Archiwum wrzesień 2005, strona 1


wrz 22 2005 Mikolaj wrzesniowy
Komentarze: 2

Troche sie obijam, przyznam co nieco. W laboratorium jest audit. Audity i systemy jakosci wymyslono po to aby kupa ludzi mogla zarobic duze pieniadze za nic. Aby znalezc zajecie calej masie bezproduktywnych jednostek, ktore nauczyly sie przepisow i jedynie do tego sie nadaja a nie do jakiejs konkretnej roboty. Ta zaraza rozprzestrzenila sie i jest juz w Polsce tez i od dosc dawna. Ale jak sobie przypominam z mojej warszawskiej firmy to tez byla to paranoja, ale nie taka jak tutaj. Tu od co najmniej dwoch tygodni jest paraliz calkowity robienia czegokolwiek. Sprzata sie laboratoria i chowa wszystko co niepotrzebne. Robi sie „od tylu“ dzienniki laboratoryjne. Okazuje sie, ze czesc aparatury nie chodzi w ogole. A cokolwiek innego poza auditem nie jest dopuszczalne. Wiec nie mogac siedziec w moim labie pisze sobie bloga.

 

Absurdem jest to, ze audit i tak wypadnie pomyslnie. Musi. Pracuje tutaj facet, ktory za to odpowiada i tylko za to- plodzi wszelkiego rodzaju instrukcje i procedury. Jakby to wygladalo, ze w porzadnej europejskiej instytucji nie zaliczono by auditu….Bo za rok tez bedzie audit i za rok rowniez za ciezka kase przyjdzie pan/pani auditor. Wytknie bledy, podejmie sie dzialania korygujace i bedzie przez rok spokoj. Napisze sie stosowne protokoly. I na najblizszym zebraniu mojej grupy pochwali sie za zaangazowanie w przygotowaniu do auditu.

 

Jest rzecza oczywista, ze dzialalnosc produkcyjna pozostawia sie Chinczykom, Murzynom czy Koreanczykom. Nie wiem czy oni pracuja zgodnie z ISO czy EN czy czymkolwiek innym czy nie. Audit w takich miejscach jest rzecza bardzo ponetna. Pojechac na przyklad do Seulu na audit….czy Hongkongu….W Europie ludzie sa juz na tyle zdemoralizowani, ze zasuwac przy produkcji moga tylko ludzie ze Wschodu. A bogatsza czesc stwarza sobie taki system, aby wygladalo to tak, ze sa cholernie zajeci ale tak naprawde to z tej ich roboty niewiele wynika. Jak widze jak ludzie u mnie w firmie siedza do poznych godzin i robia totalnie bzdetne rzeczy to zal serce sciska. Przy takim sprzecie..marzeniu ….wczoraj rozmawialam z moja warszawska przyjaciolka, ktora naprawde zachrzania, liczy, robi sama pomiary, czeka na nie sporej wielkosci zaklad przemyslowy, pracujacu na eksport. A tu bije sie piane za dziesieciokrotnie wieksze wynagrodzenie. Ale o tym bylo juz wielokrotnie.

 

Oglosilam juz kilka lat tem swoj prywatny konkurs gdzie najwczesniej zaczyna sie obchodzenie swiat Bozego Narodzenia. Pomijam finskie Rovaniemi, gdzie obchody trwaja caly rok. Od wielu lat zaszczytne miejsce zajmowala Coca Cola, gdzie Mikolaj jezdzil juz tirami od listopada. W tym roku zdecydowanie palme pierwszenstwa przyznaje firmie Aldi. Wczoraj robiac zakupy zaobserwowalam nowa dostawe marcepanow, czekoladowych mikolajow i czekoladek ze swiatecznymi wizerunkami. Marcepana z reniferem Rudolfem kupilam i zezarlam natychmiast, nie bede czekac Gwiazdki.

