Archiwum 05 maja 2006


maj 05 2006 moj dlugi weekend
Komentarze: 0

Aktualnie nie mam czasu na pisanie blogow w domu i moge tylko w pracy. W domu wskutek pieknej pogody izoluje się od kompa, biore rowerek i jade nad jeziorko/kanalek i biore psy. Zauważyłam, ze sa wybitnie niedopieszczone z tego powodu, ze siedza same dłużej. W ogole ostatnio ogłosiły strajk, ze nie chcą do domu i chowaja się pod samochody. W ramach protestu przeciwko zbyt krotkim spacerom.

 

Dzien 3 maja w mojej firmie minal w sposób interesujący. Poza wywieszeniem flag wszystkich członków Unii i napisu na billboardzie ze National Holiday - Poland, w stolowce serwowali tak zwana polska kuchnie i nasza ekipa malo nie padla ze smiechu. O ile można zaakceptowac kiełbasę z kiszona kapusta jako substytut bigosu – choc kielbasa powinna być pokrojona a nie w całości, łososia jako typowo polska rybe- hmmm, jadlam, był dobry, choc z daniami z kraju nad Wisla niewiele miał wspolnego - to całkowitym nieporozumieniem okazal się makaron po polsku. Były to normalne kluchy posypane czyms zielonym, bez zadnych dodatkow. Natomiast tego dnia serwowali sałatki gratis, co nie było pomysłem zlym.

 

Wiedza o konstytucji wśród moich kolegow była zerowa i sadzili, ze ten dzien to jakies kolejne zwycięstwo militarne nad Ruskimi. Ciekawe ze Finowie czcza swoje święto narodowe wlasnie z powodu takiego wydarzenia.

Z kolei 9 maja jest tutaj świętem unijnym, nie mającym nic wspolnego z zakończeniem II wojny Swiatowej ale z deklaracja Schumanna w kwestii zjednoczenia Europy. Dzieki temu można mieć dlugi weekend ale nieco pozniej.

 

No i mam powod do radosci- przyjezdza do mnie z wizyta mój drogi przyjaciel B. W związku z tym biore troche urlopu i jakby nie było, dam sobie odrobine luzu, co mi się w zasadzie należy. Znowu będziemy gotowac malze. Znow będzie bialy serek ze szczypiorkiem i smietana, co urosło już w moich oczach do dania kultowego. Mam bialy serek obiecany. I oczywiście znow pojedziemy sobie w rozne miejsca, które sa już w jakis sposób naszymi miejscami….

 

Odczuwam wreszcie jakis spokoj wewnętrzny i radość. Powoli wiem, na czym stoje. Chyba tak jest, ze jak człowiek jest zadowolony, to jakos traci loty do pisania. Czy oznacza to ze jak osiągnę pelnie szczęścia to mój blog ulegnie atrofii? Chyba nie, gdyz zawsze się wydarza cos absurdalnego…..

 

 

kaas : :