Archiwum 19 lipca 2004


lip 19 2004 rejs is over - na razie
Komentarze: 2

No to po rejsie, przynajmniej jak na razie. Zobaczymy jak będzie dalej. Jedna rzecz mnie cieszy, że zyskałam jakąś kondycję. Choć wczoraj jechałam samochodem z B i czułam jakiś rodzaj przykurczu, nie miałam nic do ściskania w ręku, żadnego szota. Dziwne. Ale czuję, że naprawdę wypoczęłam, bo nie spałam jak zabita w samochodzie. To u mnie odruch, gdy jestem padnięta to zasypiam w każdym miejscu i to natychmiast, jak stwarza się okazja.

 

Mazury jednak są nie do zdarcia. Gdybym miała pływać po morzu to zapewne wściekłabym się, że widzę wokół tylko wodę. A tam są i porty i krzaczki i wysepki. W moim żeglowaniu nie widziałam nic romantycznego, że byliśmy z B we dwoje. Wyjazd ten mi pomógł o tyle, że potrafiłam zdefiniować wreszcie nasz układ. Stanowimy po prostu załogę. I to chyba jest układ dla mnie w tej chwili najlepszy.

 

Właściwie było wiele awantur, cóż, nie najlepsza pogoda, silne wiatry a do tego czasem awarie, ale jednak zawsze kończyło się to dobrze. Oboje zawsze wywalamy sobie kawę na ławę, gdy on przeginał to milkłam a on czuł, że zachował się głupio. Po prostu stwierdziłam, że lubię pływanie. I że niewiele w gruncie rzeczy do niego czuję.

 

Owszem, czasem targała mną jakaś forma zazdrości. Chował się z komórką, nie pokazywał co dostał, czasem z miną zagadkową ją wyłączał. Stwarzał jakieś preteksty tajemniczości, ale w końcu zaczęło mnie to irytować. Komórki mieliśmy wyłączone z uwagi na kłopoty z ładowaniem, nigdy nie siedzieliśmy w portach godzinami aby mogły się one dobrze naładować. Ponadto uciekałam przed zawracaniem mi tyłka przez szefową a ma ona do tego tendencje.....

 

Pływaliśmy naprawdę bardzo długo, czasem po 12 godzin, stąd też przemierzaliśmy znaczne obszary. Obejrzałam moje ukochane jezioro Dobskie z rezerwatem kormoranów. Dopłynęliśmy też do Węgorzewa. Silnik mimo wszystko nie zawiódł.  Kormorany są zawsze przedmiotem mojego niekłamanego podziwu. Wiele się mówi o mądrości natury ale jak to się dzieje, że wyprodukowała ptaka, który swoimi odchodami niszczy drzewa w takim stopniu, że sterczą tylko kikuty? Za każdym razem stanowi to dla mnie zagadkę. Do tego ptaki te skrzeczą, jakby piłowano drzewo lub gdaczę, piosenka Szczepanika jest z romantyzmem kormoranów przesadzona, choć istotnie latają w sznurach. Zresztą są w ogóle bardzo zdyscyplinowane ptaki.

 

Żołądek powoli dochodzi do siebie po puszkach, szczególnie wredne są paszteciki w aluminiowych puszeczkach, niby to wygodne, ale nafaszerowane konserwantami do oporu. Także słoiki są w dużych ilościach toksyczne, tęsknię za czymś świeżym i nie omieszkam dzisiaj pójść na bazarek po zieleninę i trochę owoców.

 

Powracając do B- cóż, faceci są dość beznadziejnie skonstruowani jeśli chodzi o zapotrzebowanie na baby. Optymalny układ dla siebie- jeśli się nie jest młodą laseczką- to jednak nauczyć się żyć samej i nie próbować na takiego liczyć, bo on wcześniej czy później będzie latał za innymi. Po co- trudno zgadnąć.... Mechanizm tego zachowania daje się tylko wytłumaczyć atawizmem tego gatunku.

 

B jest z jednej strony zaradny i silny, zapewne bez niego nie zdecydowałabym się na taki rejs popłynąć. Jest również człowiekiem opiekuńczym. Gdy o cokolwiek go poprosiłam w trakcie rejsu, miałam pewność, że nie zawiedzie. Ale ma zakonotowane pewne zachowania nie do zaakceptowania dla mnie. Pomysłem na poprawę swojego własnego ego jest dołowanie mnie a konkretnie udowadnianie mi, że się do niczego nie nadaję. Czasem próbował wprowadzać na jachcie dryl wojskowy. Takie zachowanie budzi u mnie odruch wymiotny, owszem zdaję sobie sprawę, że na łodzi musi być dyscyplina, bo często zależy od tego bezpieczeństwo a nawet zagrożenie życia. Ale zachowania typu czyszczenie zęzy szczoteczką do zębów ( to oczywiście przesada) i wszelkiego typu odruchy kapralskie są dla mnie nie do przyjęcia

( zresztą niejednokrotnie dawałam wyraz, że tego typu formacje mi nie odpowiadają). Takie postępowanie jest tylko odreagowaniem własnych kompleksów i fobii.

 

Jeszcze wczoraj wieczorem idąc spać sama pomyślałam z ulgą, że mogę wreszcie czuć się wyluzowana i nie mieć konieczności liczenia się z czyimiś humorami. B  powiedziałam, że ma prawo do wakacji ode mnie i niech się odezwie, gdy odpocznie. Bo ja tez zamierzam odpocząć od niego i jego frustracji......idę dziś na imprezkę, którą organizują ludzie z mojego dawnego roku.....

 

 

 

 

kaas : :