 

Z B zrobilo sie nadspodziewanie dobrze, az za. Czekam z obawa co znow wymysli aby mnie sflekowac, na razie wiekszych szans nie ma bo siedze tutaj i poki co nie wybieram sie do kraju……

 

kaas : :
wrz 21 2005 tantra
Komentarze: 2

Napisalam wczoraj do Mata- to prawda, ze po jakims czasie sprawy sie widzi inaczej. Odzwyczailam sie od natychmiastowego emocjonalnego traktowania tego co ktos powiedzial, bo przekonalam sie ze wtedy lezy to raczej w sferze moich poboznych zyczen.

 

Wiec przeczytalam list od Mata jeszcze kilka razy i doszlam do tego, co kiedys napisalam na temat podejscia do zycia wdowcow- ze albo zwiazuja sie natychmiast po smierci swojej zony z jakas kobieta, bo nie chca byc sami, bo jest to niepraktyczne (co nie ma miejsca w przypadku Mata) albo tez buduja oltarz swojej zonie i wiele lat kazda napotkana kobiete do niej porownuja (bardziej prawdopodobne). Poniewaz jednak wdowcy zazyli przyjemnosci zycia w stadle do wczesniej czy pozniej sie i tak zenia. Ale uplywa tak wiele lat, ze prawdziwy obraz zony zaciera sie w niepamieci. On chyba jest jeszcze na etapie, ze nie spodziewa sie innej partnerki.

 

Mat mimo swojej niewatpliwej pragmatycznosci bardzo cierpi po stracie zony. Byla jego prawdziwa podpora i znali ja wszyscy w jego srodowisku. Totez wszyscy mu teraz wspolczuja i podejrzewam, ze jego, czlowieka twardego ta cala sytuacja irytuje, wiec moze i chce sie odizolowac troche. Stad te kontakty sieciowe. Napisalam wiec do niego raczej wesoly list, troche opisujac moje tutejsze realia a troche tez i pewne przemyslenia na tematy jakie poruszyl w swoim liscie. Jest zreszta dla mnie w gruncie rzeczy bardziej bytem wirtualnym niz rzeczywistym facetem. Choc nie ukrywam, ze czasem tego zaluje, ze tak sie z nim ulozylo. Ale i nie moglo inaczej…..

 

Ciagle jestem niedospana. Dzisiaj musialam pojechac i zawiezc Mloda sporo przed 7 na dworzec, bo jechala na egzamin. Nie chcialam aby dralowala 6-7- km na rowerze po ciemku i we mgle. Prawdziwa wada mojej dziury jest brak jakiejkolwiek komunikacji. Busy zamawia sie na telefon dwie godziny wczesniej a i tak jezdza od 7. W laboratorium jest audit a wszyscy, ktorzy maja cos do czynienia z tym wiedza, ze jest to totalny rozgardiasz, wykonywanie dziennikow laboratoryjnych od tylu, masa roboty papierkowej. Spac mi sie wiec chce jak diabli i mam dzis kurs jezykowy, chyba zdechne przez 2 godziny. Zaparlam sie, ale coraz czesciej dochodze do konkluzji, ze ten jezyk mnie zmoze i nie dam rady sie go nauczyc.

 

Moje kolezanki stypendystki zawsze dostarczaja mi wiele radosci. Dzis z rana zadzwonila do mnie jedna z nich prawie ze z awantura. Dostala od innej dziewczyny tantre. Tantry chodza masowo po sieci i dawno sie przestalam nimi przejmowac, choc spamowania nie lubie. Tez dostalam te tantre, zreszta wysylajaca ja dziewczyna jest sympatyczna, wiec przejrzalam ja i przeszlam nad tym do porzadku dziennego. Tantra zawierala pogrozki, ze jak sie nie rozesle do 20 osob to.... i tu nastepowal opis nieszczesc jakie mozna doznac kasujac ja. To strasznie zapienilo wspolstypendystke, czyzby bala sie tych nieszczesc jak spam skasuje? Albo wyznawala zasade, ze Panu Bogu swieczke……Bo istotnie nieszczescia o jakich przeczytalam z tej tantry w przypadku nie wyslania jej byly porazajace…..Nabluzgala tamtej, ze nie zyczy sobie..i.t.d a teraz jej jest glupio…trudno……

 

Druga z kolei przyszla do mnie i zaczela gadac po angielsku. Do mnie. Zwalczam totalnie takie przejawy “zapomianania” polskiego. Zwlaszcza przez bzdziagwy, ktorym wydaje sie, ze sa przez to bardzo europejskie i swiatowe. Powiedzialam powtorz prosze, alergia rzucila mi sie na uszy i niedoslyszalam. I wowczas uzyla jezyka Reja.

