Archiwum marzec 2005, strona 1


mar 18 2005 u Wielkiego Brata
Komentarze: 3

Dostaje tutaj dziwne rzeczy. Najpierw dowiaduje sie, ze moj adres mailowy jest calkowicie jawny, ponoc nagrywaja moje maile z poczty sluzbowej a potem dostaje dziwne rzeczy, ze powstala komisja do ochrony moich danych osobowych. Wielki Brat ma ciekawe sposoby na to, aby ludzi otępić. Przyznam, ze listy do Polski wysylam ze strony WWW, a nie ze służbowego adresu.

 

 W przyszłym tygodniu po swietach spodziewam się wizyty policjanta. Taki tu zwyczaj, na wizyte umawia się wieczorem i przychodzi aby sprawdzic czy dany człowiek tu rzeczywiście mieszka. To u nich normalne i nikt się  temu nie dziwi. Ale mnie zawsze szokuje widok suki jeżdżącej po osiedlu- coz, mam skojarzenia czy komus mordy nie obili….

 

Co jeszcze mnie rozbawilo- moje małżeńskie nazwisko jest nieważne, bo tu baby po slubie nie zmienaja nazwisk i jest to powszechne. Załatwiam sobie ubezpieczenie w czyms co jest kasa chorych chorych ma w nazwie socjalistyczne, ale z socjalizmem nie ma wiele wspolnego.

 

Mat napisal do mnie, B przyjezdza- chyba, jak mu bryka nie nawali, jest to już pojazd leciwy. Patrze na codziennie przepływające kanalkiem barki, niektóre wielkie jak statki i marzy mi się rejs. Wierze, ze uda mi się pojechac w tym roku na morze…..mam obiecane.

 

Sąsiedztwo wody ciagle mnie tak rejsowo nastraja. Chodze nad kanalek z psami na spacery i zawsze znajda cos w czym można się wytarzac. Pływają barki ogromne z weglem, az dziw, ze takie wielkie daja rade przepływać w tym stosunkowo małym kanale.

 

Chce jechac w swieta do Ostendy pooglądać morze- z bliska….

 

kaas : :
mar 16 2005 kryzys w pisaniu
Komentarze: 7

Pogoda w Belgii jest rewelacyjna. Dziś na moim termometrze zanotowałam 19 stopni, ptaki śpiewają jak wściekłe, okna pootwierane. Wysłałam wczoraj Młodą do Polski na święta. Sama nie chciałam się tłuc dwóch dni, więc zostałam w domu.Będę utrzymywała więź rodzinną na Skype.

 

Może przełamię kryzys blogowy- po upadku blog.eur.org i niecnej postawy pana właściciela portalu niejakiego tomasso, jakoś przestałam mieć ochotę na pisanie. Na blogi.pl wchodzę, ale nie jestem tu zbyt „swoja”. Mam paru sympatycznych znajomych, ale czuję się tu marginalnie. Nie piszę rzeczy wzniosłych, wielkich ani też głębokich myśli, raczej takie pogaduchy życiowe. Są momenty, że odczuwam, że nikt tego nie czyta.

 

Mam teraz całkiem inne problemy- choćby konieczność całodziennego debatowania w obcym języku. Mój instytut to wieża Babel i większość ludzi jest spoza Belgii. Stąd z jednej strony jest łatwiej nie stresować się porażkami, wynikającymi z gadania po murzyńsku. Ale z drugiej znajomość języka nie rozwija się, bo to prawie dla wszystkich jest język drugi. Wracam czasem potwornie zmęczona i sama nie wiem czemu. Tak tu już jest, człowiek się koncentruje i nawet nie odczuwa, że skupienie męczy.

 

Święta wielkanocne to taki okres, że tutaj raczej wszyscy mówią o wyjeździe do swoich krajów, w sklepach mnóstwo gadżetów kurzych i zającowatych. Wczoraj testowałam z Młodą zająca na prezent z belgijskiej czekolady, która uchodzi za dobrą. Pod względem wytrzymałości na lot w plecaku. Niestety szarak nie przeżył, więc został pożarty wcześniej. Dziś Sabrina, taka młoda panienka od nas zapytana, gdzie wyjeżdża na święta powiedziała, że na Wyspy Dziewicze. Trochę mnie to zaskoczyło- jak bardzo nasz standard życia różni się od tutejszego. Mnie nawet nie przyszłoby do głowy, aby myśleć o wyjeździe w takie miejsce w ogóle.

