Archiwum 22 września 2004


wrz 22 2004 Leader Price
Komentarze: 1

Wczoraj było nadspodziewanie miło u B. Odezwał się stary, poczciwy, takim jakim bywa i jakim go potrafię zaakceptować z przyjemnością. Chyba ucieszył się z mojej wizyty. Mnie w gruncie rzeczy już przeszło, mam ten koszmarny zwyczaj konfabulacji i dorabiania sobie ideologii. Stwarzania sobie ekstremalnych wizji. A rzeczy w realu wyglądają całkiem inaczej.

Zawsze wyobraźnia prowadziła mnie na manowce.

 

Dobrze mi to wczoraj zrobiło, ustawiłam sprawy we właściwych proporcjach. Wiem, że na za wiele nie mogę liczyć, ale też nie jest to w kategoriach odrzucenia i kary. On po prostu jest jaki jest i nic nie da się na to poradzić. Są pewne obiektywne przeszkody. Chcę, żeby mu się powiodło. Ale wiele zależy tu od niego samego. I chyba rozmawialiśmy dość szczerze.

 

Młoda pracuje jak szalona, nawet próbuję ją trochę przystopować. Czuje się źle i boli ją gardło. A mimo to siedzi z uczniami do późnego wieczora. Ma naprawdę talent pedagogiczny. Powinna zostać na uczelni, może zaproponują jej asystenturę. Z kolei to nędza i grosze. Najlepszy byłby wyjazd, póki nie jest z nikim na serio związana. Też o tym wie, ale to nie jest takie proste……

 

Wczoraj miałam dość śmieszne zakupy w Leader Price. Oczywiście pewnych rzeczy się tam nie kupuje, herbata jest na przykład świńska, wędliny mało zjadliwe a włosy raz mi mało nie wylazły po potraktowaniu ich farbą „Ines”. Miałam chyba zaćmienie umysłu, że nałożyłam sobie farbę stamtąd. Ale przed wypłatą ten sklep jest dla mnie wybawieniem i nadzieją przeżycia do pensji.

 

Wczoraj była oszałamiająca promocja kurczaków, rzecz jasna data przydatności miała upłynąć dzisiaj. Były po 2,8 zł za kilogram. Wszelkiej maści kurze bebechy i mięsa mielone również były w promocji. Nie wiem, czy były moczone w saletrach czy innych specyfikach, tak jak to pokazują w telewizji, ajk robią to w sklepach, dość, że zatargałam pewną ich ilość do domu. Chyba na nosa były nienajgorsze, ale jednak się wystraszyłam i doszłam do wniosku, że zrobię chińską potrawkę. Ze wszystkiego i od razu. Po obsmażeniu i dodaniu przyprawy Kotanyi były po prostu super, absolutna rewelacja. Do tego dodałam sproszkowane kanie i aromat grzybowy przyćmił wszysko. Obiadek będzie pycha.

 

Swoją drogą w żarciu jest sporo świństwa, wiem o tym, bo trochę w tym siedzę. Nawet świeże jogurciki są nawalone konserwantami i mogą stać miesiąc. Wszelkie przyprawy są farbowane a sosy sojowe są pędzone z dodatkiem kwasu solnego. Więc nie przeraża mnie wizja saletry, bo tak naprawdę to sami nie wiemy, jakie paskudztwa jemy, które kryją się w świetnie zapakowanych produktach. A parówki to cała skarbnica substytutów żarcia prawdziwego.

 

Jeśli jutro napiszę notkę to znaczy, że kurczaki były jednak świeże…….

 

 

kaas : :