 

Dzien zapowiada sie ladnie, aczkolwiek jesiennie. Zalozylam moje stare blue dzinsy, ktore schowaly sie gdzies w szafie, jeszcze z lumpeksu. Ostatnio kupuje sobie portki ze streczem, sa wspaniale bo nie cisna. Ale niestety po dosc krotkim czasie spadaja z tylka. Te moje stare dzinsy nie dosc, ze nie spadaja to jeszcze sie dopinaja calkiem fajnie a to znak, ze  przytylam tutaj i to jest bardzo krzepiace……

 

 

 

kaas : :
wrz 19 2005 wczoraj
Komentarze: 6

Wczoraj jeden z moich psow zezarl na moich oczach kroliczka, sa one urocze i biegaja sobie rozkosznie tutaj wsrod lak. Jak tylko zobaczylam, ze dogonil go i zlapal to narobilam wrzasku, w pierwszym momencie puscil go, ale za chwile znow go zlapal. Niestety kroliczek okazal sie zwierzeciem delikatnym i widocznie obrazenia, jakich doznal byly na tyle powazne, ze zgasl natychmiast na moich oczach. Wydarzenie to wstrzasnelo mna- tym bardziej, ze nie podejrzewalam mojego psa o takie mordercze instynkty. Jest notorycznie przezarty i coraz mniej chce mu sie biegac. Nawet odpuszcza kotom spod bloku obok a zdecydowanie nie ma ochoty robic zadnej krzywdy naszej kotce, ktora nieprzypadkowo po wielu perturbacjach zostala nazwana Zolza. I okazuje sie, ze on to zrobil jedynie dla przyjemnosci, martwy kroliczek go juz nie zainteresowal w ogole. Odeszlam stamtad jak najpredzej, szkoda, ze stalo sie to kolo mojego ukochanego jeziorka, nad ktorym spedzam zwykle czas.

 

Wczoraj byla przepiekna pogoda- na zakonczenie lata Belgowie calymi rodzinami jezdzili na rowerach wzdluz trasy kanalkowej, po kanalku jak w kazdy weekend smigaly stateczki i jak co weekend odczuwalam frustracje co do mojej niemoznosci plywania. Teraz poranki sa coraz zimniejsze, rano woda w kanalku paruje i snuja sie biale dymy, natomiast po poludniu jest pieknie i cieplo. Te skoki temperatury maja znaczny wplyw na moje gardlo, ciagle cos w nim siedzi. Belgia nie jest rajem dla alergikow.

 

Wreszcie przynioslam sobie- z pomoca kolegi funkcyjnego- butle z azotem i moge rozpoczac eksperymenty. Obiecalam sobie, ze w tym tygodniu troche posune prace nad czescia doswiadczalna. Do tej pory nie wiedzialam jak sie takie cos pobiera- w moim macierzystym laboratorium trzeba najpierw zamowic a potem przywoza. Tutaj jest odwrotnie, butle czekaja, ale trzeba przytargac je samemu. Ale system wozkow i wind znakomicie ulatwia zadanie. Musze troche popracowac, czas leci niemilosiernie.

