Archiwum listopad 2005


lis 28 2005 dlugi
Komentarze: 4

Moja szefowa zapowiedziala weryfikacje obliczen, nad ktorymi pracowalam cala niedziele na popoludnie. Czyli po lunchu. Wiec na razie można troche pofolgowac i napisac cos do bloga, bo wczoraj nie miałam na to kompletnie czasu. Liczyłam analize wariancyjna a nie jest to to, co tygrysy lubia najbardziej. Dzien był ohydny i ponury, jakkolwiek mi się nie bardzo chcialo wyłazić z domu to poszlam do mojego ulubionego flamandzkiego kościoła. Nadal niewiele rozumiem, ale co i raz udaje mi się wyłowić znane slowa. Poza tym maja calkiem fajny chor, jak na niewielka prowincjonalna parafie. Zaczal się adwent i tutaj, choc może inaczej niż w Polsce się to odbywa.

 

I wreszcie odetchnęłam. Spłaciłam moje wszystkie dlugi. Dokonałam bilansu i jestem teraz ok. Przeczytałam w nawiązaniu do tego faktu notke Fanaberki jak swoje dlugi darowala kobiecie, która jej była winna pieniadze. Wyraziłam opinie, ze ta kobieta powinna zamiast uciekac, skoro nie ma pieniedzy zaproponowac jakas forme rekompensaty, może je na przykład odpracowac. Moj punkt widzenia Fanaberce się nie spodobal. No coz, każdy ma prawo mieć swoje poglady…..Pewnie tez punkt widzenia zalezy od wielkości sumy…..

 

Odnosze wrazenie, ze obecnie w Polsce modne jest olewanie obowiązku placenia za cokolwiek, oddawania jakichkolwiek długów i jakiejkolwiek solidności. Sama mam okazje o tym się przekonac wynajmując mieszkanie. Jest one zawsze oplacane z opóźnieniem, bo jegomość nie kwapi się z placeniem w terminie. Kazde pieniadze sa mu wyrywane z gardla. Kiedys było to robione w sposób taktowny i delikatny. W pewnym momencie poczulam się kompletnie bezsilna i chciałam jegomościa wywalic. Ale nie majac gwarancji, ze będzie dobrze skoro mnie tam nie ma- pozostawilam tak jak jest. I wkalkulowałam w koszty comiesięczne gadki: jego obietnice, fakty, awantury i straszenie. I tak powolutku udalo mi się odzyskac wszelkie pieniadze jakie był mi winien. Moja przyjaciolka pożyczyła mu znaczna sume i do dzis jej nie odzyskala. Bo jest grzeczna i taktowna. Malo asertywna, moznaby rzec.

 

Ale ryba psuje się od glowy- firmy nie placa zaległych faktur, każdy jak może to zwleka. Do dobrego tonu należy nie placenie abonamentu TV. A nuz ujdzie to na sucho. Niektóre firmy, te co mogą to odcinaja świadczenia dłużnikom. Prad, kablowke, Internet. Tutaj w Belgii zawiera się z operatorem sieci umowe na konkretny termin, uiszcza pewna kwote i ma się sygnal TV, Internet czy telefon. Jak jest zapłacone, dziala. Jak nie- nie ma sygnalu. Proste jak konstrukcja cepa. Nikt nie placi nie wiadomo za co.

 

Fakt, jest biednie i nie wiadomo czasem z czego ten dług oddac. Niektórzy ludzie maja dar wzbudzania litości i zeruja na uczuciach innych. I tak było ze mna i z moim nieszczesnym lokatorem. Początkowo sadzilam, ze faktycznie jego firma cienko przedzie a on mieszka z dala od rodziny na południu Polski. Ale gdy okazalo się, ze ma pieniadze na balowanie i imprezki, stalam się bezwzgledna.

 

Wiele się mowi o ludziach biednych i wielu wokół siebie się widzi. I wielu nie, bo nie wychodza z ukrycia. I czasem trudno jest odróżnić biedaka od cwaniaka lub człowieka, który taki a nie inny system zycia sobie wybral. Trzeba ludziom pomagac- mnie tez kiedys ludzie pomogli i będę zawsze o tym pamiętać. Nie zawsze jest możliwość natychmiastowego rewanżu. Ale w dłuższej perspektywie czasu zawsze taka okoliczność się znajdzie. Przekonalam się o tym.

