Archiwum wrzesień 2005, strona 2


wrz 15 2005 Inteligent rodem z Ryk
Komentarze: 7

 

Rozmowa dzisiejsza na gadu. Relacja calkiem na swiezo…….Kontaktujac sie z takimi ludzmi coraz mniejsza mam ochote na powrot do kraju…..A to Polska wlasnie…..Olewam ochrone danych osobowych tego goscia.

 

11:13:59 GG# 3149228

czesc

11:14:43 ja na tlenie

dzien dobry z kim mam przyjemnosc?

11:15:23 GG# 3149228

Marek z Ryk

11:15:35 GG# 3149228

czy moze przeszkadzam?

11:15:41 ja na tlenie

Kaas spod Antwerpii

11:15:48 ja na tlenie

istotnie pracuje...

11:16:07 ja na tlenie

ale jesli masz pomysl na ciekawa rozmowe to warto pogadac

11:16:17 GG# 3149228

czy to daleko ta Antwerpia

11:16:32 ja na tlenie

1280 km od Polski, cos okolo tego

11:16:48 GG# 3149228

co tam porabiasz?

11:16:58 ja na tlenie

pracuje na kontrakcie

11:17:19 GG# 3149228

dlaeko od domu

11:17:22 GG# 3149228

od rodziny?

11:17:36 ja na tlenie

jestem tutaj z rodzina

11:18:29 GG# 3149228

to nie musisz mysleć i tęsknić

11:18:39 ja na tlenie

na szczescie nie musze

11:18:43 GG# 3149228

a jak mozna wiedzieć czym się zajmujesz na tym kontrakcie

11:19:08 ja na tlenie

pracuje w instytucji europejskiej

11:19:24 GG# 3149228

czyli za nasze pieni¹dze

11:19:55 ja na tlenie

a za czyje pieniadze pracujesz w Polsce????

11:21:06 GG# 3149228

szkoda ze nie mam czasu dłuzej z toba kli¹c bo moze zebrało by się tego troche do napisania jakiegoœ artykułu w gazecie o tym co rob¹ urzędnicy nasi w UE za nasze pieniadze

11:21:09 GG# 3149228

pa laska

11:21:33 ja na tlenie

szkoda, ze nawet nie wiesz co ja robie i pieprzysz banaly, zegnaj palancie

11:21:58 ja na tlenie

na szczescie jestem daleko od takich oszolomow jak ty.

Zabanowalam goscia.

 

 

kaas : :
wrz 14 2005 kaszanka codzienna...
Komentarze: 1

Dawno nie pisałam, nie mam po prostu kiedy. Gdy człowiek jest zdołowany i zbulwersowany to chętniej przelewa złość czy też frustracje na bloga- ale jak się nic nie dzieje???? I do tego dostęp do kompa utrudniony.....Osiągnęłam zdaje się stan constans- nie mam większych przeżyć natury emocjonalnej, nie zakochałam się i jakoś przestaję wierzyć, że to może nastąpić w ogóle i w najbliższym czasie, finansowo nie mam problemów i jedyny strach jaki mnie ogarnia to to, ze mogę wrócić do Polski, do biedy i głodowej pensji w instytucie.

W pracy tutaj jasno podzielone zadania i role, każdy ma swój zakres obowiązków i nikt nikomu nie zagląda na ogół „do gara”. Po południu psy, Młoda, czasem dyskusje czasem kłótnie, jakaś kolacyjka i wyrko......

 

Z B osiągnęliśmy również pewien consensus, w ogóle nasze stosunki są bardzo poprawne jak jesteśmy od siebie daleko. Nie mam wpływu na jego baby i odnoszę wrażenie, że ma nie najlepszy okres. A wtedy nie ma bab tylko pozostaję ja. Trochę mu się powaliły plany z pracą, szkoda mi go, z drugiej strony sam sobie winien.

