Archiwum 19 lutego 2004


lut 19 2004 telefony....
Komentarze: 2

Dawno nie pisałam, chyba jednym z powodów był mój wszechobecny dół związany z mnogością zajęć i roboty. Nie dawałam sobie rady z pracą bo po prostu zostałam z tym sama...właściwie to zawsze tak jest, że gdy naprawdę są sprawy istotne i ważkie to nie mam na kogo liczyć. Sklecić prawie stustronicowy raport samemu nie jest sprawą łatwą, ale powoli zmierzam ku końcowi. Zresztą co tu dużo gadać, naprawdę muszę sobie radzić sama, bo faceci to albo się mądrzą albo są niezdarni i zanim coś zdecydują to czas już dawno mija. Pewnie gdzieś są tacy, którzy potrafią myśleć i przewidywać, ale ja takich....nad czym ubolewam, nie znam.

 

Toteż dziś z pewną radością celebrowałam pączki w pracy. Zrobiłam sobie odrobinę przerwy i w pracy poszalałyśmy z moimi babami..... Teraz czuję się obżarta, ale większy optymizm we mnie wstąpił......podzielę się wiec dość dziwnymi telefonami które miały dziś miejsce.

 

Miałam dziś dwa dość dziwne telefony, jeden od faceta z którym kiedyś byłam, ale już nie jestem..na szczęście....a drugi od faceta, który mi się oświadczył. Zresztą oświadcza mi się co jakiś czas. Na ogół po pijaku.

 

Ten pierwszy, człowiek zamożny, raczej należałoby powiedzieć wręcz bogaty. Fakt, szarmancki dżentelmen  i facet  o wielkich doświadczeniach w materii męsko-damskiej. Niezmiernie pewien siebie....Kiedyś mi to było potrzebne – objawy adoracji i poczucia, że bywa się kobietą przynajmniej od czasu do czasu. Do momentu, kiedy zauważyłam, że on jednak jest potwornym sknerusem. W rozmowach telefonicznych  zawsze prezentował klasę a w czasie spotkań szyk i styl, garnitury od Armaniego, krawaty Pierre Cardin, no i opary perfum, począwszy od Hattrica, Bossa aż do innych. Kiedyś spotkałam go, kiedy byłam z koleżanką na grzybach, on też tam był, ale nie sam. Jakaś kobita pochylona pracowicie wrzucała grzybki do koszyka. Potem były telefony z cmokaskami do jakichś innych babek.....w pewnym momencie stało się to nudne i przewidywalne. Na szczęście wszystko delikatnie rozeszło się po kościach.....aksamitne rozstanie bez rozstania. Teraz dzwoni od czasu do czasu i prawi dusery.....a dziś mnie to nawet rozbawiło. Miał ochotę na pączuszki....dosłownie i w przenośni......

 

Drugi to chodzący brak akceptacji. Jest niskiego wzrostu, co u facetów na ogół jest jakimś strasznym kompleksem, ale u niego przyjął formę całkiem  absurdalną. Kompletnie nie ma do siebie zaufania i uważa się za nic niewartego. To prawda, jest sam, rodzice nie żyją,  z bratem i siostrą nie ma najlepszych układów. Za spełnienie uważa związek z kobietą na stałe i małżeństwo. Jest starym kawalerem. Nie wiem, dlaczego jakoś nie potrafi sobie kogoś znaleźć, uważam, że jednak facet zawsze wybiera i jest przez to uprzywilejowany. Bab jest mnóstwo i to do tego wolnych.....A gdy już w ostateczności wybierze kogoś to ta kobieta zazwyczaj go koszmarnie wykorzystuje, choruje, jest jakaś nieszczęśliwa i  później mi się żali...Jestem dla niego miła, bo jest mi go szkoda, ale to chyba zbyt daleko do planów matrymonialnych....on chyba zawziął się na mnie. Przyznam, że sama nie wiem, co robić, bo z jednej strony uważam go za dobrego człowieka i chcę mu pomóc, ale nie wyobrażam sobie z nim związku uczuciowego.....Oświadczyn jednak nie przyjęłam......

 

Taaa...faceci to jednak nieudany gatunek...choć jak zaznaczam, nie jestem feministką.

 

 

 

 

kaas : :