Archiwum 22 maja 2004


maj 22 2004 dwie sesje
Komentarze: 5

Jadę na rancho, decyzja jest nieodwołalna, na razie świeci słońce, trochę zimno, ale mam tam olejak. Biorę psy i chciałabym wrócić w niedzielę. Do tego doprowadziła mnie dzisiejsza postawa mojej Młodej. Miałam dziś scysję z nią, właściwie to jest kontynuacja tego , co dzieje się już od kilku dni.

 

Otóż nie może ona pojąć, że doba ma dwadzieścia cztery godziny , jakiś czas trzeba poświęcić na spanie, naukę i trochę zostaje na jedzenie, normalne sprawy, zakupy i rozrywkę. W różnych okresach czasu różnie się te proporcje układają. Niestety ona ma dość sztywny szablon postępowania, który polega na zbytnim wydłużaniu czasu rozrywki. Prowadzi to oczywiście do deficytu czasu potrzebnego na spanie i narasta w niej złość i agresja. Sama bezpośrednio nie daje sobie rady ze zmęczeniem , źle się czuje co z całą pewnością jest spowodowane niedospaniem. Wszelkie moje uwagi odbiera agresywnie, więc powoli przestaję się wypowiadać.

 

Wzięła na siebie zbyt dużo obowiązków. Przy jej braku dyscypliny widzę, że się nie wyrabia. Dwie sesje to jednak sporo roboty. Zamiast jednak wejrzeć w głąb duszy i zrobić bilans realnych możliwości zaczyna uciekać od problemów. Generuje to oczywiście następne. Odreagowuje je jeżdżąc mi po głowie i mając pretensję za wszystko.

 

Mam trochę naturę ofiary, często daję sobie wchodzić na głowę. Wydaje mi się, że w stosunku do ludzi, którzy coś dla mnie znaczą nie ma sensu być twarda, staram się rozumieć, wybaczać aż do bólu. Ale czasem i niestety coraz częściej odzywa się we mnie opór, związany z tym, że jednak muszę walczyć o swoje. Młoda w gruncie rzeczy nie widzi potrzeby zajmowania się w jakikolwiek sposób domem. Ostatnio wracam z pracy zmęczona nadchodzącą reorganizacją, mam sporo roboty. Kiedy tylko chcę pojechać z nią po zakupy to ona zasłania się brakiem czasu. A potem siedzą koleżanki wiele godzin i gadają o głupotach. Ponieważ się postawiłam i sama nie jeżdżę do supermarketów to w domu nic nie ma.

 

Jest uzależniona od towarzystwa a gdy nikogo nie ma ani sms, ani na gadu lub nikt nie dzwoni, czuje się nieswojo. W takim stanie wytrzymuje maksimum godzinę. Nie potrafi być sama.

 

Moje próby wytłumaczenia jej, że robiąc więcej niż inni powinna sobie inaczej rozplanować czas, spotykają się z agresją. Głupimi tępymi awanturami. Doceniam jej bystrość umysłu i inteligencję, ale nie potrafi ona zrozumieć, że źródłem sukcesów i postępu jest jednak praca. Brylowanie jest dobre na krótką metę.

 

Czasem sobie zadaję pytanie, jaką matką właściwie jestem? Staram się nie mieć przed nią żadnych tajemnic, choć wiem, że jej podejście do moich spraw jest czasem zbyt radykalne bo ona nie uznaje kompromisów. Oczywiście w jej przypadku i wieku relacje z ludźmi są oparte na innych zasadach dla mnie czasem nie do przyjęcia.

Niemniej jednak uważam, że czasem mi się należy trochę szacunku. Nie jestem matroną, która żąda hołdów. Ale tępię bezwzględnie wulgarne odnoszenie się do mnie.

 

No cóż, właściwie w smętnym nastroju jadę. Gadam z Młodą przez zęby. Ale muszę stąd się urwać......pokosić trawkę nową kosiarką, wywietrzyć psy i pomyśleć co nieco o moich relacjach z B....napisać coś do roboty.....podźwigać kamienie i wsadzić skalniaki.....Może humor mi się po tym poprawi........

 

 

kaas : :