 

Nauczyłam się tutaj, że człowiek musi cały czas pracować na swój życiorys bo nie zna dnia ani godziny. Moja koleżanka Finka mówi- teraz nie robię tego co umiem i lubię, za 3 lata stąd wyjeżdżam. Nie lubię Belgii i jej przeklętej deszczowej pogody, nie lubię tego przewalania papierów. Ale teraz buduję swój życiorys. Będę miała doświadczenie w administrowaniu.

 

Obserwuję od kilku miesięcy wielu ludzi pracujących tutaj, oni wszyscy mają buławę w tornistrze niejako. Wiedzą, że całe życie muszą być przygotowani na zdawanie egzaminów, testy kwalifikacyjne są przy rekrutacji na wiele stanowisk, ale jakoś awansują powoli i pną się w górę. W Polsce mobilność nie jest zaletą-liczy się fakt zasiedzenia w firmie. Trudno się potem dziwić, że nagle nie sposób sobie znaleźć pracę, robiąc w kółko to samo a gdzie indziej czego innego wymagają.....

 

Obserwuję też moje młodsze koleżanki po doktoratach. Są zupełnie inne niż ja i moi rówieśnicy z czasów komuny i braku możliwości wyjeżdżania. One zaliczają kolejne postdoki, są raz tu a potem gdzie indziej I to też nie jest wcale takie dobre- są to kobiety po 30, nie mające tak naprawdę domu i stałego miejsca zaczepienia. To rodzi potworne frustracje- z jednej strony wiedzą, że wygrały los na loterii a z drugiej- mąż czy facet pozostawiony jest tysiąc z hakiem kilometrów dalej, bez szansy pracy tutaj w Belgii....trzy lata przerwy w tym wieku to jednak jest bardzo dużo. Więc tęsknią bardzo. Ale taka jest cena ich sukcesu.....

 

Wolny czas spędzają przeważnie na dbaniu o siebie- chodzą na permanentne aerobiki, joggingi, masaże- wszystko to zastępuje to, co w tym wieku powinno się robić czyli chować dziecko i żyć w stadle. Dziwaczeją przez to, przez brak kontaktów z czynnościami stricte fizjologicznymi jakie kobietom przypisała matka natura a więc przewijaniem pieluch- czytają jakieś Feng Shui, stosują debilne diety pisane przez nawiedzonych konowałów, mają dni na oczyszczanie organizmu i chrzanią tak, że nie sposób o tym słuchać. Nic nie czytają, zero muzyki-siedzą i kombinują. Jak być jeszcze piękniejszą......

 

A propos dzieci- bardzo mnie zaskoczyło naprawdę fajne potraktowanie naszej sekretarki adoptującej dziewczynkę. Ich córeczka urodziła się kilka dni temu. Zdecydowali się na adopcję drugiego dziecka, mają już jedno dziecko, które wychowują. Ann otwarcie dyskutowała o problemach jakie miała podejmując taką decyzję, o swoich wahaniach i obiekcjach. W moim dziale jest zwyczaj, że na tablicy zamieszcza się młode matki i ich dzieci, jak się urodzą. I na tą tablicę przypięto również zdjęcie Ann z córeczką i szczęśliwym mężem. Zostało to potraktowane jako coś oczywistego i wszyscy szczerze życzyli Ann szczęścia. Mam również kolegę, Hindusa, którego zaadoptowała belgijska rodzina. Wcale się z tym nie kryje i mówi o tym jak o czymś normalnym.

 

Dzisiaj jakoś tak wszystkiego po trochu- poniekąd takie jest moje życie ostatnio......

 

kaas : :
wrz 10 2005 zawistnicy
Komentarze: 1

Całą noc lało, ale wygląda na to, że dziś będzie znów upał. A jadę z wizytą towarzyską do Brukselki, biorę samochód, bo wiem, że będę miała obiecane miejsce do zaparkowania. Inaczej na pewno pojechałabym pociągiem- tak w ogóle boję się korków i ruchu ulicznego w Brukseli- z pozycji piechura mnie to przerażało, no i nieszczęsnego, ciągnącego się remontu autostrady w Antwerpii, przez którą musze przejechać.

