Najnowsze wpisy, strona 22


paź 18 2005 licho nie spi....
Komentarze: 2

Licho nie spi- wczoraj dostalismy ulotki aby byc czujnym. Od ostatniego szkolenia upłynęło zapewne zbyt wiele czasu i trzeba było przypomniec ze wrog czuwa. Tym wrogiem jest terrorysta, który fotografuje, siedzi za długo w samochodzie, przyglada się bacznie instalacjom i zagaduje. Co z nim trzeba zrobic- ano odpowiedz jest prosta- doniesc na niego….

 

Zauważyłam, ze z pewna częstotliwością sa emitowane takie informacje aby zakłócić poczucie bezpieczeństwa i spokoj ludzi, którzy maja nieporównywalny komfort zycia z jakimikolwiek grupami zawodowymi. Wiec trzeba ich uczulic na to, ze licho nie spi….

 

A w praktyce- gdy wyszlam dzis na teren firmy- notabene musze przyznac, ze znalazłam kilkanaście grzybow- w tym 7 rydzow- obejrzałam jakies spalone cieplarki. Okazalo się, ze była awaria jakiejs jednej cieplarki. To oczywiście spowodowalo dym. Staly w nich jakies syfy, na pewno trujące jak diabli. Na szczescie dzielne służby stanęły na wysokości zadania o czym uprzejmie doniesiono mi w mailu. Podkreślono szczególne zasługi co poniektórych członków załogi, które niewątpliwie nie pozostana bez znaczenia. Tak robi się polityke. Trzeba napiętnować wroga i pochwalic odważnych……

 

Skutki takiego dzialania owocuja w poczuciu zagrozenia ze strony społeczeństwa. A w gruncie rzeczy chodzi o to aby ktos na tym zbil kase i to nie mala. Dzis w Onecie przeczytałam notke, ze 5 Dunczykow śmiertelnie się zatrulo polskimi malinami. Komentarze rozbawily mnie do lez, sama na rancho hoduje maliny i jadam je ile wlezie. Zal mi, ze nie miałam możliwości skosztowania ich w tym roku. Glupie pismaki produkuja takie pierdoly i tak się wlasnie robi polityke. Jak napisano- wielu dostawcow malin wycofalo się z kontraktow. I o to chodzilo. Sa to takie glodne kawałki, ze az szkoda o tym pisac. Ale niestety licho nie spi.

 

Od lat chyba 12-13 zajmuje się praca z substancjami toksycznymi. Dbam o swój warsztat pracy, co roku robie badania okresowe i wyniki mam po byku. Nawet teraz sa swietne- przyznam, ze troche się obawiałam, czy zgnily dobrobyt w rownie zgnilym kapitalizmie mi nie zaszkodzil. A waze czasem straszliwe i rakotwórcze gowna.

Dostalam zlecenie- oficjalne zreszta- na tego typu analize. I okazalo się, ze wybuchla panika. Wymyslili ze miligramowe probki trzeba wazyc w wielkich gumowych rękawicach jakich używają nie przymierzając szklarze czy robotnicy budowlani. Dla wlasnego bezpieczeństwa…..Wściekłam się ale tylko wewnętrznie. Nauczona w poprzednim systemie nie otwierac geby, aby nie robic zbędnego ruchu powietrza zapytałam się zaprzyjaźnionej Hiszpanki co mam robic. W zyciu nie odwaze probki miligramowej w czyms takim. Zaproponowala to, co się tu praktykuje- jeśli zleceniodawca napisal instrukcje w której jest napisane, ze trzeba wazyc w czyms takim to niech zrobi to sam. I słusznie. Trzeba sprawe popchnąć dalej a niekoniecznie załatwić. Jak ktos preparuje bzdetne dokumenty to niech ponosi sam tego konsekwencje…..

 

Zrobilo się zimno. Ale jest słonecznie i mimo wszystko milo.

 

 

kaas : :
paź 17 2005 calkliem udany weekend
Komentarze: 2

Postanowilam sie wreszcie zorganizowac. W weekend nie udalo mi sie zrobic nic, co zaplanowalam. Piatkowa impreza okazala się zgodnie z moimi przewidywaniami nudna i nadeta.

Ludzie z tzw Zachodu na odpowiednich stanowiskach może i chcieliby się dobrze zabawic, ale tak do konca to im za bardzo nie wypada. Bo inni ich obserwuja. I tak nakreca się ten mechanizm prowadzacy do w sumie razem powielania dosc nudnych imprez. Ludzi ciekawych ( vide szef- Austriak) nie było, natomiast była cala masa nudnych ludzi, starych panien z doktoratami, małżeństw z wieloletnim stazem, młodych facetow- stypendystow tęskniących za pozostawionymi w kraju zonami i małymi dziecmi i ogolnie nie bardzo wiadomo było co tam robic. Wiec się jadło.

