Archiwum 11 listopada 2005


lis 11 2005 strajk
Komentarze: 1

Podobno strajk sie udal- napisal o tym do mnie facet, glowny organizator. Zreszta nie tylko do mnie, również do calej reszty ludzi na tych kontraktach przyszedł mail o sukcesie strajku i renegocjacji warunkow. Co z tego będzie- cholera wie….. Przeczytałam tez uważnie komentarz Jea6 z mojego bloxa pod którym podpisuje się obydwoma rekami. Oto on :

 

Zaloze sie ze wszyscy trzesa tylkami, zeby sie tylko nie narazic. Wszyscy marza po cichu o przedluzeniu kontraktu, zmianie statusu itp i wola nie wchodzic w konflikt z szefostwem (lub unijnym systemem). Ta sytuacja jest zreszta tym drugim na reke, chocby mazenia pracownikow byly zwyklymi mzonkami wola trzymac ich w niepewnosci i ludzic do konca zachowujac kontrole nad biedakami. A z takich mailowych protestow to oni sie smieja. Jakbyscie sie tak skrzykneli z innymi pracownikami zwlaszcza z nowych krajow czlonkowskich i zrobili manife, zaprosili dziennikarzy i narobili smrodu w mediach to byc moze zaczeliby sie z wami liczyc. Zobacz chociazby na podstawie ostatnich wypadkow we Francji, ze obojetnie jakie wladze maja wszystkich gleboko w dupie do momentu kiedy "zywiol ludzki" sie nie wkurwi i nie przywali. Tylko od takiego momentu jest mozliwosc zmian regul gry.

Ma racje piszac, ze ludzie marza o przedłużeniu kontraktow czy zmianie statusu, ale to jest typowe chyba dla wszystkich pracownikow na swiecie i we wszystkich instytucjach- konia z rzedem, gdy spotka się kogos kto nie chce awansowac. No, może u nas w Polsce gdy pracuja zony przy mezach, dla przyjemności, powolutku bez stresow. Kontrakty tutaj sa wyjatkowo korzystne finansowo. Wiec doping dodatkowy. Tu do tego jest jedna niedogodność- na ogol dochodzi problem organizowania wynajęcia mieszkania, czy załatwienia transportu gratow po skończonym kontrakcie do kraju…wiec lepiej wiedziec,  na czym się stoi. Fakt, te decyzje sa podejmowane zazwyczaj pod koniec pobytu delikwenta i to jest fatalne…..

 

Ale co do trzesienia tylkami to nie jest tak do konca. W gruncie rzeczy dostając kontrakt czasowy sa określone reguly gry. Nikt nie obiecuje stalego zatrudnienia. Znam wielu ludzi, którzy bynajmniej nie daja sobie włazić na leb i notorycznych tchorzy, bojących się w pracy własnego cienia, niezależnie od rodzaju kontraktu. Problem lezy w tym, ze ludzie pochodza z niezmiernie odległych stron Europy i tak jak u mnie, nie sa w stanie się skonsolidowac. Maja interesy calkiem rozbieżne. Na przykład moja Hiszpanka pracowac tutaj przyszla, majac u siebie porownywalna pensje. Przyjazd tutaj dla wielu ludzi nie oznacza Kanady de facto. Co innego dla demoludow. Tu sa doprawdy kokosy w porównaniu z tym, co mamy i możemy mieć w kraju.

 

Odnosze wrazenie, ze wszelkiego typu EPSA maja jeden cel- eliminacje i to glownie ludzi z nowych krajow czlonkowskich. Wiadomo, ze jest rzecza powszechna dosc kiepski poziom wiedzy z dziedziny historii Unii u ludzi zza Żelaznej Kurtyny. A jest to glowny punkt programu tego egzaminu. Inne testy, w tym verbal i numerical sa nie tyle trudne ile wymagaja specjalnych trickow. Z cala pewnością sa one do opanowania zdając po raz ktorys. Ale nie każdemu się chce.

 

Ja, niezależnie od wszystkiego mam w Polsce firme, do której mogę wrócić. Pewnie, ze to nie to- pisałam o tym wielokrotnie. Ale uwazam, ze dla mnie wieksza cene ma godność i wlasna duma niż srebrniki, bo kasa jest rzecza nabyta i nie zamierzam płaszczyć się przed zachodnimi mocodawcami z UE. Na razie obie strony spełniają warunki gry. Oni mi placa a ja pracuje. Jeśli firma uzna, ze mnie będzie potrzebowala i przedłuży kontrakt to ok. Jeśli nie to do widzenia. Nie zamierzam walczyc o nie swoje przywileje i bawic się w strajki. Bo one dotycza ludzi z Zachodu, to im teraz gorzej i ciezej jest tu się załapać i utrzymac. Ale i z czasem ludzie ze Wschodu będą mogli z nimi konkurowac. Wiec nie będę strzelac samoboja do wlasnej bramki.

 

Zabawy z czasowymi rekrutacjami to jest według mnie wylewanie dziecka z kapiela. Zwłaszcza w firmach, gdzie liczy się doświadczenie i wiedza. Kilka dni temu bylam w pewnej amerykańskiej firmie ( tak, Jea6, zgadzam się z Twoja ostatnia konkluzja i cos w tym kierunku robie….). Robia kokosy na organizowaniu szkolen. Ucza oprocz obsługi aparatury rzeczy podstawowych. Firmy zatrudniaja coraz to nowych ludzi a starszych stazem się zwalnia. Nowi nie umieja nic wiec trzeba ich szkolic. Kolko się zamyka i obrot kasy jest. Ten, kto wymyślił szkolenia jest geniuszem…..

 

Czy krawawy strajk w instytucjach unijnych jest możliwy- nie wiem sama. Tu się zarabia na bulki z maslem a nie na chleb. Czy wtedy człowiek ma ochote poświęcać zycie? Bardzo w to watpie, co najwyżej na jakis czas zmieni diete……..

 

 

kaas : :