Komentarze: 2
Jutro Sylwester. Jestem tak potwornie zmęczona psychicznie, że nie jestem w stanie nawet się cieszyć. Mam strasznego doła, gdy patrzę na moje mieszkanie, które powinnam wynająć i absolutnie tego sobie nie wyobrażam, żeby ktoś się tutaj plątał. Nie wiem, czy dotarły tam już moje dokumenty i czy rzeczywiście dostanę ten kontrakt. Napisałam maila z zapytaniem, czy już są moje papiery, ale odpowiedział automat, że adresat jest na urlopie, normalnie, zamknęli firmę na święta i Nowy Rok. Ogólnie odczuwam złość na siebie i strach. To nasila się zwłaszcza wieczorem. A z drugiej strony nie wyobrażam sobie powrotu tego co było, wegetacji i użerania się z szefową. To byłaby katastrofa.
Wczoraj bawiłam się świetnie na takim kameralnym spotkaniu towarzyskim z ludźmi z roku. Jak to jest, że teraz znakomicie się dogaduję z ludźmi z którymi stosunki miałam doprawdy średnie? Nie wiem czemu byłam wtedy jakaś wyizolowana od tego społeczeństwa. Teraz rozumiemy się świetnie. Wybawiłam się i na razie mi starczy. W ogóle dochodzę do wniosku, że zbyt mocno się zaangażowałam w moje małżeństwo i dmuchanie w domowe ognisko i zaniedbałam przez to wiele kontaktów a okazuje się, że są to bardzo sensowni ludzie i dobrze się rozumiemy.
Kiedyś marzyłam o powrocie idei spędzania Sylwestra w górach. Były zawsze niezobowiązujące, bez stroju formalnego i kreacji. Swetry, piwo i kiełbaski, czasem kulig. Udawały się zawsze.
W Warszawie Sylwestry spędzałam zazwyczaj w małym gronie lub w domu w czasie gdy byłam piękna i młoda i powinnam bywać na wielkich imprezach wśród ludzi. Niechęć do wielkich imprez pozostała mi do dziś.
Teraz najchętniej poszłabym spać o godzinie 10 i miała wszystko w d...... Nie mam kompletnie nastroju. Do tego B mnie wkurzył. Nawet nosi mnie aby mu walnąć jakiegoś maila, ale chyba się powstrzymam i oleję to. Mieliśmy się jutro spotkać i spędzić Nowy Rok razem, ale powoli tracę na to ochotę, po dzisiejszej gadce. Jak to jest, że człowiek, któremu się nie za bardzo udaje zamiast docenić i szanować moją troskę i chęć pomocy jeszcze stara się przy każdej okazji dowalić mi i obrazić. Mam dość jego nieszczerości i zakłamania. Autentycznie martwią mnie jego kłopoty ze zdrowiem. Wiem, że czuje się czasem nienajlepiej i ma powody do nerwów i zmartwień. Ale staram się być wyrozumiała i znosić jego humory w imię wieloletniej już chyba przyjaźni. Ale wszystko ma swoje granice. Chyba czas zacząć się cenić i nie próbować być krynicą miłosierdzia, gdy ktoś stara się dokopać......
Zobaczymy jakiego los mi da Sylwestra w tym roku.....