Archiwum grudzień 2004


gru 31 2004 sylwester- jaki będzie?
Komentarze: 2

Jutro Sylwester. Jestem tak potwornie zmęczona psychicznie, że nie jestem w stanie nawet się cieszyć. Mam strasznego doła, gdy patrzę na moje mieszkanie, które powinnam wynająć i absolutnie tego sobie nie wyobrażam, żeby ktoś się tutaj plątał. Nie wiem, czy dotarły tam już moje dokumenty i czy rzeczywiście dostanę ten kontrakt. Napisałam maila z zapytaniem, czy już są moje papiery, ale odpowiedział automat, że adresat jest na urlopie, normalnie, zamknęli firmę na święta i Nowy Rok. Ogólnie odczuwam złość na siebie i strach. To nasila się zwłaszcza wieczorem. A z drugiej strony nie wyobrażam sobie powrotu tego co było, wegetacji i użerania się z szefową. To byłaby katastrofa.

 

Wczoraj bawiłam się świetnie na takim kameralnym spotkaniu towarzyskim z ludźmi z roku. Jak to jest, że teraz znakomicie się dogaduję z ludźmi z którymi stosunki miałam doprawdy średnie? Nie wiem czemu byłam wtedy jakaś wyizolowana od tego społeczeństwa. Teraz rozumiemy się świetnie. Wybawiłam się i na razie mi starczy. W ogóle dochodzę do wniosku, że zbyt mocno się zaangażowałam w moje małżeństwo i dmuchanie w domowe ognisko i zaniedbałam przez to wiele kontaktów a okazuje się, że są to bardzo sensowni ludzie i dobrze się rozumiemy.

 

Kiedyś marzyłam o powrocie idei spędzania Sylwestra w górach. Były zawsze niezobowiązujące, bez stroju formalnego i kreacji. Swetry, piwo i kiełbaski, czasem kulig. Udawały się zawsze.

W Warszawie Sylwestry spędzałam zazwyczaj w małym gronie lub w domu w czasie gdy byłam piękna i młoda i powinnam bywać na wielkich imprezach wśród ludzi. Niechęć do wielkich imprez pozostała mi do dziś.

 

Teraz najchętniej poszłabym spać o godzinie 10 i miała wszystko w d...... Nie mam kompletnie nastroju. Do tego B mnie wkurzył. Nawet nosi mnie aby mu walnąć jakiegoś maila, ale chyba się powstrzymam i oleję to. Mieliśmy się jutro spotkać i spędzić Nowy Rok razem, ale powoli tracę na to ochotę, po dzisiejszej gadce. Jak to jest, że człowiek, któremu się nie za bardzo udaje zamiast docenić i szanować moją troskę i chęć pomocy jeszcze stara się przy każdej okazji dowalić mi i obrazić. Mam dość jego nieszczerości i zakłamania. Autentycznie martwią mnie jego kłopoty ze zdrowiem. Wiem, że czuje się czasem nienajlepiej i ma powody do nerwów i zmartwień. Ale staram się być wyrozumiała i znosić jego humory w imię wieloletniej już chyba przyjaźni. Ale wszystko ma swoje granice. Chyba czas zacząć się cenić i nie próbować być krynicą miłosierdzia, gdy ktoś stara się dokopać......

 

Zobaczymy jakiego los mi da Sylwestra w tym roku.....

 

kaas : :
gru 28 2004 noworoczne porządki
Komentarze: 3

Zbliża się już południe a ja jakoś nie mogę się wziąć za pościelenie łóżka. Ciągle kotłują się na nim psy a czasem i ja się walnę. Oj rozleniwiłam się przez te Święta niemożebnie. Wczoraj miałam z kolei wizytę mojego ulubionego kuzyna znad morza. Choć ma dość upierdliwą i gadatliwą żonkę to gdy przyjeżdża sam to można sobie fajnie nawet pogadać. Zawsze się lubiliśmy, choć niewątpliwie kiedyś różnie bywało. Teraz przyjechał do brata na koniec Świąt. Dość radykalnie pomógł mi odsyfić od trojanów kompa. W tej chwili jeszcze wywalam różne rzeczy, jakieś temporary internet files lub jakieś niepotrzebne pliki. Siedzieliśmy wczoraj prawie do północy.