 

Ale stanowczo jestem przeciwna sponsorowaniu nieudacznictwa. Wiele takich ludzi, którym się niby to zle wiedzie, jest doskonale zorientowana jak dziala system zasiłków, rent i jak się do tego dorwac. Sa to ludzie, którzy cala swoja energie koncentruja na tym jak nie pracowac. Bo nie będą pracowac za 1000 zl. Moja przyjaciolka, wlascicielka sklepu od wielu miesięcy poszukuje uczciwego pracownika, nie placac wcale tak malo. Biorac pod uwage, ze praca nie jest specjalnie skomplikowana. Wczesniej czy pozniej jest okradziona, pracownik idzie w cug i w tango albo siedzi na zapleczu i się obija i sama musi pogonic mu kota.

 

Doświadczenie dłużnika jakie zdobylam pozwala mi na zrozumienie wierzyciela, jakim czasem bywam ostatnio. Wiem, ze zawsze można splate negocjowac, nawet w banku czy u komornika, można rozłożyć dlug na raty, wiem, ze sa ludzie dla których dług jest rzecza swieta i takim warto pomagac, nawet jeśli na zwrot tego długu przyjdzie poczekac. Ale i znam jegomościa, który jest winien mojemu przyjacielowi spore sumy pieniędzy i bezczelnie w twarz mowi mu- nie mam…..Tamten jest bezsilny, jegomość mieszka w domku pod Warszawa…..razem pracuja. Co z takim robic?

 

Jestem rowniez  przeciwnikiem podejścia faryzejskiego do długów czy pomocy finansowej. Otoz często ludzie robia takie akcje pomocy gwoli poprawy swojego samopoczucia. Nie cierpie zbiorek pieniędzy tam gdzie sa konieczne rozwiązania systemowe a brak ich wynika ze zlego zarzadzania. Nie daje ich tam, gdzie wpadna w „czarna dziure”. Nawet pomagając psom ze schroniska w ramach wirtualnych adopcji place na konkretne psy a nie na konto TOZ. Dostaje niestrawności na widok akcji charytatywnych, które lada moment rusza cala para na czele z balami „elyty”. I znow setki „dobrych pan” będę kwestowac na dzieci w sierocińcach. Gwoli prawdy wiele sierot można by wysłać z powodzeniem za granice gdzie czekaja na nie rodziny bezdzietne, zapewniające dobre warunki - gdyby udalo się bardziej sprawnie odbierac sadownie prawa rodzicielskie ludziom nieopowiedzialnym i menelom.

 

A jeszcze nie tak dawno kwitly sobie kolo mnie wrzosy. Na pohybel zimie i ciemnościom….

kaas : :
lis 26 2005 a w onecie......
Komentarze: 4

Dzień bez Onetu to dzień stracony. Jak zwykle śledzę w którym to mieście będzie dziś rozpędzana parada równości. Co z becikowym, jak mają się moherowe berety. Do steku bzdur doszedł jeszcze inny bzdet- dziś Dzień Bez Kupowania.

 

Z perspektywy 1260 km od tego kraju takie wiadomości, iście egzotyczne są całkiem zabawne. Wydawać by się mogło, że najważniejszym punktem programu w tym skołatanym całkiem kraju są przemarsze pedałów ( ciekawe, czy teraz jakiś kochający inaczej puści na mnie stek wyzwisk????). Na pedałków i lesby czeka horda Młodzieży Wszechpolskiej, zamiast sobie w weekend turystycznie pojeździć na rowerkach jak młodzież wszechbelgijska, albo pograć w kręgle, nie przymierzając.....

 

Z kolei patrząc na tutejsze dzieci, których kolor skóry jest na ogół śniady, coraz bardziej jestem za becikowym a przeciw importowi obcego kulturowo społeczeństwa, które wyrośnie i będzie nosiło chusty. Obawa jest całkiem uzasadniona, bo w gazetach holenderskich pojawił się dowcip, który ostatnio tłumaczyliśmy na lekcji. Tam jest takich dwóch facecików, komentujących najważniejsze wydarzenia i Hokke mówi do Sukkego- kupiłem sobie nowy samochód a Sukke odpowiada- jak to dobrze, że koło ciebie nie mieszkają Francuzi.....

