Archiwum luty 2006, strona 3


lut 01 2006 jak zapedzic do pracy....
Komentarze: 1

A propos upierdliwcow sieciowych- to zaczyna się robic jakas plaga. Wyszlam dzis na kurs holenderskiego jak to zwykle w srody, nie było mnie chyba z godzine i wchodze na kompa a tam chyba z 6 siemek, hejkow, dzien dobry i witano. Zaczynam już mieć na to alergie. Ale mam komunikatory wlaczone, bo czasem ktos z kraju się do mnie odezwie a to dziewczyny zagadaja z pracy..Dzis dopadl mnie namolny osobnik, który zaczal pieprzyc jakies poezje. Kiedy mu zwróciłam uwage, ze może jednak inni pracuja o tej porze- odpisal ze ma wolne. Nie pomoglo. Napisałam, ze nie chce go banowac, ale jak nie da mi spokoju to będę chyba musiala. Nie wiem czy naprawde ludzie nie maja nic do roboty. Powoli mnie to wkurza gdyz codziennie wracam ledwo zywa i doprawdy nie mam już sily na cokolwiek. A taki balwan siedzi i nadaje na całego.

 

Pracuje na nowym sprzecie, który wymaga dotarcia. Aplikuje mu coraz to nowe probki i sama rozpedzam robote aby kupony odcinac od niej jak będę w kraju. Raz wychodzi a raz nie. Ale powoli zaczynam pojmowac filozofie pracy tego instrumentu.

 

Obiecałam, ze przeszkole ludzi ale powoli dostrzegam, ze tak naprawde niewiele z tego będzie. Ci ludzie sa na to zbyt leniwi- powod jest prosty. Albo maja stale kontrakty i olewaja robote na całego albo sa po prostu inteligentni inaczej. Nie, nie chodzi o to, ze jestem taka madra. Ale dla mnie jest rzecza oczywista, żeby się czegos nauczyc to trzeba kolo tego chodzic, pracowac, pytac i dokształcać się.

Wczoraj miałam dosc dziwna rozmowe z facetem odpowiedzialnym za te technike. Nazwijmy go G. On się na tym w ogole nie zna, ale nie ukrywa tego. Jest typem urzędasa i ma swoja dzialke, której pilnuje. Ale przynajmniej jest życzliwy i daje mi wolna reke. Ma technika. Technik niedawno dostal kontrakt na 4 lata i bimba robote bo mu przez 4 lata nic nie sa w stanie zrobic. G chce abym technika przeszkolila.

No i wczoraj była taka rozmowa:

ja- jeśli V chce abym go czegos nauczyla to czemu nie przychodzi i nie zajmuje się robota

G- bo on jest zajety,

Ja- ale wiesz ze jestem tutaj tylko 3 miesiace i nie mam zamiaru potem siedzieć po nocach aby go czegos nauczyc,

G- czy  chcesz aby V (czyli technik) cos ci zrobil,

Ja- oczywiście, dostaliśmy zlecenie, dosc spore, może warto aby poćwiczył raz ze mna

G- to musisz go o to poprosic

 

Zamurowalo mnie, ale wywaliłam : sorry misiu, ale w moim kraju gdzie biale niedzwiedzie lataja po ulicach, nie mam zamiaru prosić podleglego mi personelu, aby raczyl mi cos zrobic. System podległości jest taki, ze to ja wydaje polecenie a on jest od jego wykonania. Owszem, zawsze biore pod uwage, ze może mój technik mieć problemy czasow czy osobiste. Negocjuje z nim termin wykonania roboty, biore pod uwage, ze maz chory czy dziecko rozbilo nos. Ale to nie ja jestem petentem. Skoro u was tak się pracuje to bądź laskaw pozwolic mi zrobic te prace samej. Ale zapewniam cie, ze nikogo nie będę prosić. I wyszlam z pokoju.

 

G po jakims czasie się zastanowil. Zawołał mnie, poszliśmy do V. I tak jak mówiłam, powiedział, ze ma on się włączyć w prace nad realizacja tego zlecenia.

 

No i wyszlo na moje. Dzis okazalo się ze V zrobil rozeznanie co do prob i warunkow w jakich mamy je robic.A wiec wziął się za robote . Alleluja.

Kiedys myślałam, ze rzecza bardzo dobra jest to, ze kierownik nie ma wpływu bezpośredniego na finanse załogi a wiec nie zabierze premii, nie może straszyc ludzi. Tymczasem okazuje się ze w przypadku takich kontraktow, gdzie od pieniędzy jest kto inny i od pracy także również sa pewne wady systemu. Do nich należy to ze posiadacz kontraktu nawet w stopniu technika może pokazac tobie wala bo i tak mu nic nie możesz zrobic……….jesli tak chce.

 

 

kaas : :