Archiwum 02 lutego 2006


lut 02 2006 druga notka....
Komentarze: 1

Robię wszystko aby nie pisać tego pieprzonego sprawozdania rocznego wiec stukam po dwie notki dziennie dając upust swoim różnym mniej lub bardziej udanym przemyśleniom. Pisanie europierdół w obcym języku na ileś tam stron na półkę wkurza mnie, znacznie bardziej niż pisanie sprawozdań w języku ojczystym, na półkę ojczystą. Cechą wspólną tych dokumentów jest to, że tego i tak nikt nie będzie czytał nigdy potem. Rzecz jasna dość się już wprawiłam w pisanie po angielsku, problemem jest brak konkluzji. Bo to, co miało być treścią mojego programu pobytu tutaj było sakramenckim idiotyzmem od samego początku. Wiele z tych rzeczy było po prostu już dawno opracowane i było przedmiotem gremiów różnego szczebla. Z zacięciem kompilowałam to wszystko i wyszło coś około 50 stron. Brak wniosków i wsio.

 

Dziś się zastanawiałam nad tym co różni moją firmę polską od obecnej. Pretekstem do rozważań był list o mojej warszawskiej szefowej, miły i ciepły. Normalnie moja szefowa to chodząca furia. Napisałam list z prośbą o przedłużenie urlopu bezpłatnego a jej odpowiedź mnie wzruszyła. Zaczęłam się nawet zastanawiać czy jestem jeszcze normalna. Z warszawskiej firmy uciekałam z radością. Miałam dość tego babińca i smętków. Uważałam że światowe życie to jest to co lubię.

 

Ale siedzenie tutaj w eurofirmie powoduje jakieś pewne aberracje z których zaczynam sobie zdawać sprawę poznając ludzi bliżej. Przede wszystkim nieautentyczność. Musze sporo walczyć o prawo do rozmawiania, o to, że nie tylko maile są sposobem komunikacji międzyludzkiej. Tutaj ludzie często przypominają figury woskowe a raczej posągi z przyklejonym sztucznym uśmiechem. A tak naprawdę skórę by zdarli i zamordowali. Gdyby miało to poprawić ich notowania i pozycję.

 

Jedna rzecz która mnie wkurza to wysyłanie maili do wszystkich. Nigdy tego nie zaakceptuję i nie ścierpię. O tym, że pierdnęłam nie musi wiedzieć cały unit. Czasem gdy rzecz dotyczy rzeczy wspólnych, dodaję współadresatów. Ale na ogół kontaktuję się z jedną osobą informując również najbardziej zainteresowanych a nie również pomywacza na produkcji. Przy całym szacunku do pomywacza to debilizmem jest udawanie, że to wysyłanie wiadomości oznacza „transparency”. Dla mnie to czysta głupota. Nie każdy musi wiedzieć wszystko.

 

Nie cierpię również ich herbatek. Nie mam ochoty się z nimi integrować bo wiem, że mają mnie w dupie, podobnie jak wszystkich moich dostojnych kolegów ze Wschodu Europy. Wielokrotnie przekonałam się, że tak jest i nikt nie udowodni, że jest inaczej. Chyba, że sam w to uwierzył na podstawie pozorów. Bardzo mnie śmieszą takie panienki jak Chomik (pisałam o niej kiedyś, jest bardziej europejska niż ktokolwiek na świecie), które zadzierają nosa i wydaje im się, że zagadując do funkcjonariuszy tylko będą bardziej cenione. Chomik jest ostatnio ostentacyjnie olewany, zarówno przez wschodnich jak i zachodnich. Nie warto być dupowłazem.

 

Ale są i zalety, Moja warszawska przyjaciółka bezustannie donosi mi o stanie jej wagi. Doprawdy nic mnie mniej nie obchodzi niż jej odchudzanie a bez przerwy wspomina mi, co je. Tutaj mogę mieć posturę hipopotama i zajadać się na lunchu lodami i nikt nie zwróci nawet na to uwagi. Ponadto nie porusza się w pracy problemów osobistych, chyba że w bezpośrednich rozmowach. Nie ma specjalnie plotkarstwa. To sprawia, że moje życie mogę zachować dla siebie i grona najbliższych. Nikt mnie nie monitoruje.

 

Poza tym tutaj ludzie coś starają się z życiem własnym robić. Ze smutkiem stwierdzam, że wśród moich dziewczyn przez cały rok się nic nie wydarzyło. Nic godnego uwagi w sensie nowych kwalifikacji zawodowych czy zdania jakiegoś egzaminu. Tutaj ludzie się ciągle dokształcają, bo wiedzą że nagle mogą znaleźć się na lodzie i będą musieli się ratować. A z pracą nie jest lekko....Zmusza ich to do większej aktywności. U nas z kolei słychać tylko labidzenie, że ciężko. Czy spróbowałaś jakoś temu się przeciwstawić? Spytałam jednej z koleżanek i o mało co się na mnie nie obraziła.