I jestem za becikowym, co by nie powiedzieć. Nie jest to kolosalna suma, ale na wyprawkę starczy. Fakt, może się zdarzyć że te pieniądze dostanie żona milionera, przestępcy, ojciec, który zaraz przepije, matka, która potajemnie wyśle swoje dziecko za granicę. Zawsze jest margines anomalii w każdym działaniu. Ale jestem za wyprawkami dla dzieci. W większości przypadków dzieci rodzą się w młodych rodzinach na dorobku i jest to pokaźna pozycja w budżecie. A stare panny, pseudowyzwolone feminiski, czy bezdzietne bizneswoman  a już na pewno faceci powinni siedzieć cicho, bo to nie ich sprawa. Na tejże lekcji przerabialiśmy artykuł o pewnym Belgu, który został ojcem 30 dzieci a 31 w drodze. Ma on 3 baby z którymi mieszka i wszyscy stanowią zgraną gromadkę. Facet dostaje na nich od państwa 4000€, kwota może nie za wielka ale jak 3 baby rządzą w domu- podobno są w wielkiej przyjaźni, to i ugotują oszczędnie. Przy okazji dowiedziałam się, że po holendersku sperma to zood.

 

O ile te dwie pierwsze informacje mają służyć robieniu propagandy w duchu komuny  to informacja o Dniu Bez Kupowania jest całkiem bez sensu. Zresztą ludzie też sobie robią z tego jaja. Kolejna zadyma jakichś grup anty, które nie wiadomo do czego mogą ludzi namawiać.

 

A w Belgii zaczął padać śnieg. Lecą wielkie płaty, śnieg jest mokry i pewnie zaraz się stopi. I co będę dziś robiła w taki piekny dzień? Otóż pojadę po zakupy, na pohybel wszelkiej maści antyglobalistom.

A wczoraj wieczorem moje podwórko wygladało tak:

 

kaas : :
lis 20 2005 różne sprawy
Komentarze: 2

Po tych dniach złowieszczych wpadłam na jednen pomysł- zaczęłam szydełkować beret. Kupiłam sobie wczoraj w Turnhout ładną wełnę. I kwestią zgadnięcia jest jaki to jest gatunek. Wszyscy wiedzą? Tak. Macie racje. Moher. Będzie jak przyjadę na święta do kraju jak znalazł....

Rozmyślałam nad komentarzami Bmp, jakkolwiek „ja pierdolę” jest dosadne, ale w tym wypadku wieloznaczne. Ale ogólnie trafne. Tak w ogóle Bmp fajnie  że udało Ci się znaleźć jakieś wyjście awaryjne. Pojedziesz sobie i pożyjesz. Opuścisz ten padół łez i niemocy. Oby kontrakt okazał się odpowiednio długi i aby dało się zarobić na przykład na rejs do Rio de Janeiro.

O tym rejsie do Rio wspomniała mi moja przyjaciółka z letniego rejsu na szkiery, która wpadła do mnie na weekend. Wiesz, mówiła- chciałabym dożyć czasów aby jeszcze tam popłynąć. W przyszłym roku będzie chyba już sternikiem morskim. Mija tydzień jako odjechała. Żal.

Ale dziś przyjeżdżają 3 inne dziewczyny. W ten sposób pomagam mojej warszawskiej firmie, bo nie musi płacić za hotel a moja firma tutejsza organizuje szkolenie. Dziewczyny płacą tylko za kurs, będą spały u mnie, mają przywieźć prawdziwą kaszankę, biały ser i hermetycznie zamkniętą kapustę kiszoną, bo tutejszy zuurkool w niewielkim stopniu ją przypomina. 16 grudnia jest Christmas Party i każdy z przedstawicieli z różnych krajów ma przygotować jakąś potrawę regionalną. Ja najprawdopodobniej zrobię pierogi z kapustą i grzybami. A może i makowca jak przywiozą mak w puszce? Barszczyk będą robili inni. Karpia nie będzie bo nie ma w sklepach a śledzie to żadna atrakcja. Ogólnie babki przyjeżdżające są dość równe więc myślę, że nie będzie problemu.

 

Czytałam dzisiaj znów na temat marszu równości. Onet jak zwykle podpuszcza....Kolejne robienie wody z mózgu i bicie piany. Tutaj ciągle coś takiego się kotłuje i nikt nic z tego sobie nie robi. Ostatnio jak z Młodą byłyśmy w Ostendzie...ta cholerna Ostenda, no tak , ale jak człowiek lubi pływać to nie będzie jezdził gdzie indziej..... i widziałyśmy dwóch facetów idących za rączki. Młode chłopaki, żadnego seksu, tak ot sobie szli. I naprawdę nikt na to nawet nie spojrzał. W telewizji pokazywali nie tak dawno jakiś film ze ślubów. Był ślub normalny a zaraz potem pobierały się dwie lesbijki, notabene jedna w garniturze, przebrana za faceta i krótko ostrzyżona. Druga w sukni. Nie wiem, jak to zostało rozstrzygnięte, może i mówili, ale za słabo znam jeszcze holenderski. Czy ustalały to drogą losowania?