 

Dostalam list od Mata z ktorego powialo smutkiem. Jedna z rzeczy za ktora tesknie w Polsce, oprocz mojego rancha jest obecnosc takich ludzi jak Mat. Pisze o samotnosci, w gruncie rzeczy ja rowniez skazalam sie dobrowolnie na takowa. Mam przeczucie, ze moze gdybym byla w kraju, sprawy nabraly by innego biegu. Pisal o zadomawianiu sie za granica-i poczulam sie dosc dziwnie. Z jednej strony przeciez nie mam gwarancji, ze jakbym przyjechala to sprawy poszlyby do przodu. Rownie dobrze moglby zwiazac sie z kimkolwiek innym, a moze nie….sama nie wiem….Wiem, ze jest potwornie samotny i odczuwa sie to w jego listach. W rozmowie z nim przez telefon nie odczuwa sie tego, jest to czlowiek generalnie towarzyski, zawsze jest z dystansem do swoich emocji. W listach mozna odnalezc calkiem innego czlowieka…..Wczoraj w pierwszym odruchu mialam ochote odpisac i zadzwonic, ale powstrzymalam sie. Takie rzeczy trzeba przemyslec……

 

B dostal troche radosnych wiesci- ma prace i to calkiem sporo. Udalo mu sie nalapac pokazna ilosc godzin dydaktycznych. Jednak ma on swoja marke i niezaleznie od numerow jakie robi, a charakter jak to choleryk ma ciezki - zawsze spada jakos na cztery lapy. Tak samo w notowaniach u mnie aktualnie plasuje sie ostatnio calkiem niezle w rankingu. Stosunki miedzy nami sa przyjazne, znow wspomina o wspolnym plywaniu, tak jakby zapomnial o tym co mialo miejsce tego lata. Ja tez staram sie nie zadrazniac. Bo nie ma powodu a przynajmniej dla mnie w tej chwili w obecnej sytuacji nie jest on na tyle istotny, aby go rozpamietywac. Moze faktycznie tamta byla jedynie zalogantka? Inaczej nie kontaktowalibysmy sie co dzien.

 

Oprocz licznej wirtualnej holoty, okupujacej moje gadu czasem udaje sie nawiazac calkiem sympatyczny kontakt. Wczoraj milo sobie pogadalam- z moim sasiadem z Warszawy, no moze nie calkiem sasiadem, mieszka jakies 10-15 km ode mnie. Okazal sie specialista do spraw sieci, poradzil jak zorganizowac siec w moim domu- zaczyna byc powoli taka potrzeba. Rozmawialismy o linuksie i dlaczego warto sie na niego przestawic. Slowem ucielismy szalenie mila pogawedke, mam teraz wirtualnego doradce informatycznego co z tutejszej perspektywy jest dosc pozadane. Jest zonaty i ma dwojke dzieci. Wiec jednak czasem w sieci mozna spotkac kogos calkiem przyjemnego kto nie emanuje seksem i nie jest psycholem- szkoda jednak, ze takich ludzi nie ma jednak za wielu…….

 

kaas : :
wrz 16 2005 bez tytulu
Komentarze: 6

Bruksela to jednak jest piekne miasto zwlaszcza wieczorem. Pojechalam tam spotkac sie z bratem, ktory przyjechal sluzbowo na 3 dni, wlasciwie dzis juz wyjechal do kraju. Niestety dosc paskudny i intensywny deszcz popsul radosc z wycieczki, szlismy zamoknieci w poszukiwaniu jakiejs knajpki z mulami. Sa w Brukseli takie ulice w ktorych knajpki mieszcza sie jedna kolo drugiej. Przed kazda z nich stoi naganiacz i macha zapraszajaco, konkurencja ogromna, ale i tez conieco ludzi przychodzi. Uliczki sa ladnie oswietlone wieczorem i przyjemnie sie siedzialo, bo pomimo deszczu bylo calkiem cieplo.

 

Rozmawialismy glownie o naszych Mlodych, moze juz jestesmy starymi zgredami, ktorzy narzekaja na mlodsze pokolenie, ale jeszcze raz potwierdzilo sie, ze sa oni wybitnie rozpuszczeni przez zycie i warunki, niesamodzielni i do tego w duzej mierze wykazuja postawy roszczeniowe. To ksztaltuje w nich otoczenie, w koncu oboje mamy swiadomosc ,ze w zyciu moze byc roznie i najwazniejsze jest to, aby nauczyc mlodych radzic sobie w trudnych sytuacjach. I jak sie okazuje, roznie nam wychodzi. Choc do konca tez nie ma powodow do narzekania.