 

Wilgoć wzrosła w powietrzu niepomiernie, do tego stopnia, ze astma dała znać o sobie – no i obecność kota wcale nie jest czynnikiem sprzyjającym. Gdyby nie moja litościwa dusza to pewnie bym już dawno zołzę wyeksmitowała- nadal jest wredna i niewdzięczna. Młoda co prawda pomaga mi przy niej ale tak czy owak te cholerne alergeny z kocich odchodów musze sprzątać sama od czasu do czasu.

 

Obiecałam mojej szefowej, że pozwolę zanocować moim 3 koleżankom z Warszawy z pracy u mnie, mam w końcu duży apartament-aby mogły przyjechać na kurs, który jest organizowany w moim instytucie tutaj. Bo wiem, że moja macierzysta firma w żadnym razie nie puściłaby ich a w gruncie rzeczy jest szansa, że coś zobaczą i czegoś się nauczą. Powiedziałam aby tylko wzięły jakieś spanie ze sobą, bo wyro owszem mam, ale nie mam pokładów pościeli. No i odrobinę swojskiej kiełbasy i sera białego- to z powodów bardziej nostalgicznych niż głodu rzecz jasna. No i zaczęło się polskie piekło.

 

Najpierw szefowa wymyśliła sobie aby przyjechały znacznie wcześniej, to pozwiedzają. Owszem, nie mam nic przeciwko temu, ale ja już nie mam urlopu i muszę chodzić do pracy a tu dyscyplina jest bezlitosna, Weekendy mam po to aby odetchnąć i zrobić zakupy – więc jak dziewczyny będą się zajmować same to ok. Mam psy, dom i Młodą wracającą po kursach późno, więc nie bardzo mogę tego wszystkiego zostawić tak ot sobie i włóczyć się po Belgii. Nie wyartykułowałam tego, ale zaapelowałam o samodzielność, zobaczymy co będzie dalej.

 

Potem rozmawiając z druga osoba dowiedziałam się, że szefowa funduje premie swojej wiernej gwardii, swoim wołom roboczym a resztę olewa i rzuca ochłapy. Niby to coś w tym jest, ale te co nie pojadą to głównie dlatego, że nie znają języka- kryterium kwalifikowania była jednak umiejętność zrozumienia wykładów. Nawet wolałabym, żeby te „inne” do mnie przyjechały, znam je lepiej-ale trzeba było zakuwać angielski w swoim czasie.....

 

Trzeci zarzut- od Polki będącej tutaj- bo ty to robisz dlatego, że niby jesteś dobra ale potem oczekujesz wdzięczności- zarzut ten powalił mnie na kolana, ale ta osoba- zwłaszcza przed okresem - chrzani takie głupoty, że pozostawiłam to bez komentarza. A motyw jest prosty- ona jest po prostu totalnym sobkiem, jeszcze nigdy w życiu nie zrobiła dla nikogo nic dobrego, sama, ongi rozstała się z facetem po 8 latach związku jakieś 15 lat temu i od tej pory jedyne co robi to sączy jad w stronę tych co myślą inaczej i postępują odmiennie.

 

Myślę jednak, że dziewczyny przyjadą, odbiorę je ze stacji, pobłogosławię na drogę, ugotuję mule i będzie nam wesoło przy winku. Pojeżdżą sobie same, mam też nadzieję, że zyskają wiele na tych kursach, bo wykładowca jest jednym z niewielu kompetentnych facetów w tej dziedzinie. I może zachęci je to do pójścia do przodu a nie stękania i zazdroszczenia. Zazdrośnikom na pohybel.......