 

Wczoraj zrobiła się zima, taka jednodniowa. Dziś jest już cieplej, ale i wilgotniej. Pracy mam huk, bo oprócz dziewczyn szykuję prezentację na seminarium. A więc do miłego. Zadnych polemik na razie. I tak każdy swoje wie. Tot ziens jak mówią Flamandowie.

A na dole Ostenda:

 

 

 

 

 

kaas : :
lis 19 2005 a więc....
Komentarze: 4

Uważam, że zawsze lepiej jest prowokować dyskusję niż zanudzać. Nie jestem primadonną, która obrażona schodzi ze sceny, bo dostała za mało oklasków, Uważam dyskusję za potrzebną, dlatego się w nią włączam.

 

Komentarze Iwci wykasowałam bo były idiotyczne. I zrobiłam to tylko dlatego, bo nie chciałam aby sprawa się wlokła na zasadzie kostek domina i pociągała za sobą mnóstwo komentarzy, ze strony innych osób z bloga niekoniecznie życzliwych Iwci czy przypadkowych czytelników. Uważam, że każdy ma prawo od czasu do czasu walnąć coś niekoniecznie z sensem.

A idzie w zaparte i wali dalej, snując jakieś mętne i pseudointelektualne dywagacje - vide jej komentarz do poprzedniej notki- co napisałam a czego nie napisałam.... No tak, pisała, że nie ma co w sobotę robić.....hmmmmm, więc zajęła się mną.....

 

Dziś jadąc na nasze zwykłe sobotnie zakupy z Młodą opowiedziałam jej o całej historii. Była lekko zdziwiona, ale gdy spytałam czy zgadza się z tą opinią, zawartą w moim zdaniu, cytuję siebie Oni sa mocno po 20 i odnosze wrazenie, ze zyja w szklanych kloszach, gdzie nikt nic nigdzie nie musi. Sami będą kiedys zbierac owoce swojego egoizmu i nieodpowiedzialności w przyszłym zyciu

 

Powiedziała, że jest w tym dużo racji. Abstrahując od tego, że pogodziłyśmy się tego samego dnia, kiedy pisałam notkę- nasze burze z Młodą są ostre i szybkie, ale też i zazwyczaj szybko się kończą, to stwierdziła, ze faktycznie sporo jej rówieśników nie ma pomysłów na życie ani nie podchodzi do niego poważnie. Faceci są nieodpowiedzialni, bo często spotykając się z dziewczyną, niby na serio, uwodzą również inne, ludzie w imię zabawy i nieustannych balang zawalają studia, zaczynają kilka kierunków i ich nie kończą, a czasem za ich studia zaoczne płacą rodzice. Potrafią tylko narzekać, nie mają jakichś zdecydowanych planów. Podała mi kilka przykładów mniej lub bardziej trafnych decyzji życiowych, będących udziałem jej kolegów. Nie chcę tego ujawniać, bo nie mam prawa opisywać konkretnych sytuacji z udziałem konkretnych ludzi, ale brzmi to niewesoło.

Co do łączenia pracy z nauką to jest to aktualnie prawie regułą. Prawie każdy pracuje. Nikomu się nie powodzi na ogół na tyle dobrze, że może spokojnie sobie odpuścić pracę, Często niektórzy przerywają studia i idą na zaoczne. Ludzie mają różne drogi życia i różne problemy. Znam też ludzi, którzy od razu zdecydowali się na studia zaoczne i zaczęli prace. Będąc na piątym roku mają już stanowiska kierownicze i służbowe samochody, pracując w jakichś agencjach.

Oczywiście nie wszyscy więc żyją w szklanych kloszach. Ale i wielu ich żyje. Mają gdzieś odpowiedzialność za siebie siedząc w zasobnych domach rodziców.

I takich ludzi miałam na myśli. Uważałam, ze tacy ludzie mogą mieć wpływ na pewne zachowania Młodej. To co pisałam to nie było objawienie. To były moje refleksje na konkretny temat, konkretną sytuację i konkretne osoby.

 

Iwcia wyrwała się jak Filip z konopii. Przyznam, ze w kontekście tego co nagadała na mój temat to doprawdy w tej chwili mało mnie interesuje jej męka egzystencjalna, jaką przechodzi chcąc zostać lekarzem. Sama wybrała ten kierunek studiów. Zawsze był ciężki. I nisko płatny. Zwłaszcza w Polsce. Ale nic mi do tego. Nie mój cyrk i nie moje małpy.....