Jadłospis był dosc wyrafinowany – na początek przybycie zupy z dyni powitano oklaskami. Faktycznie był to dosc ciekawy zestaw- właściwie wiecej śmietany było niż czegokolwiek innego. Dynia pelni teraz role szczegolna. Zbliza się Halloween i wszedzie dominuja kolory czarno- pomarańczowe. Przed domami ustawia się również dynie- nie wiem co to może oznaczac……

 

Po zupce- była na tyle dobra, ze chętnie zaliczyłam dokładkę- podali cos rybiego, krewetki, może languste, nie znam się na tyle. Wyglądało dekoracyjnie, ale było dosc malo tego. Przyznam, ze nie było za dobre. W cos w rodzaju zrazu rybnego wbili dwa makarony, które wyglądały na czulki.

W międzyczasie były i tance, polewali wino. Było tego ze trzy kieliszki a wiec za malo aby się uchlac i ubawic, co wiecej za malo aby mieć dobry humor w ogole. W sumie razem bawiłam się wiec kiepsko. Nie sposób żartować i bawic się dobrze w obcym jezyku jak człowiek nie da sobie w szyje……

Podziwiałam kunszt kelnerow, którzy z gracja przynosili nastepne dania- były również karczochy, które niewiele się różniły w smaku od- brukselki, lezacej na tym samym talerzu. Wszystko było wyrafinowane, ale w malych ilościach. Dopiero desery były imponujące, ale raz, ze było to juz kolo północy a dwa- człowiek w takich porach zazwyczaj nie jada. Po skonsumowaniu co trzeba wsiadlam w samochod i mimo mgly udalo mi się bez problemow dojechac do domu. Pozostalo poczucie zalu wydanych 30 euro na calkiem bezsensowna impreze. Ale czasem trzeba po prostu bywac.

 

W sobote byłam w Antwerpii. Łaziłyśmy z Mloda po Meirze, jak to zwykle cala populacja belgijska robi w soboty. Meir tętnił zyciem i było cale mnóstwo wszelkiej masci grajkow. W szczególności nasza uwage zwrócili tacy indianopodobni ze swoja dynamiczna i dosc charakterystyczna muzyka. W Polsce przebywa wersja bez upierzenia, trzeba przyznac, ze jedna z bardziej widocznych roznic miedzy polska a belgijska wersja jest taniec z piorami, czego nie ma kolo Domow Centrum. Oczywiście potem łaziła kobita jednego z grajkow i lansowala plyte, która nagrali a także zbierala kase. W „Delezie” kupiłam ogorki kiszone z Polski. To kontynuacja fali nostalgii……

 

Pogoda była również imponujaca w niedziele. Wiec pojechałyśmy do Ostendy, polazic po morzu, wraz z psami. Psy nie były zachwycone kapiela w morzu, nie odpowiadala im slona woda. W Ostendzie jest wielokilometrowa plaza i było naprawde gdzie pochodzic. Ludzi było tysiące i chcieli się podelektowac, może ostatni w tym roku raz piekna, sloneczna pogoda. Sporo jachtow pływało po calkiem łagodnym morzu. Mogłam je podziwiac raz jeszcze i nieodmiennie wprawialo mnie to w nastroj bardzo nostalgiczny. Do tego bardzo fascynujaca była obserwacja popołudniowego odpływu. Niestety zdechly mi baterie, wiec będę miala gora dwa- trzy zdjęcia….ale może to nie jest ostatni raz w Ostendzie……

 

A dzis od rana powrot do unijnego reality…….

 

kaas : :
paź 14 2005 na antwerpskim bruku
Komentarze: 3

Dolka ciag dalszy- nie ma zadnych teoretycznych uzasadnien, ale jednak powoli czuje jakis taki brak luzu. Zrobiłam te badania- ku mej radości wykonywala je szalenie sympatyczna dziewczyna i przyjemny chłopaczek- albo adepci pielęgniarstwa albo tez studenci medycyny. Godzine szukali żyły, ale znaleźli, obylo się bez bolu i siniaka. Pochwaliłam ich- wiele się jeszcze musimy nauczyc- odpowiedział chłopaczek, cos tak w wieku Młodej. Udalo mi się uniknąć szponow naszego pracowego wampira……

 

