Komentarze: 5
Dzień dobry i zły...z jednej strony dwie miłe wiadomości, zaprzyjaźniona angielska firma chce poprzeć moje starania o stypendium oraz przyjęli moją publikację do pisma z porządnym impact factorem. Z drugiej strony ciężko chora mama bliskiej mi koleżanki oraz smęcenie kolegi B. Kolega B ma po prostu nadzwyczajny talent, aby człowieka totalnie zadołować. Lepiej mi się z nim pisze niż rozmawia. Wtedy jakby lepiej waży słowa.....
Z Młodą dywagowałyśmy dziś nad marnością facetów w ogólności. Ona ma również do czynienia z typami co najmniej dziwnymi.
Powracając do tematu „porządek” facet w domu powoduje zawsze jakiś bałagan. Przysłowiowe jest tu wspominanie o sikaniu obok muszli klozetowej, tak pięknie zobrazowane w filmie Schmidt. Do tego dochodzą walające się skarpetki wszędzie, po prostu wszędzie..... Gazety i książki na pralce. Odzwyczaiłam się od faceta rezydującego na stałe w moim domu. Pierwsze lata były bardzo ciężkie, brakowało mi koszul męskich do prasowania i zapachu męskich dezodorantów w łazience. Gdy przyjeżdża do mnie z wizytą W z lubością wdycham zapach jego wody toaletowej, co prawda gatunek używa nie najlepszy. Ale jest charakterystyczny i z nim mi się kojarzy. Natomiast zdecydowanie fantastyczne wody woził ze sobą Pan Narcyz, dopóki przyjeżdżał do mnie. B nie używa wód w ogóle i to jest jego błąd, facet po prostu musi się czymś psikać. Z kolei mecenas Pawian używał wód dość ogólnie dostępnych typu Hattrick a czasem nawet Brutal. Niemniej jednak miał on charakterystyczny zapach a może jego feromony mi bardzo podchodziły???
Prasowanie koszul lubiłam i nie sprawiało mi to przykrości. Nie lubię stert prasowania pościeli, mimo iż mam maglownicę. To zajęcie ogłupiające. Zazwyczaj siedzę gdy to robię i oglądam seriale. A więc jestem wtedy ogłupiona do kwadratu.
Moje dziecko jest w gruncie rzeczy straszliwym bałaganiarzem. Trochę to moja wina, bo jej pokój przypomina składowisko rzeczy różnych a meble są z epoki minionej. Gdyby nie kryzys to pewnie bym je wymieniła a tak oduczam moje dziecko estetyki. Widzę, że już jest abnegatem w zakresie wystroju pokoju. Gdybym była bogata to zapewne strzeliłabym jej jakiś komplecik i do tego rattanowe siedziska oraz tapety korespondujące z wystrojem wnętrza. A tak ma coś typu Koszalin i okleiła to różnymi złotymi myślami i sentencjami oraz wierszami. Do tego jest tak jak ja chomikiem i nie lubi wyrzucać czegokolwiek z domu.
Problem czystości dywanu rozstrzygnęły psy. W dużym pokoju oba grasują i się kłaczą ile wlezie. Staram się codziennie jeździć odkurzaczem, nawet w przypływie dobrego humoru sprzątam dywan szczotką ryżową.
Na balkonie zbieram plastikowe butelki aby je potem wynieść do śmietnika ekologicznego. Jestem fanką segregacji śmieci i segreguję co się da.
A jednak panuje u mnie swoisty porządek. I nie jest to wymuskane i wypindrzone wnętrze. To porządek ducha i pewien twórczy nieład. Jak któraś z nas ma coś do zrobienia na kompie to wszystko idzie w odstawkę, zlew puchnie od kubków, a na pralce znów leżą sterty ciuchów. Ale nie to jest najważniejsze. Porządek oznacza przyjazną atmosferę, każdy może wejść do kuchni i zrobić herbatę a jak są pierogi to każdy przybysz dostaje porcję. Gdy jestem zmęczona to czasem jakaś koleżanka Młodej pozmywa bez ceregieli a jak trzeba to wyrzuci mnie z kompa, przeprosiwszy uprzednio bo musi poszukać czegoś w sieci. Dziewczyny przyłażą czasem po prostu pogadać. Albo zawołają mnie do pokoju Młodej aby poczęstować colą. I nie ma facetów, którzy ośmieliliby się ten stan rzeczy krytykować.....