 

Katar mnie dalej gnębi i nie pozwala na dziarskie wzięcie byka za rogi czyli selekcję ciuchów. Muszę to zrobić, choć czynność dla mnie, w jakimś stopniu sentymentalnego chomika jest bolesna i przykra. Do wielu szmat jestem emocjonalnie przywiązana, najlepiej byłoby, aby ktoś to zrobił za mnie a mi zamknął oczy. Aby się do tego przygotować, zabrałam się za archiwizowanie dokumentów. Zastanawiam się nad skanowaniem ich i zgraniem na CD, mam nawet taki specjalny program archiwizujący, ale czas raczej wolę poświęcić na coś innego. Więc papierzyska pójdą do specjalnie oznakowanego pudła, póki co.

 

Koło 10 zadzwonił Mat. Nie sądziłam, że się jeszcze odezwie do mnie w tym roku, zasadniczo miał dzwonić wczoraj. Ale jedzie dziś gdzieś daleko za granicę i pewnie musiał się spakować. Wczoraj zaczęłam odczuwać coś z syndromu trzeciej randki, czyli popłochu, że się już nie odezwie. Że zawsze mam wrażenie że nie jestem akceptowana, to taki gówniany kompleks, który zawsze zabija we mnie pewność siebie. Ale on jest taki stabilny, choć nie wiem, co myśli o naszej znajomości to widzę, że zachowuje się jak na razie bardzo odpowiedzialnie i bez zarzutu. Może to pierwszy prawdziwy facet, jakiego przyszło mi poznać w życiu? Nie zakłamany, przewrotny i oszukańczy dupek tylko prawdziwy mężczyzna- odpowiedzialny i ważący słowa..... Czasem mi się marzy, że po tych wszystkich fatalnych imitacjach chłopa, z jakimi się zetknęłam jak dotąd-los wreszcie da zażyć czegoś naprawdę sensownego.....

 

Rozmarzyłam się. A tu kartony czekają na papierzyska, wczoraj wywiozłam część książek z firmy, które u mnie zalegały. Więc niektóre półki stoją puste i ogólnie bałagan. Uciekam więc do porządkowania. A i trochę płytek też ponagrywam, coś skomponuję takiego sylwestrowego......

 

 

kaas : :
gru 24 2004 słoma z butów i życzenia
Komentarze: 1

Wczoraj kaczki piekły się do północy prawie więc zero możliwości wejścia w sieć. Dopiero dzisiaj czytam notki z naszego bloga i dalibóg, nie mam nawet czasu złożyć życzeń każdemu z osobna, więc zrobię to hurtowo.

 

Życzę wszystkim jak najmniej smutnych notek- a właściwie braku powodów, dla których te smutne notki powstają. Tym, co się chcą zaręczyć, miłej i życzliwej akceptacji rodziny. Tym, co cierpią z powodu nudnych imprez rodzinnych- aby były jak najkrótsze. Tym, co zerwali, myśli, że może na Sylwestra coś się da zainicjować, czasem tak się dzieje. Tym, co mają zbyt dużo obowiązków- odrobiny oddechu i luzu przy równie dobrych dochodach. A tym, co mają dobrze, aby mieli dobrze dalej a nawet jeszcze lepiej.

 

Nie mam jeszcze choinki, tradycyjnie kupuję ją w Wigilię, gdy kończą sprzedaż. Robię to z dwóch powodów- raz, że zazwyczaj za bezcen udaje mi się kupić śliczne i świeże drzewko a dwa, taka choinka powędruje na śmietnik w pierwszej kolejności a szkoda. Ubieramy z Młodą drzewko w tempie ekspresowym, góra godzina, więc jest i cieszy oko akurat przed wyjściem na Wigilię.

 

Dziś idziemy do ojca, niosę swój deputat. Potem wieczorem ma przyjść do mnie B. Jak w zeszłym roku.

 

A wczorajszy dzień był świetny, choć zaatakowała mnie paskudna infekcja- to od tego ciągłego jeżdżenia po mieście. Mat- bo tak będę nazywała mojego nowego sympatycznego znajomego- zaprosił mnie na kawkę i jako prezent podarował mi swoje dzieło z dedykacją. Byłam naprawdę wzruszona i rozradowana. Życzyliśmy sobie Wesołych Świąt, to świetny facet, powściągliwy, dowcipny, elegancki....rzecz jasna wszystko i tak czasem wychodzi w praniu, ale słoma z butów na ogół od razu......a tego nie zaobserwowałam......

