Komentarze: 2
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
27 | 28 | 29 | 30 | 01 | 02 | 03 |
04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 |
11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 |
18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 |
25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 |
Wracam powoli. Zmienia sie blogowisko, moze i warto zajrzec tutaj?????
Chyba stad nigdy nie wyjade- tak nasunelo mi sie po dzisiejszej korespondencji, jaka dostalam od dzialu socjalnego we Wloszech. Oczywiście w ofertach firm przewozowych nadal sa bledy. Nie mam już pojecia jakie. Mam ochote babe rozszarpac. Oni chyba, te skurczybyki robia tak specjalnie, aby polskie firmy udupic. Aby pieniadze dostala firma najlepiej niemiecka, austriacka, belgijska…ale w zadnym razie nie polska…. W poniedziałek mam zadzwonic do Wloch do tej baby. Proszę o modlitwe i zrozumienie, bo inaczej faktycznie pozostanie tak, ze B będzie musial mi przysłać oplatek……
Z kolei dzis wyjaśniłam kobicie z tego samego urzedu, ze ja jak wyjeżdżam z Polski na kontrakt to nie musze się z tego spowiadac w Urzedzie Dzielnicowym. G…. ich obchodzi, ze jade sobie, rzecz jasna, wszelkie dokumenty przewozowe typu wiza i bilety, plus rozegranie spraw z pracodawca, administracja ( oplata czynszu) załatwiam, to oczywiste. Ale nie wysylam do Urzedu Gminy czy czegokolwiek, ze wlasnie sobie jade. I chyba kobita zrozumiala, bo napisala, ze allowance mi wyplaci. Bo początkowo zazadali dokumentu pod tytulem – pani takaataka znow jest w Polsce. Konia z rzedem, kto taki dokument wystawi….
Pozegnanie było sympatyczne, dostalam od G dwa piekne albumy, jeden "morza swiata", drugi o Belgii. Sa naprawde rewelacyjne. Ciasta były z dobrej firmy, ta cukiernia robi rzeczy dobre, wiec nie wyszlam na sknerusa. W ogole było milo i wzruszająco. Programowo ani slowa podziękowania nie wspomniałam o Heldze, nawet nie patrzyłam w jej strone. Tym ostatnim stuknieciem drzwi mnie tak wkurzyla, ze nawet nie powiem jej bye przy odjezdzie. Nie chce malpy znac.
Będę jeszcze przez 3 dni w pracy. I chwatit. W międzyczasie jeszcze zdaje holenderski. Zdaje to za duzo powiedziane. Staram się o papier. Nic nie umiem, może potrafie cos kupic w tym jezyku, ale niewiele wiecej.
Ciekawa jest reakcja ludzi. Podstawowe pytanie, gdzie wracasz. Do domu – odpowiadam, może cos się i urodzi, ale na razie wracam na stare smiecie. Ja teraz nawet nie chce myśleć o czymkolwiek nowym, nie jestem typem wagabundy i po prostu musze, co nieco "odpocząć po biegu". Fakt, większość moich kolegow raczej nie ma takich możliwości, nie maja u siebie w kraju pracy i mieszkan, ale tez i sa młodsi ode mnie. Rozmawiałam z kolega z Czech, on chciałby się tutaj ustawic. Jak wielu innych. Nie wiem, jak naprawde będzie, powoli te instytucje widze jako twory niezbyt przyjazne, akcesja nowych panstw powoduje z jednej strony strach przed dostępem do koryta ze strony dotychczasowych użytkowników. Z drugiej strony z zatrudnianiem jest na zasadzie laski pańskiej, nie wiadomo, komu na ile się uda jeszcze posiedzieć, tutaj nie ma regul. Nawet jakby teraz ta agencja headhunterska przyslala mi oferte, to pewnie by to spowodowalo moje zakłopotanie i szereg komplikacji życiowych…..
Ja już chce do domuuuuuuu……….a jeszcze pewnie będzie w tej Europie trzeba się poboksowac, tak przypuszczam……
Staram sie jakoś zacząć wszystko od nowa, choć dalibóg, ten tydzień, który mija było dla mnie wyjątkowo ciezki. W niedziele jedzie Młoda do Polski i zostaje sama. Nie bardzo mi tez idzie z nowa maszyna, instrukcja jest napisana fatalnym jezykiem, chyba przez informatyka, który nie jest w stanie pojac, z jakimi trudnościami może spotkać się prosty użytkownik. Toteż siedzę, gapiąc się jak sroka w gnat, w jaki sposób się do tego sprzetu dobrać.
Taki koniec lata nastraja refleksyjnie, bardzo mi odpowiadają ciche popołudnia, gdy ide na spacer z psami. Delektuje się cisza, której jakos nagle zapragnęłam. W pracy tez mam spokoj, chwila przed burza, nadal wysyłam cv i martwi mnie brak odpowiedzi. Trochę czuje się zawiedziona Irlandia. Wolne etaty sa jedynie w przedsiębiorstwach farmaceutycznych dla ludzi z doświadczeniem. Zastanawiam się, czy tam tylko i wylacznie produkują piguły? Co prawda jeszcze wszystkiego nie przejrzałam, wczoraj dostalam informacje z Newscientsta. I tam tez jak zwykle, posady, które mi by odpowiadaly sa w Ameryce, "pigularnie" w Anglii i Irlandii, biotechnologia i medycyna, na czym się z kolei nie za bardzo znam. Uważam, ze niektóre kierunki studiow należy zamknąć bez pardonu. Ludzie kształcą się nie wiadomo po co na jakichs egzotycznych i niepotrzebnych specjalistow. Niech ucza się na kontrolerow i managerow jakości, przedstawicieli handlowych…
W farmacji większość prac w zakresie analizy lekow robi się niezmiernie upierdliwymi technikami i tych analitykow potrzeba. Gotowa jestem zamienic mój kontrakt, na którym siedze jak na rozzarzonych weglach na wlasnie taka robotke, ale na stale. Ale do tych robotek trzeba co najmniej dwa lata pracowac w firmie produkującej leki. I kolko się zamyka, bo na ogol jak ktos już w takiej firmie pracuje, to prace ma i go nie wyrzucaja. A ten co szuka, to nie ma doświadczenia. Czyli tak jak u nas.