 

Moja koleżanka z pokoju, Franceska kupuje meble, problem w tym, że od dwóch tygodni nie może się zdecydować- czy w IKEI czy w innym sklepie. Materac kupowała chyba ze 3 tygodnie i w mieszkaniu ma tylko łóżko i meble kuchenne, żadnego stołu. Włosi są niesamowcie rodzinni, jej mama dzwoni chyba codziennie do niej do pracy, ona wysyła zdjęcia łóżka, które kupiła czy też innych rzeczy. Konsultuje każdy duperel i widzę jak jej brak rodziców. Jest bardzo pracowitą dziewczyną, jak patrzę ile artykułów już przewaliła to jestem zaskoczona.

 

Wczoraj sprzątałam swoją chałupę a właściwie tylko living room. Sypialni zapewne nie dałabym rady. Nie jestem przyzwyczajona do sprzątania takich powierzchni. Jutro jak będzie pogoda to może wymyję okna. Nie były myte chyba od lat, są zacieki a do tej pory było zimno. Okien jest również sporo. Belgowie lubią duże okna.

 

Ozywiły się ptaki i słychać rano coś w rodzaju krzyków pawi. Chyba ktoś je tu hoduje. W ogóle przyrody sporo, latają czarne wiewiórki stadami, ganiają króliczki, ptaszki i robaczki. Sielsko anielsko tutaj. Może dlatego mam kryzys pisania, że mnie nic nie bulwersuje......

 

kaas : :
mar 11 2005 wydajnosc pracy
Komentarze: 0

Jesli mi ktos powie, ze na Zachodzie maja lepsza wydajnosc to powiem, ze pieprzy. Moja firma unijna zajmuje się wieloma rzeczami tylko nie praca. Codziennie mam informacje na temat:

-kiedy zrobic letnia balange w naszym zakładzie,

-dzis zebranie było calej załogi i dyskutowano czy ruchomy czas pracy jest zły, dla załogi ok., ale chyba dyrekcji się nie podoba-ludzie kantuja na godzinach,

-ciagle mnie gnębią o kalendarz szkolen. Szkolenia obejmuja miedzy innymi takie zagadnienia jak postępować z niesubordynowanymi pracownikami, szczerze mówiąc czemu nie…nie wiem, czy jest jak postępować z szefowa- przekwitajaca histeryczka- ale to na razie poki jestem tu w zgnilym kapitalizmie to mnie nie dotyczy. Mam nadzieje, ze jak wroce to szefowa przekwitnie ostatecznie…..

-w czasie herbatkowym nie należy organizowac zadnych spotkan ani umawiac się z ludzmi bo przeszkadza się pijacym herbate. Wczoraj dostalam maila od naszego szefa głównego, w kto rym przepraszal, ze z powodu seminarium herbatka odbedzie się w czasie pozniejszym.

 

Za 10 minut mam lunch. Umawiam się wtedy z dziewczyna z Polski i razem wymieniamy uwagi na temat ludzi i tutejszego systemu. System jest swietny w warunkach dobrobytu. W przypadku biedy i niedostatku jak u nas w mojej polskiej firmie ci ludzie potraciliby glowy. Nikt tu nawet nie probuje spekulowac na temat jak zaoszczędzić cokolwiek. U nas jak przychodzil papier to było święto, vide film Mis –„wyngiel przywiezli!!!!”. Tu jak mojej projekt liderce wspomniałam o tym, ze nie wiem czy ma sens drukowanie wszystkich 40 dyrektyw to popatrzyla na mnie dziwnie.

Wypożyczyłam wiertarke Metabo do domu i będę mocowac polki. Zrob to sam. Napisałam rozpaczliwy list do B, ze potrzebuje chlopa. I tak pomysli co chce…..

