Archiwum 13 stycznia 2004


sty 13 2004 taki zwykły styczniowy wieczór....
Komentarze: 0

Walczę z kaszlem, wirus zaatakował wszystkie dziewczyny ode mnie z pracy. Do tego miałam dziś pecha a z drugiej strony szczęście. Złapałam gumę w tej chlapie i byłam w jasnym płaszczu. Z przerażeniem myślałam o zmianie koła i konieczności taplania się w błocie. Podjechałam prawie na samej feldze do małego warsztatu. Facet początkowo był niechętny, ale jak zobaczył trzy załamane baby to wymiękł. Wracałam bez zapasu z duszą na ramieniu, bo w razie działania prawa serii- i drugiej gumy- mogłoby być kiepsko.....

 

Noszę się jak co roku z zamiarem przygotowania do rozebrania choinki. Jest w tym roku piękna i rozłożysta, ale jak to świerk, zaczyna się nie miłosiernie sypać mimo iż stoi w wodzie. Ale zawsze dla mnie to dramatyczny moment, zawsze staram się przedłużać życie choince, uwielbiam wieczorem te światełka w pokoju. Więc może jeszcze do weekendu dożyje, jak nie będzie się nieprzyzwoicie sypać.

 

Ciąglę myślę, że przez moje i B. infekcje nie możemy się spotkać. On teraz znów wylądował na antybiotykach i nadal chrypi. Cała radość ze spotkania pewnie prysłaby, bo ani on ani ja nie mamy na nic siły. Czuję się zmęczona i zobojętniała, zastanawiam się, że z wiekiem rośnie lenistwo. On jak sobie pomyśli, że ma jechać taki kawał do mnie i trwa to przy dobrych układach około godziny to mu się odechciewa. I vice versa, jak sobie pomyślę, że mam go później odwozić jadąc w tym błocie, bo mi się szkoda go zrobi a potem wracać- a wszystko to będzie trwało około godziny- również jestem na nie....cóż, wiek ma swoje prawa i zaczynam się zastanawiać, czy stać mnie jeszcze na jakiekolwiek szaleństwo......

 

 

kaas : :