Tu znow zadziwiający upal i duchota. Komplenie nienormalna jest ta jesien….Miałam ostatnia lekcje holenderskiego przed srodowym egzaminem, wyszlam zblazowana - jakos nie mam chyba talentu do jezykow germańskich- cos niecos z tego rozumiem, coraz bardziej chwytam to co mowia, ale kudy mi do mowienia….poza ik ben czy ik ga niewiele potrafie wydukac. Znam przedziwne rzeczy ale brak mi jakiejkolwiek znajomości konstrukcji gramatycznych. Inwersja, czasowniki modalne- teoretycznie wiem, o co chodzi ale jak przychodzi co do czego to rozdziawiam paszcze. Na rowni z Rosjaninem, który w tym jezyku jest tak samo dobry jak i ja i ciagle mu się chrzani z angielskim. Z kolei Wlosi sobie radza bo maja ucho i lapia melodie jezyka. Ale z zasobem slow bywa roznie.

 

Znam przyczyne tego dola- to niezdrowy klimat spowodowany wielogodzinnym siedzeniem w pomieszczeniach z plastiku. Wloszka i Hiszpanka ciagle marzna a ja się dusze- nie bardzo wypada mi otwierac okna, ale jak tylko ich nie ma to rozwalam okna na cala szerokość. Wiec sa drzwi do biura otwarte ale ciagle ktos lazi a to do ksero a to do drukarek- mamy centralne drukarki, zadnych plujek na biurku. W cafeterii zarcie tanie ale fatalne, po nim ciagle mi w brzuchu burczy, jakies ryze na slodko z miesem na kwasno czy smazone krewetki polane sosem .Do tego ich ulubione danie- frytki w dużych ilościach smazone na czyms białym co przypomina Plante. Fatalnie…….

 

Wczoraj udzielałam rad mojemu przyjacielowi a on mnie - w zasadzie sa to czysto teoretyczne dywagacje z których niewiele wynika. Ostatnio ma spore kłopoty ze swoja partnerka, odkryl, ze jest niesamowicie pazerna, gdzies ulotnilo się uczucie, które spowodowalo, ze rozwiodl się dla niej z zona. Zamiast czułych scen miłości ma brak szacunku i klotnie plus objawy lekceważenia - nic nie ma, bo zostawil wszystko eks zonie i dzieciom. Z jednej strony zawsze uwazam, ze facet, który idzie z domu zasluguje na najgorsze, ale z drugiej po prostu go lubie i wcale mu zle nie zycze. Notabene nie udalo mi się stwierdzic, ze jakikolwiek znajomy mi facet, który poszedł do drugiej zrobil na tym wspanialy interes….niebawem mija kolejna rocznica śmierci mojego malzonka, który chciał sobie również w ten sposób poprawic egzystencje…..Od tej pory pilnie studiuje takie przypadki i jakby nie było, nie znalazłam budującego przykładu. Owszem to prawda, ze czasem się takie sztuki udaja. Osobiście nie znam jednak nikogo takiego. No może z wyjątkiem mojego austriackiego szefa i jego młodej laski- doktorantki. Ale o tym się tu nie mowi…..dalibog nie wiadomo jak to wyglada naprawde.

 

Ide dzisiaj na dinner z mieszanymi odczuciami- z jednej strony wypada się integrowac a z drugiej zwyczajnie mi się nie chce. Dla wielu ludzi z Zachodu pojscie do knajpy to prawdziwa frajda. Nie robia z zasady imprez w domu i nie zapraszaja do siebie. Ale spotykaja się w knajpach. Może gdyby nie było to piatkowe popołudnie to by było inaczej. A tak jestem zmeczona calym tygodniem, przyznam, ze wolalabym isc na rower z psami- zdziczałam chyba czy co? Wyzerka jakos mnie nie specjalnie podnieca, bo naprawde dobre zarcie jest u nas. Mule, krewetki, kurczaki nadziewane hormonami, mieso mielone, które może bez zmian lezec dwa tygodnie w lodowce, szynka z konserwantami i paluszki surimi  nawet się nie umywaja do smazonych pierogow, flakow – nie wspomne bigosu, bo nie przepadam- ale również grzybow duszonych. A zurek jaki gotuje moja macocha- po prostu majstersztyk….z biala kielbaska…mniam…..

Cos ostatnio zrobiłam się za bardzo proojczyzniana. Sama się sobie dziwie. W kraju bylam w lipcu wiec może odczuwam potrzebe doładowania akumulatorow…….byc może….ale na razie nie mam urlopu….trzeba będzie cos wykombinowac….