 

Zarowno jego synowie jak i moja corka nie zaznali prawdziwej biedy w zyciu- owszem, moze i nie zawsze starczalo na wszystko, ale chleb i cos do chleba zawsze w domu bylo. Moze mojej Mlodej bylo ciezej- i dzieki temu ma ona wiekszy szacunek do pieniedzy i nie wydaje tak bez sensu, no i wie, ze czasem trzeba popracowac i to intensywnie aby je miec. Chlopakom zawsze bylo znacznie lzej, stad slowo- daj- nader czesto gosci na ich ustach.

 

Juz kiedys o tym pisalam, ze to pokolenie nie zaznalo strachu i zadnych wydarzen, ktore moglyby wprowadzic jakis niepokoj i obawy o przyszlosc. I niestety, pewna czesc mlodych uwaza, ze im sie po prostu nalezy. Nie tylko od rodzicow, rowniez od panstwa, nalezy im sie dobra i platna praca, kariera, a nade wszystko rozrywka. A do tego uzurpuja sobie prawo do oceny postepowania rodzicow, nie majac jeszcze zadnych osiagniec zyciowych i dorobku…..Tez pogadalismy troche sobie i o tym…..

 

Pojawienie sie internetu i dostep ludzi w roznym wieku w sieci zaowocowalo nagminnym “tykaniem”, ktore w polskiej kulturze jest obce. To spoufalanie wszechobecnie lansowane. Moze to i skraca dystans ale czesto powoduje nieporozumienia.

 

W jezyku holenderskim tez jest forma “u” czyli pan, w hiszpanskim rowniez taka forma wystepuje. A w sieci obowiazuje anglosaskie ty, ktore to powoduje moim zdaniem wiele zamieszania. Anglicy rozrozniaja wiele odcieni ty- tez tak sie mowi do szefa, ale jest to jednak podbarwione szacunkiem. Pamietam z czasow licealnych historyka, ktory pozwolil sobie na to aby uczniowie do niego mowili po imieniu. I oczywiscie czesc osob natychmiast przestala uczyc sie historii uwazajac, ze jak sa z nauczycielem na ty to moga go olewac totalnie.

 

Jakos tak nasunely sie pewne konkluzje co do blogow i co do komunikacji miedzypokoleniowej. Mimo wszystko cenie sobie to, ze ludzie dosc mlodzi nie wahaja sie przed wyrazeniem wlasnych opinii, jest to pozytywne, jesli maja swiadomosci, ze rozmawiaja z osoba wielokrotnie starsza, ktora ma punkt widzenia uksztaltowany w innej rzeczywistosci i moze roznic sie od wyznawanego przez nich. Ale nie bardzo czasem potrafie sie pogodzic z pewna doza zbyt wielkiej pewnosci siebie.

 

Wczoraj skadinad mloda osoba spytala mnie czy uwazam, ze ja mam klase- wedlug mojej definicji. Cenie sobie brak skrepowania i oporow oraz szczerosc, niemniej jednak jest to taki rodzaj pytania, ktorego nie tylko nie zadalabym komus mlodemu a juz na pewno nie duzo starszemu ale w ogole nikomu. Mozna sie nie zgadzac z moja wizja swiata, mam swoje i tylko swoje doswiadczenie na tym polu. To wtedy sie powinno ustosunkowac byc moze do sformulowan czy interpretacji. Ale nie do osoby. Bo takie wycieczki osobiste to morderstwo dla piszacych blogi.

 

Jestem czytelnikiem wielu blogow, moze z wyjatkiem pokemonskich. Z natury nie potrafie jednak dawac zlosliwych i przykrych. komentarzy jesli sie nawet nie zgadzam z czyimis opiniami, ktore wyraza dana osoba na blogu. Wole nie komentowac raczej w ogole, po co kogos takimi rzeczami wkurzac? Jest jakis powod, ze pisze tak a nie inaczej.

