet powiedział mi, że mogę się jakąś godzinkę i pół przejść. Jednak po 40 minutach, gdy powoli i bez pośpiechu zaliczałam swoje ulubione sklepy ogrodnicze, zauważyłam, że mój pojazd stoi na podwórku. Poszłam na stację i facet chcąc nie chcąc policzył mi za rzeczywisty a nie wirtualny czas naprawy. Gdybym powróciła po 1,5h – za tyle bym zapłaciła. No cóż, każdy orze jak może.....

 

Czekam dzisiaj na przylot Młodej z kraju. Teraz siedzi w samolocie . I czekam na sms, że wylądawała bezpiecznie........

 

 

kaas : :