 

kaas : :
paź 13 2005 badania okresowe
Komentarze: 3

Ogólnie jestem dziś w nienajlepszym humorze. Kazali zrobić badania okresowe a nie cierpię pobierania krwi. Miałam to zrobić we wtorek, ale zapomniałam, właściwie coś mi się pokręciło z czwartkiem- thursday a nie tuesday. No cóż, starcza ślepota....Zadzwonili do mnie we wtorek, dlaczego nie poszłam zrobić badań. Aby nie wyjść na sklerotyka wyjaśniłam, że aktualnie cierpię na damską przypadłość i nie mogłam jak to się mówi trywialnie- nasikać w pudełko. To będziesz musiała pojechać do Luksemburga- zaanonsowała kadrówka.

 

W pierwszej chwili pomyślałam, ze będę miała piękną wycieczkę na koszt firmy. No cóż, mój szanowny mocz będzie podróżował wraz ze mną w pięknym plastikowym naczynku za granicę. Będę cały dzień zwiedzać Lux i będzie fajnie.

 

Ale zaraz pomyślałam, że będę musiała wstać o jakieś bandyckiej godzinie aby tam dojechać pewnie z kilkoma przesiadkami i do tego na głodnego albo też błądzić wściekła samochodem i szukać miejsca parkingowego. A potem szukać tej przychodni cholera wie gdzie....Bo inaczej będę miała kłopoty.

 

Wpadłam na porażająco prosty pomysł- a może by tak te badania zrobić w naszej dziurze? Jest tutaj lokalny szpital. Ma laboratorium analityczne, sprawdziłam w sieci i nawet zadzwoniłam. Kobita znała angielski na szczęście.

 

Zadzwoniłam do kadrówki, która się nieco spłoszyła. Zadzwoń do naszego lekarza- albo idz tam. Nie wiem, czy tak można.....Zdecydowałam się pójść.

Lekarz nasz zakładowy z wyglądu przypomina Klausa Kinskiego w Nosferatu- Wampir z wyglądu. Sam pobiera krew, każe ludziom się położyć, wcale nie związuje gumą ręki i nie każe ściskać dłoni. Na ogół potem ludzie mają olbrzymie siniaki. Jedna z koleżanek zrobiła sobie cyfrówka zdjęcie swojej ręki po tym pobraniu krwi, wysłała mailem i spytała- co to może być?

Konował zgodził się- odetchnęłam z ulgą, wierzę, że pielęgniarki szpitalne będą to potrafiły robić lepiej od niego i nie rozwalą mi łapy. Nie będę też musiała o suchym pysku smigać do Luksemburga. Niechętnie zrobił spis badań- wśród nich znajdowało się badanie na HIV. Zastanawiam się po co- w gruncie rzeczy jakbym nawet okazała się pozytywna to mogę jak bohater filmu Filadelfia walczyć do końca.

Te rozważania naszły mnie po przeczytaniu w Onecie, że Unia zamierza walczyć z ptasią grypą...hmmmmm.....nie bardzo wierzę, że jest to możliwe.

 

Kiedyś miałam znacznie lepsze zdanie o zachodniej służbie zdrowia a teraz po prostu bałabym się tam iść leczyć. Odnoszę wrażenie, że tu faktycznie troszczą się o komfort psychiczny, wszystko robią pod narkozą, rozmowa toczy się na kanapce (kiedyś koleżanka poszła do dentysty, nic nie zwojował, potrzebny był chirurg szczękowy, ale pół godziny ją trzymał w pozycji półleżącej- bynajmniej nie w celu jednoznacznym- ale za to skasował za nic 30 euro). A jak trzeba coś zrobić to horror. Podobnie jak mechanicy samochodowi, nic nie da się u nich naprawić tylko wszystko wymienić. Konował w mojej firmie to obleśny urzędas, kudy mu do naszej pracowej pani doktor, która była i po trosze psychologiem. Każda wizyta u niej była swoistym misterium, można było się dowiedzieć o jej 15 letnim psie, synowej czy o tym, że jednak powinnam schudnąć. A ten zaraz mi przysłał mailem, ze zaakceptował pomysł zrobienia badań w tutejszym szpitalnym laboratorium.

I w ten sposób nieco ochroniłam unijny budżet na który składamy się wszyscy. Zapłacę za badania z własnej kieszeni. A tak wycieczkę do Luxa sfinansowałaby Unia czyli my wszyscy.......

 

kaas : :
paź 12 2005 szkolenie z etyki w miejscu pracy
Komentarze: 1

Od kilku dni, gdy mam ochote popisac to nie mam czasu a gdy mam czas to opuszcza mnie wena tworcza. A dzieje się sporo, miedzy innymi mielismy szkolenie na temat etyki w miejscu pracy.

