Archiwum 19 maja 2006


maj 19 2006 Belgijka
Komentarze: 1

Dziś a właściwie wczoraj spotkałam taką niesamowitą Belgijkę, całkiem niepodobną  do przynajmniej 90 % mieszkającej tutaj ludzkości. Jest osobą swojską w przeciwieństwie do tubylców, życzliwych, ale raczej zdystansowanych. Kiedyś, jeszcze w  zeszłym roku raz ją spotkałam i powiedziałam, gdy mnie zapytała, ze jestem z Polski. Zapamiętała i wczoraj podeszła do mnie, gdy łaziłam z psami. To starsza kobieta, zapewne ma ponad 60....

 

Rozmawiałyśmy w przedziwnej mieszaninie języków, trochę po angielsku, holendersku, hiszpańsku no i francusku. Ja znam tylko angielski, kiedyś co prawda się uczyłam co nieci hiszpańskiego a teraz chodzę na holenderski. Z naszej gadki tworzył się istny koktajl, ale rozumiałyśmy się doskonale.....

 

Ona jest straszną psiarą. Pretekstem do rozmowy był Snoopy. To taki nieduży pies razy beagle, który zawsze tak przejmująco i wyjąco zawodzi, gdy przechodzi się koło segmentu, gdzie mieszka. Spytałam się co mu jest, że tak zawsze wyje. Odpowiedziała, że odkąd jego pan się rozwiódł z żoną to pies mieszka sam. Pan co prawda od czasu do czasu do niego przyjeżdża, czasem prosi ją o nakarmienie, ale generalnie psina siedzi całymi dniami samotnie w ogródku. Zrobiło mi się szkoda biedaka. Z drugiej strony ma do dyspozycji własny ogród i zawsze pełną michę. Ale to widać nie wystarcza do szczęścia, nawet psu.....

 

Z Polski jesteś, westchnęła, źle tam u was, mówią w telewizji. Czy naprawdę  musisz tam wracać? Spytała mnie takim życzliwym i troskliwym tonem. Uśmiechnęłam się mówiąc, że tak naprawdę to przesadzają. Nie żyje mi się najgorzej- dodałam, mam mieszkanie, mieszkam z córką, nie jest źle. Ona pokiwała głową .Wiesz, mam męża Hiszpana, mowie ci, tragedia, nie wychodź nigdy za Hiszpanów. Najpierw autorytetem jest matka, siostry, żona na końcu, całe życie jest gburowaty i nie odzywa się do ludzi....Jak chodzę z nim na zakupy, żałuje na wszystko i nie pozwala porozmawiać ze znajomymi, sam nie ma znajomych, jest dziwakiem.

Faktycznie jej mąż jest dziwny, znam go z widzenia i zawsze się uśmiecha. Swego czasu codziennie wychodził z rana na spacer i mi machał jak jechałam do pracy, zawsze o tej samej porze pojawiał się w identycznym miejscu z identycznym uśmiechem. Czasem z Młodą robiłyśmy zakłady, czy go spotkamy....A to okazuje się, że to despota....nigdy bym nie przypuszczała.

 

Wiesz, powiedziała, musisz mi podać swój telefon, ale nie komórkę. Mam taki program, przez który dzwonię. To mnie całkiem zaskoczyło, że ona w tym wieku operuje komputerem, Nazywa się Voip Stunt. Ależ mam ten program i go używam-dodałam. No to sobie pogadamy, ja zawsze gadam z moimi dziećmi. Z synem w Oslo gadam za darmo, córka w Barcelonie, to kosztuje grosze....

 

Pokażę ci cos- i pokazała mi ni mniej ni więcej- kaczkę, która jakiś czas temu rezydowała na kanałku. Już myślałam że ją ktoś zjadł, z radością zauważyłam ja u niej na podwórku. Swego czasu karmiłam ją resztkami chleba. Ona robi tutaj za domownika. Poznam cię z moim synem-zaproponowała. Niestety syn był w piżamie i nie chciał wyjść z domu. On jest chory, bardzo, to moje zmartwienie, ma depresję. To przez rodzinę mojego męża, tak tacy byli- dodała ze złością. Nie ma pracy, ciągle śpi albo leży, co mam z nim zrobić, przecież ma już 35 lat. Bierze leki, ale co z tego. Czy jeszcze co z niego będzie- spytała raczej retorycznie.

 

Kiedyś przeczytałam na pewnym blogu : Nie wiemy, jakie są piekła i nieba ludzi mijanych na ulicy (Czesław Miłosz) i tak mi się to dzisiaj jakoś przypomniało....

kaas : :
maj 19 2006 zlosci powszednie
Komentarze: 0

Pracuje a po poludniu wracam zmordowana. Doszlam do wniosku, ze musze przestac tyle czasu siedzieć w kompie w domu. Po powrocie z pracy obowiazkowa relacja Młodej z minionego dnia, sprawy rozne, finansowe ( Mloda nie jest wdrozona w konieczność regularnego robienia oplat, wiec wszystko jej się rozmywa) i uczelniane. To jest jeszcze mile. B chwilowo nieobecny w domu, pracuje i wraca pozno. Jeszcze czasem kilku przyjaciol. Pare stron, które oglądam, blogi i robi sie 22.30. Wiec musze uznac kompa za złodzieja czasu.