 

 

kaas : :
mar 10 2005 prostota życia
Komentarze: 3

Jedna rzecz w Belgii jest – zadziwiająca- mobilność. Może z tym się stykam, dlatego, że pracuję z ludźmi zatrudnionymi w urzędach unijnych to widać, że nikt tam nie zna dnia ani godziny. Nie wie, gdzie będzie pracował za rok. Tylko nieliczni mają stałe posady i stały etat. Dla większości ludzi koniecznością jest przeprowadzanie się co jakiś czas. Wynajmują mieszkania, kupują i sprzedają meble i sprzęty.

 

Strasznie fajny jest u nich system wyprzedaży. Rzeczy ulegają rotacji. Istnieje taka u nich siec sklepów Kringloopwinkels. Są tam takie lumpeksy ze wszystkim. Z jednej strony można znaleźć sakramencki szajs a z drugiej rzeczy całkiem dobre i nieużywane, niezbędne do domu. Dziś nabyłam za 5 € wieszak, który godzinę wcześniej widziałam w ekskluzywnym sklepie za 27 € i niewiele się różnił od nowego- bo co się może zniszczyć w wieszaku....do tego kubek ze świnią i świecznik.

Są tu niekiedy całkiem fantastyczne meble, w zasadzie antyki, pewnie z lat 70 a może takie robione na modłę..... Gdybym miała jakikolwiek transport natychmiast bym je zabrała do Polski. W typowych supermarketach są teraz nowoczesne proste kwadratowe szafki, z których można składać dowolne zestawy. Są pięknie wykonane, ale bez tej duszy i polotu.... W Kringloop są rzeczy zakręcone, toaletka z zabytkową szafką i trójskrzydłowym lustrem była do nabycia za całe 10 € - więc nie tak wiele....ale z prawdziwym bluesem.....

 

Jedna rzecz tu obowiązuje- prostota. Domki tu, na prowincji mają symetryczne kształty, olbrzymie okna bez firanek. Malutkie ogródki, niskie płotki, nie ma tych koszmarnych betonowo- siatkowych konstrukcji.....

 

Właśnie, każdy mi zaraz zarzuci, że się zachwycam i fascynuję...po prostu jest w tym jakaś logika. Jesteśmy zamożni, sortujemy śmiecie, szanujemy ciszę i życie sąsiedzkie- po miesiącu pobytu odczuwam jakąś taką psychiczną ulgę.....jestem wypoczęta..... czemu się nie zachwycać.....życie jest takie jak być powinno......

 

kaas : :
mar 09 2005 zal naszych......
Komentarze: 1

Wracam na blogi…po prawie miesiacu niepisania adaptowalam sie już do nowej sytuacji. Teraz wszystko powoli się stabilizuje. Mieszkam w za dużym mieszkaniu i zarabiam tak, ze starcza mi na zycie. Wychodze rano i śpiewają ptaki. W ciagu dnia mam cztery pory roku a teraz jest wiosna. Zaraz będzie jesien, bo nie ma dnia bez deszczu.

 

Jest mi jednak smutno. Słucham wiesci z kraju i nadal widze jakim pawiem jesteśmy jesteśmy papuga narodow. Siedze w samym sercu urzędów unijnych i proszę zgadnąć komu teraz się pomaga : komu- Rumunom, Bulgarom. To oni dostaja kontrakty kilkuletnie. Wcale nie musza się wysilac. Nie chca szerzyc ideologii i mądrzyć się, nikt tam nie ginie za ideologie. Tu, gdzie mieszkam sa enklawy rumunsko- bułgarskie. A Polakow jak na lekarstwo. I to na krótsze kontrakty i dystanse niż tamci…….

 

Kogo dalibóg obchodza nasze spory i afery? Sprawy naszych komisji i duch religijny…. Tu tez sa katolicy, chodze w niedziele na msze do tutejszej katedry. Nikt się z tym nie afiszuje, male miasteczko, na mszy jest ponad 100 osob……..po co ich ewangelizowac……

 

Smutno mi i zal tych , którzy pracując znacznie ciezej niż ci tutaj- nieprawda, tu wydajność jest znacznie nizsza niż u nas- wobec tego , co musimy zrobic i w jakich warunkach…..zarabiaja tak, aby nie pasc z nedzy. warunkach reszte rozkrada swolocz. Unia w tym nam nie pomoze.

kaas : :