 

kaas : :
wrz 08 2005 ku odmozdzeniu.....
Komentarze: 0

Tak sie zlozylo, ze ostatnio mam jedynie szanse popisania w pracy- w domu komp jest absolutnie okupowany przez Mloda, poczawszy od pisania pracy az do rozmow i grania przez kurnik ze znajomymi. Do tego po sasiedzku stoi telewizor, ktory na ogol ryczy- jest to pozostalosc po glosnym sluchaniu muzyki przez to pokolenie…totez ostatnio uciekam i stamtad. Ale czasem i zdarza mi sie poogladac co nieco, w okolicy 20.00 jest kilka programow, ktore Mloda oglada a i ja czasem rzuce okiem. Po dniu pracy – a ostatnio jakby sie namnozylo tej roboty- staram sie odrobine rozerwac i odmozdzyc i ogladam tutejsza TV i jakies seriale. Do nich nalezy tez program z Paris Hilton zatytulowany “Zwyczajne zycie”- lub cos w tym stylu.

 

Paris Hilton, corka “Tego Hiltona” jest znana rowniez w Polsce, pokazywali jakies programy dokumentalne z jej udzialem, glownie demonstrujac niewyobrazalne bogactwo i fochy obu siostr Hilton, ktore z wiadomych wzgledow kasy maja jak lodu. Samo imie jest powalajaco pretensjonalne. Obie siostry- bo jest ich dwie- robia jakies szalone zakupy, wymiatajac pol supermarketu, moga sobie pozwolic na wszystko Jest Paris rowniez uosobieniem Barbie, super i dosc glupawej blondynki, zawsze trzymajacej na rekach jakiegos wynaturzonego psa, glownie ratlerkopodobnego lub jakiejs odmiany pekinczyka i w ogromniastym futrze.

 

Serial toczy sie  zawsze wedlug tego samego schematu- ona i jej przyjaciolka ( ponoc corka jakiegos znanego muzyka rockowego), bogate i zabierajace ze soba kupe gratow i psow trafiaja do zwyczajnego domu i maja za zadanie zajmowac sie rzeczami dziwnymi dla nich czyli normalna robota. Zwykla rodzina kwateruje Paris i jej kolezanke na przyklad na podlodze a od nastepnego dnia panienki ida do roboty. W jednym odcinku pracowaly w przedsiebiorstwie pogrzebowym- oczywiscie Paris kiepsko szlo - malo nie upuscila trumny z nieboszczykiem i oczywiscie rozsypala prochy zmarlego i musiala je zbierac z dywanu, innym razem pracowala w przedszkolu i musiala wycierac tylki i byla opluta przez malucha, ktorego karmila a wczoraj z kolei pomagala mierzyc 4 m pytona i nacierala nosorozca blotem pracujac w ZOO. Wszystko to robi chetnie, jakkolwiek z dosc glupawym usmieszkiem. Zazwyczaj obie dziewczyny dostaja wyplate jakies 100 dolarow, ktora przeznaczaja na rozne cele- raz na przyklad kupily materace rodzinie, u ktorej mialy spac na podlodze. A na koniec odjezdzaja, zabierajac swoje setki walizek, psy i inne bambetle.

 

Serial jest o czywiscie amerykanski, bo gdzie indziej ludzie wymysliliby takie dziwactwa. Na poczatku mnie wkurzala jego glupota, ale w gruncie rzeczy to nie jest wcale takie glupie jak malolatom pokazuje sie takie rzeczy- to chyba do nich jest to adresowane…. W tym serialu nie ma w ogole seksu, przemocy, wyuzdania i innych aberracji. Nie wzbudza niesmaku, Paris jest faktycznie idiotyczna i kiczowata, ale w pewnym momencie mozna nawet odczuwac do niej pewna sympatie. Jest naprawde mila i nie wysadza sie. I serdecznie zegna sie zawsze ze swoimi “pracodawcami” i tymi co wynajmuja jej mieszkanie.