 

Toteż mam ciągle mieszane uczucia. Z jednej strony mam ten luksus, że w pracy mam ciekawe rzeczy bo firmę stać na sprzęt. Mogę się wiele uczyć, bo mi na to stwarzają warunki. Mam za co żyć. Ale psychicznie nie jest lekko. Bo żebym nie wiem co zrobiła to zawsze będę ta głupsza, ta gorsza od rodowitego Niemca czy Austriaka. Szef będzie mi prawił oczywistości. To może i egzotyczne co piszę dla ludzi w Polsce, którzy nie muszą się borykać z egzystencją w innej kulturze i podejściu do życia i ludzi.

 

Ale widzę jedno. Ten system podejścia do ludzi i myślenia zaczyna zadomawiać się i u nas. Pierwszym przejawem jest życzenie sobie „miłego dnia”. Dlatego tego tak nie cierpię. Ale tak też z rana mówię sąsiadom. Bo kiedy wejdziesz między wrony......

 

 

kaas : :
lut 02 2006 watek osobisty
Komentarze: 1

Ostatnio w ferworze pracy zaniedbalam tak zwane watki osobiste. Fakt, trudno jest cokolwiek sensownego decydowac w czasie gdy się jest daleko od bliskich ludzi a Skype jest jedyna opcja porozumiewania się. Nie mam pojecia co na przykład B robi w czasie „wolnym od zajec”. Niemniej jednak na tyle go dobrze poznalam, ze wiem, kiedy sobie pozwala na wiecej nic powinien. Ostanio wkurzyl mnie sakramencko, gdy przez pomylke wyslal mi na tlena komunikat nie przeznaczony do mnie. Jakis kawal głupiej rozmowy z kolejna wirtualna idiotka, która spodziewa się niewiadomo czego. Fakt, trzeba przyznac ze B ma gadane i potrafi nawijac, bo jest człowiekiem inteligentnym. Czasem nawet te sztuke probuje uprawiac wobec mnie, ale ja dobrze już znam kiedy mowi prawde a kiedy udaje.

 

Zawsze chce mi się smiac, gdy udaje twardziela i macho. W gruncie rzeczy jest dosc tchórzliwy i jak się go zlapie na nieprawdzie, skreca się jak piskorz.

Jak na baby wirtualne B ma dwie zasadnicze wady – nikczemny wzrost oraz nie za duzo gotowki. Totez jego związki, oparte na powierzchownej konwersacji biora w leb przy konfrontacji w realu. Jego permanentnie nieustabilizowana sytuacja mieszkaniowa nie daje szans, ze przygarnie jakies zbłąkane serduszko natomiast potworny konserwatyzm powoduje niechęć do podejmowania zdecydowanych życiowych decyzji na przykład wyprowadzke do potencjalnej ukochanej. Od lat tkwi w marazmie nierozwiązanych problemow z eks i mieszkaniem.

 

Od jakiegos czasu zastanawiam się co dalej będzie z ta sprawa. Trzeba przyznac, ze jest człowiekiem mi niesamowicie oddanym. O cokolwiek go poprosze to jest to realizowane w trybie natychmiastowym. Ostatnio było calkiem cacy, az do momentu tej rozmowy, która przez niejako pomylke przechwyciłam.

 

To jego nieustanne polowanie na baby psuje mi krew bardzo serdecznie. Sama idea polowania jest dla mnie niejasna. Ja naleze do osob, która liczy się z koniecznością pracy nad związkiem i chodzenia na daleko posunięte kompromisy. Ponadto jestem osoba typowo monogamiczna, co również w dzisiejszych czasach nie znajduje zrozumienia. On z kolei prawdopodobnie do tych bab nie przywiazuje zbyt wielkiej wagi albo zapewne sprawa rypie się z powodow, które podalam powyżej. Albo tez druga opcja- poprawia sobie w ten sposób watle ego.

 

Ja jestem na godzien zmuszana do roznych działań i nie mam zadnego faceta w pobliżu. O wszystkim musze decydowac sama. Czasem chętnie bym się poprzekomarzala, na taki czy inny temat. Ale realia codzienne sa takie jakie sa. Moja koleżankę, która tak zyje tutaj już 4 rok Mloda nazwala Amazonka. Powinna sobie jeszcze piers obciac- podsumowala któregos dnia…. Amazonka się na wszystkim zna najlepiej, na wszelkie problemy ma recepte albo tez uwagi typu nie piesc się ze soba i nic nie konsultuje z nikim. Sama zawsze wie najlepiej, ale widocznym efektem jej postawy sa kłopoty ze snem. Wszystkie stresy siedza w niej w srodku kiedy rznie chojraka. A organizm i tak się będzie domagal swego – wrzody chyba już ma…..

 

Ja chyba bym chciala funkcjonowac w związku i nie uwazam się za dobry material na Herod Babe. Mniej lub bardziej pokręcony związek z B jakos funkcjonuje a w tle petaja się jakies naiwne kobity. Sporo ich siedzi w sieci, bo inaczej skad by się braly te nieszczesne typy co dręczą mnie co dnia…..

 

No i mam jeszcze jakies inne pomysły, które jako wyjscia awaryjne trzymam w totalnym ukryciu. Ale na razie jeszcze za wczesnie. Jeszcze 3 miesiace……

 

kaas : :