 

Natomiast ostatnio wyprowadzaja z równowagi mnie niektórzy ludzie, z którymi miałam kontakt poprzez siec i warszawscy znajomi z pracy. Nie wiem czymu ci „sieciowi” uważają, ze jak się u mnie swieci na zielono to znaczy, ze o niczym innym nie marze tylko o dlugich solidnych i wielogodzinnych pogaduchach. Uwazam, ze jest rodzaj ludzi, którym jak dasz palce to sięgają po cala reke. Od jakiegos czasu zlikwidowałam dane w gadu i zdecydowanie mniej gowniarstwa się peta. Miałam jednak w ciagu ostatnich dni kilka dosc znamiennych rozmow, które można określić jako co najmniej zadziwiające. Jeden facet dręczył mnie, ze jest sam i chciałby się przytulic. Druga babka opowiada mi o swoich chorobach i dzieciach. Nie widziałam ludzi na oczy. Fakt, staram się być grzeczna i uprzejma, ale gdy ona wydzwania mi na Skypa, gdy jest ewidentnie zajęte, bo wlasnie rozmawiam z kims z bliskich i to trzy razy pod rzad to chyba jest z nia cos nie w porządku. Czy ludzie ci zyja w jakiejs krainie urojen? Siec to w koncu tylko substytut kontaktow międzyludzkich.

 

Facetowi poradziłam, aby załogował się w Sympatii bo to jest chyba właściwe miejsce na polowania a nie atakowanie na gadu. Rozzalony narzekal, ze spotyka same zajęte kobiety. A w ogole to jest przystojny i zdrowy i nic mu nie brakuje, wiec dlaczego ciagle jest sam po rozwodzie. Nie chciałam powiedziec mu, ze jest namolnym trujdupem i do tego natarczywym i to zapewne wystrasza potencjalne kandydatki.

 

Ta od dzieci ma ich kilkoro. Na szczescie czesc jest już dorosla i ma wlasne rodziny. Maz pijak wlasnie jest w trakcie eksmisji. Rozumiem jej bole, bo wiem jak nagle się potrafi zwalic człowiekowi na leb. Opowiada na przykład ze jej corka ma zaległości w szkole. Coz mogę jej na to pomoc? Mogę jej powspolczuc, bo to ciezko mieć kilkoro dzieci i zadnych dochodow oprocz renty. Natomiast irytuje mnie jej typowo roszczeniowa postawa- musza mi dac, musza zabrac ode mnie tego typa. I ciagle opowiada o tym, ze jest zmeczona i o wypoczywaniu i o tym, ze spala dzis do 12. Nie robi literalnie nic, aby poprawic swoja sytuacje. Czeka a nuz cos dadza.

 

Stalo się regula, ze moja szefowa zawsze, gdy staram się o przedłużenie kontraktu, to proponuje mi abym napisala projekt. Nieważne, ze tego, który napisałam przed wyjazdem, nie ma komu robic, ze może być problem z rozliczeniem. Analogiczna dyskusje przeprowadziłam z nia przed grudniem i w zasadzie doszłyśmy do konkluzji, ze jak wroce i będę na miejscu to pogadamy. Nie zamierzam być odpowiedzialna – a składając taki projekt przyjmuje na siebie taka odpowiedzialność, za rzeczy, które ktos ma robic bez mojego nadzoru. I wydawalo mi się, ze sprawa zamknieta. Nic bardziej mylnego- sprawa wróciła jak bumerang, przy okazji mojegoprzedluzenia kontraktu, natomiast szefowa zastosowala dosc perfidna taktyke, wrabiając w to i napuszczając na mnie moja „pracowa” koleżankę, która cenie i lubie również na gruncie prywatnym.

 

Czys ty dziewczyno zwariowala-powiedzialam do mojej przyjaciółki- czy sadzisz ze dam się znow w to wmanewrowac? Czy szefowa już zapomniala, co rozważałyśmy w grudniu? Nie zamierzam nic robic, dopóki nie będę w Polsce. Jak będę wiedziała na czym stoje to z cala pewnością jakis temat otworze a poza tym bedec na urlopie bezpłatnym świadczę prace w instytucji, która mnie aktualnie zatrudnia a nie w Warszawie- dodalam ze złością. Jak można wymagac takich rzeczy. Tamta powiedziala, ze nie chce być buforem. Jakim buforem? Przeciez ja nie prowadze zadnych rozgrywek z szefowa. To ona ma chore ambicje i potrzebuje świeżej krwi i adrenaliny oraz awantury. Jestem na to za stary lis aby się nabrac. Czy ona nie może się po prostu pogodzic z tym, ze mnie nie ma fizycznie? Ze nie zamierzam ani z nia rywalizowac ani współpracować bo jestem gdzie indziej? I po co ciebie w to miesza?

 

Po raz pierwszy przyszla mi do glowy mysl, aby przed powrotem do pracy w Polsce znaleźć sobie inna firme. Mam jeszcze troche czasu, ale mi to wlazło do glowy……….

 

kaas : :