 

Tak sie zawsze sklada, ze prowadze rownolegle dwa blogi. Ten na blogi.pl ze wzgledow powiedzmy sentymentalnych. Mniej lub bardziej sentymentalnych. Jest to blogowisko na znacznie mniejsza skale niz blogi na onecie czy gazecie. Ale tez obserwuje sie tutaj coraz wieksza ilosc blogow pokemoniastych z nadmiernie i do absurdu rozbudowana grafika i tendencje zanikowa co do ilosci blogow, ktore sie daje czytac z zaintersowaniem. Bo tu sie dowala ludziom. Niestety….Nikt nie ma ochoty dostawac kopa. Zwlaszcza gdy pisze cos naprawde spod serca…..

 

Tu obowiazuje pewien schemat myslenia i postrzegania swiata i jesli probuje sie przeforsowac swoje zdanie calkiem inne, wynikajace z wlasnych doswiadczen mozna miec gwarancje, ze zawsze sie znajdzie ktos, kto bedzie staral sie byc zlosliwy. Nie ma tego na portalu np gazetowym. Tam egzystuja blogi prowadzone przez notorycznych erotomanow czy maniakow albo i gospodynie domowe. A takze ostatnio znalazlam bloga pracowniczki instytucji europejskiej czy raport z rejsu. I mozna sobie pogwarzyc w kategorii w jakiej ma sie ochote. I jakos one wszystkie koegzystuja ze soba….

 

Widze tez ze blogi, ktore kiedys czytalam tutaj z przyjemnoscia przybieraja forme bezosobowa i dretwa. Sa na przyklad jakimis beznamietnymi raportami. Po prostu odnosze wrazenie, ze ludzie piszacy je zostali w jakims sensie zaszczuci przez komentatorow, ktorzy nie potrafia powstrzymac sie przed wyrazaniem swoich niepochlebnych opinii. A piszacy potem boja sie ujawnic swoich osobistych preferencji i refleksji…..Czasem ludzie tez wrecz uciekaja stad do mega portali blogowych, gdzie przynajmniej przez jakis czas beda mogli zachowac anonimowosc.

 

Ludzie sa spragnieni czytania ze komus sie cos dzieje a najlepiej jak mu sie dzieje tak sobie. Ustawiaja sie w pozycji kibica, ktory oczekuje na dalszy bieg wydarzen jak w mydlanych serialach-im gorzej tym lepiej. Rzuci ja czy nie, odejdzie od niego…..czasem multum komentarzy w zwyklych banalnych notkach typu- stalo sie….. Moze i taka jest natura ludzka?

 

 

kaas : :
wrz 15 2005 i ciag dalszy.....
Komentarze: 13

Mateutowi obiecalam notke- wiec teraz, kiedy wszyscy poszli na jakas nasiadowe o roli kobiet w naszej firmie- odmowilam, jako ze czasem czuje sie jak facet to nie musze chodzic na jakies feministyczne imprezy. Baby w nauce sa calkiem dobre, maja podzielna uwage wiec nie musi byc chyba specjalnie prowadzona polityka pro-damska….wiec notke napisze…

 

Odsetek ludzi nienormalnych chyba rzeczywiscie podlega prawom statystyki. Co wiecej, widze, jak wielu jest niepelnosprawnych umyslowo Belgow, bynajmniej nie sa izolowani, co wiecej, miasteczko gdzie moja firma ma siedzibe, wrecz ma wiele osrodkow rehabliltacji dla niepelnosprawnych umyslowo a patronka pobliskiego kosciola Swieta Dympna- chyba nie ma u nas jej odpowiednika- zginela meczensko z rak ojca- pedofila- moze stad tak wiele sie wspomina o pedofilii tutaj…..

