Archiwum 08 lutego 2004


lut 08 2004 niesolidność....
Komentarze: 3

Cały dzień miałam nie najgorszy, ale kilka wydarzeń spowodowało to, że adrenalina mi skoczyła na maxa.

 

Wpieniona jestem moją niską asertywnością. Dziś zamontował mi facet dekoder AsterCity co podobno umożliwi mi oglądanie programów w wersji cyfrowej. Trzeba przyznać, że właściwie wzięli mnie gwałtem, tak naprawdę to nie mam ochoty oglądać HBO, nie mam na to czasu. Ale perspektywa, że i tak będę musiała sobie ten dekoder w końcu założyć a jego cena może wzrosnąć spowodowała, że się zdecydowałam. I tak rolują ludzi i mamią, że będzie niedługo 250 programów. A czy dam radę tyle tego oglądać ? Mam deczko starszawy telewizor i nie mam pojęcia czy ta jakość cyfrowa to będzie lepsza. Ponadto – to jest główny motyw, ciągle mi brak forsy, niby 15 zł/miesiąc to nie majątek ale zawsze.......

 

Druga osoba, która mnie wpieniła to Pan Narcyz, dawny mój przyjaciel. Siedział u mnie przez kilka lat i przyjeżdzał a ja go traktowałam jak prawdziwego przyjaciela z honorami i z piwkiem na deser. A teraz się przekonałam, że jemu po prostu chodziło o chatę, zwyczajnie o hotel free of charge. Znalazł sobie teraz lepszy lokal i zamiast po prostu przyznać mi się do tego, że sorry, ale teraz ma wikt i opierunek w lepszym stylu to udaje obrażonego, że niby jakieś śmichy chichy z niego sobie robiłam. Fakt, jest teraz z właścicielką lokalu a jest ona osobą zamożną, notabene uroczą i miłą osobą....ale sposób w jaki mnie potraktował jest nawet przez nią oceniony jako pożałowania godny......

 

A trzecia- a to zabolało mnie najbardziej, to mój współpracownik i przyjaciel z daleka, moja cicha sympatia. Jest współautorem pracy, która ma być w piątek oddana. Siedzę dniami i prawie nocami i oczy mi wysiadają przy kompie, praca jest już prawie gotowa.....miał wiele rzeczy zrobić, poprawić wysłałam mu mailem teksty z nadzieją, że będą na dziś gotowe. A on cóż, jeszcze w piątek  ze mną rozmawiał, żebym mu przysłała teksty więc koło północy przesyłka była gotowa. Dziś zaniepokojona brakiem maili i odpowiedzi zadzwoniłam i cóż....dowiedziałam się, że sobie ot tak po prostu wyjechał.....ma ponoć wrócić w środę.....to chyba żarty, zaraz zadzwoniłam na komórkę, nie, nie wściekłam się choć miałam wielką ochotę, siedział gdzieś, jakieś były hałasy...ogólnie jakiś luzik, nawet nie spytałam się gdzie jest i z kim.....co z korektą......twierdzi, że zdąży, ale chyba sobie ze mnie kpi.......sama będę musiała pokombinować, może starczy czasu.......

 

Nie, nie odezwę się więcej do niego, po prostu nie dam się już więcej wykorzystywać, nie będzie mowy o dalszej współpracy.......myślę, że chyba teraz mogę już pozwolić sobie na ignora.....wiele zainwestowałam w tę przyjaźń, wspólne wyjazdy. Przyznam, że nie jest to kwestia zazdrości, w końcu mam też kogoś z kim bywam, ale po prostu jakaś wzajemna rzetelność chyba obowiązuje.....

 

Tak, na ludziach bardzo można się zawieść...i myślę, że kiedyś pewnie bardzo bym z tego powodu rozpaczała. Zainwestowałam kupę serca i wysiłku, aby obaj czuli się u mnie i ze mną dobrze. Zlekceważyli mnie....i myślę, że to kolejna dla mnie lekcja życia.  Pewnie mam taki parszywy charakter, że niejedna osoba mnie zechce wyrolować i wleźć mi na łeb...ale może będę potrafiła się szybciej po tym pozbierać........

 

 

 

kaas : :