 

Moze to nowy trend- a nie bylby to taki najgorszy kierunek. Co prawda nie wyobrazam sobie naszych nowobogackich filmowanych jak zamiataja ulice. Raczej odwrotnie, nadete i bufoniaste postacie staraja sie udowodnic, ze sa czyms lepszym niz reszta holoty, to samo jak sie czyta wywiady- czasem czytuje w sieci. Sa kims z kim czlowiek nie ma ochoty sie identyfikowac i nie wzbudzaja sympatii.

 

W ramach ogladania TV pojawia sie rowniez jedna dosc zabawna reklama- reklama sera z dziurami. Ktos wchodzi do mieszkania i dzwoni. A dzwonek jest identyczny jak u mnie w domu. I wtedy psy, ktore czasem nawet kimaja sobie na gorze, przylatuja glosno szczekajac przez jakies 15 minut i nijak nie daja sie uspokoic.  Normalnie psy nie reaguja na sygnaly z TV.

kaas : :
wrz 06 2005 konto
Komentarze: 1

Nie mam kiedy pisac. Wczoraj mialam po prostu dzieki mojemu bankowi pranie mozgu. Otoz moj polski bank zmienil system logowania sie do konta internetowego. Od 3 lat mialam stale zapamietane hasla do mojego konta i zaiste nigdy nie mylilam sie logujac sie do banku. Ale jak to okreslili- dla bezpieczenstwa- zmienili system- kazali wybrac sobie jakies cholernie dlugie haslo w ktorym maja byc litery duze, male, jakas cyfra I cos tam jeszcze. Haslo wybrala Mloda bo na nia padlo, jest troche podobne do jednego z uzywanych przeze mnie, ale sie rozni jedna litera. I ta roznica powoduje, ze sie myle….no i zdarzylo sie, ze wyczerpalam limit pomylek I zablokowalo mi konto internetowe.

W pierwszej chwili zadzwonilam do operatora – rzecz jasna w Polsce i kazal mi podac numer klienta – no, wie pani, to numer, jaki uzywa pani w bankowosci telefonicznej. Sorry- powiedzialam- odkad mam konto internetowe to nie korzystam z bankowosci telefonicznej a tym bardziej tutaj. Numer klienta uzyskala Mloda dzwoniac na drugi dzien juz bezposrednio do banku. Pan z infolinii powiedzial bowiem, ze musze sie skontaktowac z wlasna placowka bankowa.

Niewiele to dalo-w moim oddziale poinformowano mnie, ze konto mozna odblokowac tylko przez infolinie. Ale okazalo sie, ze tam jest oprocz numeru klienta potrzebna jest jeszcze znajomosc jeszcze jednego numery czterocyfrowego pinu, ktorego nie uzywalam nigdy i do zadnych celow. I wlasnie o to poszlo.

 

Moja Hiszpanka zlitowala sie nade mna i pozwolila mi zadzwonic ze swojego telefonu do Polski. I zaczela sie gadka:

-musi pani osobiscie

-ale ja jestem w Belgii i na razie nie wybieram sie do Polski

-ale nam nie wolno bo nie wiemy z kim rozmawiamy

-ale przeciez moja corka dzwonila, moge podac rozne dane, splacam u was kredyt, realizuje rozne platnosci i do tego przelewam euro a wy pobieracie bandycka prowizje zreszta- dodalam.

Ponadto znam haslo dostepu do mojego konta, dzieki ktoremu kiedys podawaliscie stan konta przez telefon. Wiec jestem to ja a nie haker. A do Polski sie na razie nie wybieram- powtorzylam. Konto internetowe jest mi potrzebne, bo mam dzieki temu mozliwosc realizowania wszelkich oplat na terenie kraju i splacania kredytu.

Wowczas kobita wpadla na genialny pomysl, ktory ostatecznie mnie wkurzyl- To my bedziemy stracac kredyt. A pani moze korzystac z bankowosci telefonicznej.