 

Ja mialam na mysli troche cos innego w swojej notce- bezczelnosc i arogancje ludzi z sieci. Nie dosc ze balwan wlazi do mojego gadu jak do obory to jeszcze do tego rzuca jakies pierdoly. Codziennie zdarza mi sie banowac 2-3 facetow. Jakim prawem naruszaja moja prywatnosc?  Tu nie chodzi o to, ze moge wylaczyc gadu czy tlena- po to mam komunikatory aby z nich korzystac. A wejscie komus w gadu to jest tak jakby do kogos zadzwonic. Ilu procentom osob zdarzylo sie ot przypadkowo dzwonic do wybranej losowo osoby i opowiadac glupoty….?

 

Naprawde nie prowadze kampanii na rzecz takiej czy innej narodowosci. Wielu ludzi z Polski jakakolwiek uwage krytyczna przyjmuje jak co najmniej obraze narodowa. Natychmiast odzywaja sie kompleksy i upiory. Majac do czynienia z ludzmi z calej Europy czesto opowiadamy sobie o stereotypach. W kazdym kraju sa jakies- nawet o Belgach krazy ich co nieco. Nikt sie przy tym nie obraza, bo to jest nasza, polska specjalnosc. Obrazac sie……

 

Zawsze ilekolwiek pisze to robie to wyrazajac swoje opinie i opierajac sie na swoich doswiadczeniach. A czasem i udaje sie cos uogolniac- tez tak mozna. I tez to zawsze budzi opor. Bo czesto pokrywaja sie niestety ze stereotipami. A to niektorych irytuje.

 

Problem oceny Polakow przez osobe, ktora wyjechala z kraju budzi zawsze emocje. Negatywne, bo jak to mozliwe, zeby taka miala prawo oceniac tych co zostali….. Nie jestem emigrantem ani uciekinierem, moj pobyt tutaj jest tymczasowy i nie przestalam byc z Polska zwiazana. Ale niestety z zalem musze przyznac, ze wiele osob ktore przyjezdzaja tutaj daje naprawde nie najciekawsze swiadectwo naszemu krajowi. Ludzie z wieloletnim prawem pobytu uciekaja jak od zapowietrzonych od niektorych rodakow, zachowujacych sie jak w dzungli….Znajomi z Brukseli chronia swoje dziecko od ludzi z Polski z sasiedztwa nie, chcac aby bluzgala jak szewc, bo tak gadaja dzieci sprzataczek na czarno z Podlasia. Wiele osob przebywajacych tutaj ucieka od zawisci Polakow. Gdy przyjezdzaja do kraju czesto spotykaja sie z docinkami, zlosliwoscia. Mam kolezanke, ktora studiuje zaocznie w Polsce i przyjezdza na zjazdy co jakis czas. Mowi, ze coraz mniej chetnie wraca bo proporcjonalnie do tego jak jej sie uklada tutaj- tym wiecej doznaje objawow niecheci od ex- kolezanek z kraju, ktorym sie nie ulozylo tak jak jej . A uklada sie w ich rodzinie dobrze, bo oboje sa pracowici.

 

Jakkolwiek nie jestem zwolennikiem instytucji europejskich to jednak co nalezy przyznac, bulawe ma kazdy. Jak wskoczy na liste rezerwowa to wczesniej czy pozniej prace znajdzie…..Nie ma tam przy przyjmowaniu zadnych koterii i ukladow. Kryteria sa jasne-aby tam zostac zatrudnionym na stale, trzeba zdac niesamowicie pokrecony egzamin w ktorym startuje nierzadko kilka tysiecy osob i znac kilka jezykow obcych. Egzaminy sa wszedzie, nawet w Warszawie czy Poznaniu, nic sie za przystapienie nie placi i mozna je zdawac do oporu. Nagroda jest duza- praca w instytucjach daje pewne zarobki i pozycje. Chetnych jest wielu, ale kryteria sa ostre. Znacznie ostrzejsze niz na przyklad w urzedzie gminnym w nie przymierzajac Rykach, gdzie prace ma szwagierka prezesa hurtowni dostarczajacej materialy budowlane wujowi przyrodniego brata wojta. Rowniez europarlamentarzysci maja dobrze, ale przeciez to nikt inny jak ludzie takich czy innych sobie wlasnie wybrali….w wolnych i demokratycznych wyborach…...Wiec sorry, jak ktos wyzywa eurourzedasow to droga wolna, niech sam sprobuje sie tam do nich dostac- ma takie prawo. O ile ma swiadectwo niekaralnosci….Niech siada i zakuwa. Jezyki, historie Unii i inne europierdoly. A do tego niech sobie przypomni tego co sie uczyl w szkole…..Ale latwiej jest siedziec i gnic z zawisci. Na co ida JEGO pieniadze. Ciekawe w jaki sposob je wytworzyl…..