 

Sama przeżywa jakieś egzystencjalne męki i zadręcza innych. Matka próbuje ją w jakiś sposób bronić. Ale przed kim? Przede mną?? A czy ja jestem od załatwiania miejsc na stażach czy stypendiów? Czy jestem psychoterapeutą? Czy jestem jakimś guru.....Katem, dręczycielem....

To ja wywaliłam z bloga te notki aby uciąć bezsensowną sprawę. A tu okazuje się, że wiele osób uważa, że źle zrobiłam i jątrzy dalej......w tym nieszczęsna Iwcia

 

A teraz polecę. Będzie ostro. Iwciu, pani Iwciu sorry-proszę nie zajmować się moją skromną osobą, bo po pierwsze będę pisała to co mi się podoba i mi ślina na język przyniesie i nie musi się niekoniecznie pani podobać. Po drugie- zamiast wpatrywać się w swój wizerunek osoby świetnej i niezmiernie mądrej, proszę jednak spróbować zrobić coś ze sobą i swoim życiem. Wbrew pozorom nie jest Pani najbardziej poszkodowana przez system i zgredów. Nie jest pani pierwsza ani ostatnia, która kończy medycynę i ma ciężki start i małe perspektywy. Ale są i wyjątki. Wczoraj przyjechał do nas do firmy chłopak z Oslo. Polak po Gdańskiej Akademii Medycznej, zrobił doktorat w Polsce i przyjechał do nas na trzyletnie stypendium po doktoracie. Niewątpliwie czeka go okres trudny, bo trzyletniej rozłąki z żoną bo tu ona pracy nie znajdzie. A do Oslo to kawał drogi i kosztuje. Nie będą mogli się za często widywać. W rozmowie był pełen optymizmu i radości życia, że może się mu to poskłada do kupy.

 

Nie wiem czy dobrym pomysłem jest wysyłanie mnie do psychiatry. Zaznaczam przyszłym czytelnikom, że ja takich chwytów nie praktykuję i nie jest to dowód na brak „pazura” z mojej strony, jak mawia Harley, ale prosta grzeczność i przyzwoitość. Urażona ambicja to jeszcze nie powód aby takich chwytów się imać.......

Zaznaczam, że więcej komentarzy nie zamierzam kasować. Ku uciesze gawiedzi. Wiec zapraszam......

 

kaas : :
lis 19 2005 last but not least.....
Komentarze: 8

Bardzo dziękuję za miłe komentarze. I te mniej miłe też.

Popielatko mnie zirytowało przede wszystkim to, że w żadnym momencie nie przypuściłam ataku na Iwcię a zostałam przez nią zaatakowana.A tym bardziej zdziwiłam się, bo swego czasu prowadziłam korespondencję z Fanaberką, prywatnie bardzo ją polubiłam, nie znając jej osobiście i słysząc od jej córki, że wychowaliśmy młodzież bez miłości i ona ma ciężki życie, po prostu mnie wkurzyło. Jak mozna tak deprecjonować jej działanie swoimi opiniami, publicznymi przecież w końcu, rolę i zasługi swojej matki, która tutaj na blogach jet osobą znaną? I od tego się zaczęło.Uważam, że nikt nie ma prawa krytykować poprzedniego pokolenia za własne wybory, udane lub nie. Człowiek o swoim życiu decyduje sam. I to chciałam Iwci przekazać.

Martyniu, nie umiem się tu zaaklimatyzować, bo mnie nie bawi słabość i ckliwy romantyzm jaki w wielu blogach dominuje i jest raczej mile widziany i popularny. O moje szczęście i jakość życia muszę walczyć od wielu lat. Raz wygrywam a raz nie- ale nie poddaję się..... Czuję się odpowiedzialna nie tylko za siebie, ale również za dom, poczucie spokoju i standard życia mój i mojej rodziny. Nie mam silnego męskiego ramienia co nie znaczy, że jestem babochłopem i sprawy uczuciowe są mi obce. I wierz mi- też słucham SDM i lubię. Ale ja w odróżnieniu do Ciebie muszę znać ceny masła......

Errad- piszesz bardzo fajnie,nie komentuję tego, bo opowiadań się nie komentuje. Ja nie jestem humanistką i tak nie potrafię.... Jesteś jeszcze stosunkowo nowy na tym blokowisku ale poczekaj....jesli coś napiszesz niepopularnego to oberwiesz po uszach.....

Mateut, dziękuję, jesteś sympatycznym człowiekiem. Odnoszę wrażenie, że w realu całkiem fajnie mysmy się dogadali....

 


 

kaas : :