Powiedzialam, doprowadzona do ostatecznosci : jesli myslicie, ze ja cokolwiek przesle do waszego banku jesli nie bede mogla sprawdzic stanu mojego konta w internecie to sie grubo mylicie, ja teraz nie mam w Polsce zadnych dochodow i wszystko co place to pochodzi z Belgii, moze pani sprawdzic. Grubo sie pani myli myslac ze zamierzam placic za telefony z Belgii do banku. Albo albo- czyli albo odblokujecie mi konto w internecie albo znikam i przestaje splacac kredyt i cokolwiek i jestem nieuchwytna. Nie odbieram tez telefonow ani listow poleconych. A oprocz kredytu mam saldo debetowe i do tego karte kredytowa…..nie bedziecie mnie karac tym, ze zapomnialam jakichs glupich 4 cyfr i nie moge odblokowac konta przez telefon.

Wowczas okazalo sie, ze jest taka mozliwosc i na moj adres belgijski przesla mi pakiet odblokowujacy z jednokrotnym kodem. Ale mozna to bylo zaproponowac od razu, bez debilnych klotni, trwajacych dwa dni.

 

Nie moge pojac tego, ze tutaj tez mam konto w banku, dostalam pakiet do instalacji konta internetowego na moim wlasnym kompie ( nie chodzi ten system w komputerach w sieci). Do tego wszystkie prawie operacje moge wykonywac offline a tylko laczyc sie z bankiem na krotko, co jest duzo bezpieczniejsza opcja. Jesli chce korzystac z innych komputerow- co zreszta bank odradza- dostaje digipass, ktory dziala z roznych miejsc. Haslo sobie moge zmienic kiedy chce i nikt nie kaze mi nic zalatwiac przez jakies idiotyczne infolinie ani zapamietywac szeregu znakow bo dupa blada. Na dzien dobry dostalam saldo debetowe rowne polowie mojej tutejszej pensji, bez podawania numeru butow i kolnierzyka…..

 

Jedno sie da zauwazyc- tutaj w Belgii moze i ludzie sa niemrawi, ale wszystko co sie probuje zalatwiac sluzy czlowiekowi a nie systemowi. U nas chodzi o to aby ukarac, dopieprzyc i do tego postawic sprawe tak aby czlowiek zapamietal na zawsze ze jest nikim……

Pewnie wiele osob uzna, ze konto internetowe nie jest bezpieczne ale ja zawsze twierdze, ze jak czlowiek ma pecha to cegla mu spada w drewnianym kosciele na leb. Pod bankomatem rownie dobrze mozna zostac okradzionym, odkad zlodzieje ukradli mi pensje w autobusie, staram sie nigdy nie miec gotowki, chronic karty, nie zapisywac pinow. Nie podaje numeru karty kredytowej w sieci, place na przyklad przez Moneybookers, no i uzywam wirtualnego konta od lat.

 

I jeszcze jedna rzecz podzialala na mnie jak plachta na byka – przy calym bajzlu i kompromitacji idealow Solidarnosci- nadal nieustanne bicie w tony martyrologiczne na eksport. Otoz pozeniono Solidarnosc z rocznica noza w plecy, co wydaje sie pomyslem paranoidalnym. Przyszla mailem do mnie wiadomosc, ze w Brukseli 17 wrzesnia o 19.30 odbedzie sie na placu Schumana koncert plenerowy-Solidarnosc- Droga do Zjednoczonej Europy. Plakat jest czerwony, data koncertu tez nieprzypadkowa a pogrywac pojada : Maanam. Perfect, T-Love, Belle Perez, Ruslana ( to nie wiem co to jest, przyznam szczerze) Myslowitz i Zakopower. Pewnie, ze milo jest pojechac do Brukselki i pochalturzyc w centrum, ale na litosc boska, czy zawsze w tym kraju towarem eksportowym Polski ma byc martyrologia? Co ma Maanam do Solidarnosci i co to do diabla jest Zakopower???? I czy Walesa rowniez wystapi z referatem? Jak cos bede wiedziala to dam znac…..

 

kaas : :