Archiwum 29 października 2005


paź 29 2005 psie sprawy
Komentarze: 0

Robię dzisiaj wszystko aby niewiele zrobić. Po prostu jednak brakowało mi odpoczynku i aby z czymś ruszyć energicznie do przodu. Muszę złapać wiatr w żagle. A jest to trudne, bo czeka mnie spora praca koncepcyjna. A takie rzeczy robi się dobrze jak człowiekowi zaskoczy. A mi jeszcze nie zaskoczyło, więc piorę, sprzątam, przekładam różne rzeczy, kupuję różne drobiazgi, chodzę z psami na spacery, odwirusowywuję komputer, zrobił się niesamowicie wołowaty.....

Do tego pogoda przednia, właściwie letnia. Chodzę w bluzkach z krótkimi rękawkami, bez skarpetek. Zakutane futra i swetrzyska na wystawach w sklepach wyglądają dość dziwnie w odniesieniu do ulicy, gdzie babki chodzą z gołymi plecami. Do tego zaczęły się już dekoracje bozonarodzeniowe. Od przynajmniej dwóch tygodni w Hobbylandzie, takim fajnym sklepie ogrodniczo-domowym gdzie zawsze kupuję kwiatki, poczesne miejsce zajmują bombki, plastikowe choinki, notabene sakramencko drogie jak i inne gadżety świąteczne tutaj. Mam nadzieję, że w Boże Narodzenie pojadę do Polski, nie zamierzam spotykać Sant Niklasa tylko naszego sympatycznego Mikołaja.

 

Pojechałam jak zwykle z psami na rowerze. One bardzo to lubią, gdy mogą za nim pobiec. Mieszkam we wsi i jest całkiem fajnie sobie pojechać ot tak sobie. Wlokę się powoli a moje niuniusie a zwłaszcza jamnior drepczą dzielnie za mną. Na ogół psy moje traktowane są z wyrozumiałością. Większość Belgów lubi zwierzaki i mogą one wchodzić wszędzie, nawet do sklepów z mięsem. Nie mówiąc już o eleganckich hotelach. Od lutego tylko dwie baby tutaj się przychrzaniły. Jedna w ogóle nie znosi czegokolwiek żywego, mieszka sama nieopodal w domu i chodzi zawsze rozmamłana. Gdy siedzi w chałupie to jest ok. Ale czasem wysadza ten swój rozczochrany łeb i woła do psów- phy, pyy, One na ogół to ignorują. Ale może dlatego ona nie lubi psów, bo obok niej mieszkają dwa takie russel teriery. Są to małe i niezwykle popularne tutaj pieski, ale wyjątkowo upierdliwe i szczekate. Jest to taki gatunek, że wydaje się, że w każdej chwili taki pies jest w stanie przyssać się do łydki, więc unikam starannie....I baby i tych terierów. Po prostu nie łażę tamtędy z psami.

 

Druga baba zaczepiła mnie dzisiaj. To całkiem dziwna historia, bo jechałam jak zwykle na rowerze a psy biegły za mną..I nagle zaczęła coś do mnie gulgotać w tym ichniejszym fatalnym narzeczu. Zazwyczaj kończę słowotok „I don’t understand Dutch language” i sprawa się ucina. Ale baba była zawzięta i zaczęła powtarzać- aj dont anderstend, aj dont anderstend. Pomyślałam sobie : czemuś się babsztylu czepiła. Siedzisz i łapiesz ze swoim chłopem ryby w kanale, co ci przeszkadzają moje psy. Ani do ciebie nie ida ani nie atakuja ani nie sikają. Lecą za mną i za rowerem. Jej chłop coś zaczął marudzić o psach na smyczy. Chciałam się spytać : debilu, czy wyobrażasz sobie jamnika na smyczy biegającego za rowerem. Pewnie urwałabym mu już dawno łeb. A tak niuniuś sobie dostojnie drepcze. Ale odpowiedziałam- tak , nie znam waszego języka i jakoś żyję tutaj, bez tego się da tu żyć. A nie ma zakazu jeżdżenia z psami na rowerze. Moje psy to nie degeneraty, które się wozi w koszykach jak wy to robicie i zakładacie im butki i kokardki. Mają paszporty i są legalnie. Mają adres. I będą biegały za rowerem jak będę sobie tego życzyła. Nie latają samopas tylko ze mną. To nie są dogi ani rottweilery ani amstaffy abyś się palancie bał- to już dodałam w myślach.

Trochę mi to popsuło humor, nie lubię takich sytuacji. Ale jeszcze bardziej to, że Kasperski wykrył 6 wirusów, komputer chodzi jak wół a na części Młodej wisiało od cholery filmów, które zgrałam i wywaliłam z dysku. Od razu poszedł szybciej. Może i z niego będą ludzie.......

 

kaas : :