 

Spotkalam kiedys na stacji benzynowej Polaka, ktory przyjezdza juz ktorys rok z rzedu. Pracuje jako mechanik na stacji naprawy samochodow. Tutaj oni sa rozni, wyobrazam sobie, ze taka polska zlota raczka to cenny nabytek. Mowil, ze zarabia tutaj ok 1500 euro, pracuje normalnie, soboty ma wolne. Za chalupe placi kolo 300 euro a za 200 moze sie utrzymac, skromnie ale moze. I zapraszaja go. Skromny czlowiek, nie plul zolcia a nawet doradzil mi cos w zwiazku z moim samochodem….

 

Pisanie tutaj o pieniadzach rowniez wzbudza kontorwersje. Tak jakby byl jakis wstyd aby do tego przyznac sie, ze w ogole sie cokolwiek zarabia. Czasem mysle, ze istnieje jakas oficjalna linia polityczna, utozsamiajaca sie z wyznawaniem i artykulowaniem pogladu, ze do szczescia niepotrzebne sa pieniadze. Ze szczescie ma swoja cene.Ze ludzi nie ocenia sie po tym co maja i.t.d……

 

To prawda, w zyciu co najlepsze jest za darmo- dziecko, milosc, radosc i pogoda ducha. Zdrowie juz nie jest za darmo…..

 

Zostalismy jednak w Polsce tak upodleni zbyt niskimi placami i tym, ze pieniadze glownie zdobywa sie w sposob daleki od uczciwosci, ze temat ten zrobil sie drazliwy nawet na blogu. A jakakolwiek wzmianka o zarabianiu daje asumpt do stwierdzenia, ze ma sie do czynienia z piszacym groszorobem i prymitywem. Pisalam wczoraj o doktorantkach- za to co tu dostana urzadza sobie mieszkanie albo nawet je kupia. Pracuja na dobrym sprzecie i bede mialy w dobrych pismach publikacje. Placa za tym pewna dewiacja psychiczna, rozlaka z ukochanymi. Ale inna droga jest niestety taka- scibolenie w instytucie czy uczelni, zebranie o srodki na badania i ciagle ponizanie ze strony tych lepiej ustawionych i starszych i czekanie sto lat na awans a przy habilitacji i tak swinie podloza….czy taka droga jest lepsza……?

 

Iwcia napisala tak dla mnie osobiście nic tak nie świadczy o człowieku jak to co mówi i pisze o innych ludziach, bardziej niż zasob słownictwa, wykształcenie, waluta w jakiej zarabia i narodowość. Czytuje mame Iwci z przyjemnoscia, bo to kobieta swiatla i zdarza sie ze przywali jak znajdzie cos glupiego czy w prasie czy tez gdzie indziej. O klasie czlowieka swiadczy nie to, ze przemilczy pewne tematy, drazliwe i przykre, i to, ze bedzie pisal i mowil wylacznie dobrze o innych ludziach. Nie swiadczy rowniez to, ze zarabia w kunach czy obolach albo jest z pochodzenia Kazachem. O klasie czlowieka swiadczy kultura na codzien, obycie, umiejestnosc dostosowania sie do sytuacji, empatia…a czy ma to jakies korelacje z zasobem slownictwa i w jakims stopniu z poziomem wyksztalcenia…..hmmmmm wedlug mnie jednak ma……..Prostota a prostactwo to dwie jednak rozne rzeczy…..

 

kaas : :