 

Poszlam na to, mimo, ze to była klasyczna agitka. Cwiczenia były smieszne- typu co bys zrobila gdybys zauważyła nagly wzrost zuzycia papieru i zauważyła ze kolega tlucze prywate na ksero. Albo czy ukarac kolege, który w pijanym widzie udzielil informacji poufnej dziennikarzowi. Początkowo śmiałam się- caly czas odnosze wrazenie, ze ucza donosicielstwa, Unia stworzyla nawet taka instytucje do której się o takich sprawach donosi. Czyz stalinowskie dobre wzorce nie wracaja w zmodyfikowanej postaci?

 

Lecz po kilku dniach od tego szkolenia dostrzeglam jego ukryte drugie dno….W Polsce a przynajmniej w mojej firmie o tym się nie mowi w ogole. Nieważne, ze te cwiczenia sa idiotyczne, ale wazne, ze te sprawy publicznie się artykuluje.

 

Oczywiście zwykle ludzie o sliskim charakterze i giętkim kręgosłupie zajmuja się donosicielstwem. Ja się tym brzydze, ale nie wiem ilu w moim otoczeniu to praktykuje. Nie sadze, aby wielu. Z tego tytulu donosiciel tutaj nie ma profitow prywatnych, bo docelowo chodzi o image firmy i jej pozycje.

 

Ale jak zaczyna się mowic oficjalnie o nadmiernym kserowaniu w celu prywatnym to po takiej pogawędce czlowiek zastanowi się zanim pojdzie na ksero klepac odbitki czegos nie do pracy, bo nie wie, czy znajdzie się nadgorliwiec, który doniesie. I to nie do dyrekcji, tylko do tej instytucji, której nazwy nie będę wymieniala bo mnie zlinkuja. Jest o niej sporo na Europa.eu.int. I taki kanon obowiazuje wszystkich. Naczelnego tez. Po prostu nie ma kserowania prywaty i tyle…….nie wypada, w nadmiarze rzecz jasna…..

 

Kiedys pamiętam jak w mojej warszawskiej firmie glosno apelowali o ograniczenie rozmow prywatnych. W tym czasie wyszlo na jaw, ze naczelny ze swojej komorki realizowal mase rozmow prywatnych za horrendalne pieniadze, wielokrotnie wieksze anizeli rachunki naszego zakładu liczącego wówczas 13 osob. Wiec ludzie się wsciekli, bo znow okazuje się, ze najbardziej pod pręgierz zostaly postawione matki, które dzwonia dwa- trzy razy do domu aby sprawdzic, czy dziecko już wyszlo do szkoly i czy odgrzalo sobie obiad…..

 

Poza tym sprawa mobbingu- wiele się mowi o nim tutaj i chyba dlatego nigdy nie spotkałam się z tym aby ktos to praktykowal. Nie ma zadnego zmuszania do pracy po godzinach. Można wziąć 3 dni na chorowanie bez lekarza. Urlop się bierze w takim wymiarze w jakim się zaplanuje, jak ktos chce to bierze 3 tygodnie albo 6- o ile tyle mu przysluguje. A u nas- jak rozmawiam z dziewczynami to slysze jak musza przychodzic do pracy w soboty, o wolne i odbior godzin sa ciagle targi, maja od metra nadgodzin….a jak nie to ….na twoje miejsce czeka…ciagle to slysza…….

 

Sprawa powolania niezależnej instytucji do której można doniesc wbrew pozorom nie jest taka bez sensu. W tej europejskiej firmie jak się okazuje można złożyć donos anonimowo. Oczywiście nie zapobiega to nadużyciom ale świadomość, ze niewłaściwe zachowanie człowieka z Unii może zostac opisane w brukowcu i nikt nie może tego dziennikarzowi zabronic bardzo wpływa na podejście do spraw oficjalnego image.

 

I może wczesniej czy pozniej dojdzie do tego, ze nie przestrzeganie pewnych zasad może spowodowac ukaranie również u nas. Zreszta co tu duzo ukrywac –codziennie jesteśmy tego świadkiem. Nie oglądam kampanii wyborczej, ale z kraju mi mowia jakie numery odchodza……

 

Nie jestem zwolennikiem eurokratycznego podejścia do wszystkiego, wiele rzeczy tutaj mnie razi. Ale jednak warto aby istniały jakies jasne zasady, obowiązujące od goncowny do naczelnego, których przestrzegaja wszyscy w firmie. I to nie ze strachu przed donosem, ale z poczucia ze tak powinno być……

 

kaas : :