Archiwum 24 lutego 2004


lut 24 2004 żagle zimą
Komentarze: 3

Dzisiaj B się rozmarzył...zaczął wspominać o żaglach. Zimno jak cholera, psy nie chcą wychodzić na spacer bo śnieg i sól a temu się żagle zamarzyły...no cóż jest to jeden z przyjemniejszych walorów B. Posiada on bowiem łajbę własnej konstrukcji, twór przedpotopowy ale solidny i niezatapialny. Łajba jest nieco krowiasta i biorą ją nowe i dumne Tanga i Sasanki w abcugach, lecz nic nie zastąpi jej, kiedy nie ma wiatru. Płynie wówczas dumnie, nie ma to jak konstrukcyjne zdolności B, który ją zrobił sam....a tamte wydmuszki stoją.

Na łajbie spędziłam kilka rejsów. Kiedy po obronie pojechałam na Mazury był to mój pierwszy rejs po 20 latach, szaleństwo i obłęd. Romantyczne jezioro Stręgiel, szpanerskie Mikołajki, obsrane wysepki, kiedy moim jedynym marzeniem był kibelek pokładowy, kanały w deszczu, kaszanka na Mamrach....i zaskakujący Ryn. Na jednym rejsie jechał z nami pies. Na początku się bał, potem jak rasowy marynarz siadał na budzie, gdzie wyłożyłam mu śpiwór i kontemplował jeziora z góry. Drugi rok w zeszłym też był udany.....zresztą B jest właściwie znakomitym instruktorem bardzo się podciągnęłam w tym rzemiośle. Co prawda były i minusy. Znienawidziłam paszteciki w folii, taki małe okrągłe z pomidorem i wielkopolskie, cztery dni siedzieliśmy pod jakimś mostem, bo wiało niemożebnie.....

B był znakomity w przeciwieństwie do tego co czasem prezentuje tu w mieście. Gdzieś podziała się i wyparowała tam jego złość na świat i nieudane życie. Jest człowiekiem stworzonym do lata  a zima jest dla niego dopustem bożym.........tacy też są....

 

 

kaas : :