Komentarze: 2
Nawet ostatnio niewiele piszę, bo moje życie kręci się wokół spraw wyjazdowych. Dokumenty, papiery, badania lekarskie- takie różne sprawy kręcą się wokół mnie i wypełniają mi czas. Do tego sporo znajomych jakoś się zaczęło kręcić, sezon życia towarzyskiego i imienin w całej pełni. Zaraz będą święta i trochę z przerażeniem obserwuję upływający czas. Jest go coraz mniej, czasem się budzę z myślą, czy zdążę ze wszystkim.
Wokół niewiele się zmieniło. Codziennie pani L dokarmia koty i łazi ze swoimi psami urągając na zimno, niesprawiedliwe życie i ogólną biedę. Ma rzeczywiście ciężko, matkę chorą na cukrzycę z demencją starczą i robiącą pod siebie. Syn siedzi i to nie tylko za jedną sprawę, ale kilka różnych. Dba o te swoje i w zasadzie blokowe koty. Są ładne i puchate i nie boją się psów. Zastanawiam się jakie szanse ma pani L. Ma bardzo ponure i smutne życie. Nawet jakby doszła do wniosku, że trzeba w życiu patrzeć optymistycznie to i tak nie ma żadnych podstaw aby z życia czerpać radość.
Zimno i ponuro się zrobiło wokół, taka niby to zima. Między blokami szaleją wiatry jak zwykle. Codziennie rano dozorczyni jęczy, że ją krzyż boli. Zawsze się skarży na zdrowie, może i nie za wiele go ma, to fakt. Nie tak dawno miała operację, leżała w szpitalu. Dwa lata temu miała żółtaczkę typu B. Zębów nie ma prawie wcale. Ma kiepsko, że musi pracować fizycznie. Sama nie wiem, co mogę powiedzieć. Czy dobrze, że musi myć klatkę schodową? Z jednej strony skoro myje to ma pracę, gdyby jej nie miała to byłoby dla niej gorzej? Więc nic nie mówię.
A do tego dziś spotkałam kogoś całkiem fajnego i wyjątkowego.