Archiwum 02 września 2004


wrz 02 2004 zerwanie
Komentarze: 6

Oj nie jest mi lekko, nie jest. Niby tak na co dzień się nic nie zmieniło, byłam w pracy, zaczyna się młyn, dostałam dobrą wiadomość, że według krajowego biura moja aplikacja została zakwalifikowana pozytywnie i mam duże szanse wyjechać, ale czuję się podle. Oczywiście na mój list do B nie dostałam odpowiedzi, zresztą tego się spodziewałam, bo musiałaby wyznać prawdę. A przecież nie o to mu chodziło.

 

Najgorsze jest to, że przecież nie mieszkałam z nim ani się codziennie nie widywaliśmy. Ale zawsze miałam możliwość kontaktu albo też on dzwonił a teraz narzuciłam sobie embargo. I ciężko jest mi z tym. Tłumaczę sobie, że każda następna próba kontaktu z nim z mojej strony jest bez sensu, bo raz, że nic nie wskóram a dwa, że będzie to znaczyło dalsze przyzwolenie na zakłamane i pólprawdziwe wzajemne stosunki. Będzie grzeczny i uprzejmy, ale nic ponadto i do tego szybko skończy rozmowę. Nie wiem ile czasu będzie kosztowało przyzwyczajenie się do stanu embarga na kontakty z nim, ale wiem, że jest to konieczność. Nie wiem czy jeszcze kiedykolwiek będę miała z nim kontakt, są jeszcze nierozliczone sprawy, ale jestem zdania, że przynajmniej miesiąc lub dwa przerwy jest konieczne, aby zaleczyć rany.

 

Czytam notki Konwalii z bloga eu.org o utracie pracy jej męża. Dlaczego ci faceci są tacy nieudaczni? Przecież utrata pracy przez młodego człowieka to jeszcze nie koniec świata, młody facet wcześniej czy później jak będzie szukał to znajdzie.....czego więc dręczy swoją młodą żonę głupotami....Byłam mężatką z wieloletnim stażem i zaiste reakcje jej męża są typowe- ucieczka od problemu a jej obwinianie się i chęć dobrego wypadnięcia przed rodziną przypomina mi czasy mojej młodości. Wiele lat upłynęło, abym zrozumiała, że nie należy tolerować nieudacznictwa chłopa, można być wsparciem, ale nie kozłem ofiarnym, nie należy obciążać się winą za jego niepowodzenia i olewać reakcje rodziny a przede wszystkim zminimalizować ich wpływ na własne sprawy rodzinne.

 

Dlatego właśnie staram się zerwać ostatecznie z B. Bo on mnie oszukuje i ja to widzę. Nie zamierzam więcej godzić się na to, aby wszystko było na jego warunkach czyli spotykamy się, gdy on ma czas, wysłuchiwać jak bardzo jest zajęty a widzę, że siedzi godzinami w necie (rok akademicki jakoś się jeszcze nie zaczął) i żebym nie miała nic do gadania. Żeby zamknąć mi jak to można nazwać...mordę......

 

Mam nadzieję, że będzie to ostatnia notka na jego temat. Trochę boli, jeszcze są świeże wspomnienia lata i wyjazdów, czasem zaleci w radiu jakiś przebój lata,  popatrzę na rzeczy, które dla mnie zrobił, choćby na działce.....i jakieś ostre ukłucie czuję......

 

Dlaczego kobiety są tak idiotycznie skonstruowane? Czemu muszą tak wywalać swoje uczucia i obnosić się z nimi. Faceci nie są tego w ogóle warci...jak mu źle to po prostu rejteruje, nie zastanawia się, czy  może w tym wszystkim nie ma przypadkiem odrobiny jego winy?

Czemu kobiety się ciągle tłumaczą ? A oni niekoniecznie......taki jeden z drugim potrafi robić świństwa zupełnie ostentacyjnie, krzywdzić z pełna premedytacją i robić z nas histeryczki, pomimo, że racja jest niejednokrotnie po naszej stronie.........

 

Konwalio, nie daj się. To prawda, to boli, ale problem znalezienia drugiej pracy jest wyłącznie jego problemem a nie Twoim. On nie chce odejść od ciebie, on chce ciebie podręczyć, aby się wyładować i sprzedać swoje negatywne emocje. Znam to, przez dłuższy czas praktykował to ze mną B.

 

 

kaas : :