 

Dostałam trochę życzeń mailem, powinnam odpisać, ale nie bardzo mam kiedy. Zrobię to dziś, jak się obrobię.....Nie dostałam życzeń od W, ale tego mogłam się spodziewać, a propos słomy z butów.

 

Rozczyn rośnie, zaraz będę gniotła makowce i puszczę ser na malakserze. Mam jeszcze mnóstwo do zrobienia- a więc jeszcze raz wszystkiego dobrego........

 

kaas : :
gru 21 2004 przed Świętami
Komentarze: 0

Zaglądam do różnych blogów, coś się dzieje. U mnie stanęło w miejscu. Nie mam nawet siły pisać, tak dużo sobie nawkładałam.....załatwiam dokumenty, siedzę w sklepie, szykując mięsa do pieczenia i pilnując pieca. Karkówka wymaga chyba z 1,5 godziny pieczenia. Potem druga i trzecia porcja i do domu...czasem koło północy. Obroty takie sobie, dzielnica niby ekskluzywna, ale sklep jest „daleko od szosy”. Właściwie wcale nie żałuję, że się za to wzięłam. Zdobywam praktyczną wiedzę o biznesie po polsku. Może kiedyś w coś zainwestuję?

 

Dopiero teraz widzę, jak bardzo supermarkety wykańczają takich drobnych sklepikarzy. Zawsze stałam po drugiej stronie lady. A teraz wiem, że ceny w hurtowni są niewiele niższe niż ceny detaliczne w supermarketach. Dobry towar jest drogi a do tego musi dochodzić marża. Obroty spadają, bo ludzie są biedni. I kółko się zamyka. Kapitalizm jest brutalny, nie da się ukryć.

 

Z drugiej strony prawie w 90% urządzam wigilię. A więc w antraktach wpadam po mąkę, jutro będę miała karpie, mam nadzieję, że w dzwonkach, w przeciwnym razie wypuszczam do Łazienek. Rano nastawiam grzybki na uszka i mak na makowce. Sernik zrobi się sam, mam malakser. Mimo wszystko w okolicy Świąt odzywa się we mnie taka zamazana kuchta, nie wyobrażam sobie gotowych dań typu karp z garmażerii. W tym roku wyjątek robimy dla barszczyku. Będzie Krakus z tekturki, po doprawieniu jest świetny.

 

Choinkę ubieramy 24 i nie zamierzam tego zwyczaju zmieniać. Wcześniejsze dekorowanie drzewka nie jest zgodne z duchem tradycji jaką wyznaję. Co prawda bardzo chętnie kupiłabym wreszcie sztuczną choinkę aby nie walczyć z dywanem, ale Młoda nie daje, jak zresztą co roku. Zdecydowanie preferuję świerk, pachnie ładnie i naturalnie. I też mi szkoda wycinanych drzewek, stąd zgoda na sztuczność.

 

Chciałabym wysłać resztę papierzysk przed Świętami- może i nawet się uda. Część i to ta ważniejsza już poszła. Coraz częściej martwię się, jak zdołam to wszystko zorganizować. Przybiera to u mnie formę jakiejś fobii, dziś na przykład miałam koszmarny sen jak okradli mi mieszkanie. Młoda mnie obudziła a ja rozglądałam się, jak w innej rzeczywistości. Poprzednio śniło mi się, że wyjechałam do jakiegoś dzikiego kraju, w tropiki i nie miałam ichniejszej waluty, co gorsza nie wiedziałam jak ona w ogóle wygląda. Chyba zaczynam mieć obsesje.

 

A wątek obyczajowy- no cóż, wszyscy są zalatani, niewiele ludzi się odzywa. Wierny jak nigdy B interesuje się co z moim pojazdem. Nawet nie mam czasu się z nim spotkać. Raczej nie sądzę, że przyjedzie na Wigilię, pewnie wpadnie w pierwszy dzień Świąt. Chyba ja po prostu teraz nie odczuwam potrzeby jakiejś więzi, przeciwnie, czuję, że by mi to przeszkadzało. Stare układy niewiele zmieniają, przyjaciele pozostają przyjaciółmi a ludzie obojętni odchodzą w niepamięć. Jak zniosłam tak wiele parszywych chwil to teraz gdy to się zmienia, spokojnie sobie dam radę......

Natomiast niezależnie co B zrobi to wiem, że nie będzie tego robił z wyrachowania. Bo gdy było mi źle w pewnych kwestiach był zawsze na zawołanie. Gdzieś się podziała tęsknota i emocje, może to i niedobrze. Ale nie sprawdzam już, czy buszuje w sieci, niech to robi jak chce i na zdrowie....może to i szkoda, ale tak jest zdecydowanie racjonalniej......

 

kaas : :
gru 14 2004 pomoc
Komentarze: 2

Dawno nie pisałam, z jednej strony mam głowę całkowicie zajętą sprawami załatwiania dokumentów a z drugiej wczoraj cały wieczór pisałam coś w stylu recenzji książki jaką ma zamiar wydać mój nowy wirtualny znajomy. Czuję się wyróżniona i przeczytałam jego dzieło z prawdziwą przyjemnością. Piszę z polotem i najważniejsze, że mu się chce. W gruncie rzeczy od kilku lat spotykam na swojej drodze ludzi, których szczytem marzeń jest popołudniowa drzemka.

 

Jest on fajnym człowiekiem, ale podejrzewam, że nie dla mnie. Owszem, spędziliśmy miłe popołudnie na uroczych i kulturalnych pogawędkach, przy kawce. Ale niestety zdaję sprawę że jest on zbyt uniwersalny i wszechstronny i jeśli w pewnym wieku- a jest to po 50- dobrze opanował arkana buszowania w sieci to ma świadomość możliwości wyboru. Jeszcze w trakcie korespondencji zastrzegał, że nie wyobraża sobie zaanektowania siebie w całości. Mnie prawdę mówiąc wcale o to nie chodzi, ale nie chcę znów mieć na plecach non stop oddechu konkurencji. Zwłaszcza, że ta potrafi pojawić się całkiem niespodziewanie......Więc staram się zachować postawę neutralną. Tym bardziej, że sytuacja mnie do tego poniekąd zmusza, mam na myśli wyjazd.....

 

Dziś odwalałam wizyty u lekarzy a to dopiero początek. Miłą niespodziankę sprawiła mi okulistka, że wypisała po angielsku wyniki badań i nie wzięła za to grosza. Są jeszcze porządni ludzie w tym kraju. Również RTG płuc wyszło ok., czyli póki co nie mam gruźlicy. Resztę będzie wiadomo chyba w czwartek. Może więc uda się papiery wysłać w piątek? Byłoby cudownie i zlazłby ze mnie ten stres, który mnie napastuje w różnych momentach.

 

Napadają mnie też różne schizy, z jednej strony czuję się wielka, że to właśnie mnie wybrali do tej unii, będę tam pracować i będę ważna jak diabli. Z drugiej mam obsesję, że nie pójdzie mi jak trzeba i dam ciała a potem bez ogródek pogonią mnie i wykopią. Myślę o tym, że może będzie mi się lepiej żyło a teraz każdy grosz liczę aż do granic absurdu. Myślę z prawdziwą męką o świętach i prezentach, co mam na przykład kupić takim dorastającym bratankom? Na to co by chcieli to mnie nie stać a wzdragam się przed kupowaniem byle g....A w sklepach się już zaczyna bieganina.....

 

Dziś oglądałam program o zwierzakach bezdomnych, to moja obsesja. Każdy, kto ma psa, który kiedyś był przybłędą gdy złapie tę nić porozumienia ze zwierzakiem, przestaje być obojętny na los innych porzuconych i bezpańskich psiaków. Mój pies ma świetną więź ze mną i z Młodą, doskonale zdaje sobie sprawę, jakiego miał farta w życiu. Nie jest szczególnie piękny, co więcej nie jest w ogóle rasowy. Ktoś go kiedyś wykopał, ma ślad po złamanym żebrze. Ma w sobie dużo pokory.

 

To prawda, że wiele gorzkich słów pada pod adresem osób zajmujących się psami czy setkami kotów. Że wariatki. Ci sami ludzie co krytykują podrzucają im kolejne sztuki i błędne koło się zamyka. Wiem jedno, że jak będę mogła i miała za co to z całą pewnością zamierzam wspierać te szalone kobiety. I wcale nie uważam, że kochają zwierzaki zamiast, bo ludzie ich nie akceptują. Trzeba mieć sporo determinacji aby wygodne życie zamienić na życie na ranczo ze stadem ujadających czworonogów........

 

kaas : :