Moja francuska sasiadka jeszcze nie ma pracy, od miesiąca targuje się z dwoma uniwersytetemi we Francji i nie ma ostatecznej odpowiedzi. Siedzi w tej Belgii nie wiadomo po co i przejada pieniadze. Jest wsciekla, ale mowi, ze takie ma juz zycie. Dwu- trzyletnie kontrakty a potem szukanie pracy abarot i od nowa…mowi, ze w jakims stopniu się przyzwyczaila. I ze za którymś razem to już nawet splywa jak po gesi.
Zycie się robi bardzo stresujące…..
Znalazlam dojscie do internetu w labie. Wiec moge pisac rowniez pracujac na aparaturze. Bo siedzac tylko w biurze moge pisac oferty pracy. Biuro mnie frustruje. Wole pracowac normalnie.
Napisalam dzis calkiem fajna aplikacje, ale z gory wiem, ze dostane odpowiedz odmowna, bo to do jednej z takich instytucji quasi-europejskich. Ostatnio wykazuje sie dosc duza bezczelnoscia, aplikujac na stanowiska menagerskie, niestety moim powaznym defektem jest brak bieglego drugiego jezyka. Z kolei gdy pisze oferty dla debiutantow to zdaje sobie sprawe, ze mnie nie uwzglednia ze wzgledu na moj leciwy wiek a takze doktorat. W Polsce jest to powod do robienia sobie posmiechujek z kogos, kto nic nie umial to zrobil doktorat a tutaj doktor wpada w calkiem inna siatke plac. Stad trudnosc w znalezieniu pracy, podobnie zreszta jak u nas. Gdy doktor z pewnym stazem szuka w Polsce pracy nie po znajomosci to wyglada na to, ze jest jednostka nieprzystosowana i jakims nieudacznikiem, ktory nie sprawdzil sie w srodowisku.
Ostatnio powstaje nowa kategoria doktorow, ktorzy prosto po studiach zaliczyli studia doktoranckie aby przedluzyc mlodosc i zatrudnia sie od razu ich na stanowiskach adiunktow z wyzsza pensja. Sa one (bo to glownie dziewczyny) narazone natychmiast na ataki starszych stazem “magisterek”, co czesciowo jest uzasadnione, gdyz tak naprawde nie maja ich wprawy i rutyny i niewiele ponad to, co bylo przedmiotem ich dysertacji umieja….. Magisterki nie bardzo maja im ochote tlumaczyc cokolwiek. Znam taka dziewczyne, jest teraz u mnie na stypendium. Miala dosc mobbingu w swoim warszawskim instytucie ze strony starszych pracownikow.
Przyznam, ze nie mam takich wymagan aby byc szefowa a calkiem srednia placa w jakiejs irlandzkiej czy angielskiej firmie, ktora jest i tak sporo wieksza od tego, czego moge spodziewac sie w instytucie, mnie zadowoli w zupelnosci. Po ostatniej rozmowie z szefowa sie zaparlam, ze zrobie wszystko aby do niej do zakladu juz nigdy nie wrocic.
Siedzialam wczoraj w Jobpilocie z roznych krajow. W holenderskim w mojej branzy bylo 250 ofert, z ktorych czesc zapewne mi by pasowala. Szkopul w tym, ze to w firmach prywatnych i wymagana biegla znajomosc holenderskiego jest podstawa egzystencji. W polskiej wersji Jobpilota byly tylko posady dla przedstawicieli handlowych w roznych wariantach. Swiadczy to z cala pewnoscia jaka role ma pelnic nasz kraj w Europie. Akwizycja mi nie lezy z wielu wzgledow.
Coraz czesciej sledze oferty z Irlandii. Jest sporo ofert od niezbyt duzych prywatnych przedsiebiorstw, potrzebujacych ludzi do laboratorium. Na ogol potrzebuja ludzi w farmacji, do prac znanych mi jako wyjatkowo upierdliwe i nuzace. I pewnie bym nawet aplikowala nawet zakladajac z gruntu frustracje praca, ale fakt, ze nie mam doswiadczenia w laboratorium farmaceutycznym, w wielu przypadkach dyskwalifikuje. Sadze, ze za jakis czas wybiore sie osobiscie na rekonesans, z Ryanairem sa dosc tanie oferty lotow z Brukseli do Dublina. Uwazam to jednak za wyjscie ostateczne.
Kiedys jedna z komentatorek pisala o czyms takim jak szczescie…trzeba miec szczescie. Przekonalam sie, ze rzeczywiscie tak jest. Moja znajoma dostala przedluzenie kontraktu, siedzi tutaj juz czwarty rok. Nigdy nie musiala przezywac takich upokorzen i podejscia ze strony szefa jak ja. Ma szefa Anglika, zawsze jej pomagal i popychal ja do przodu.
Zazdrosc jest uczuciem mi obcym, jakkolwiek odczulam w tym momencie uklucie w okolicy serca- do cholery, czemu mialam takiego pecha, ze trafilam na Szwaba, ktory mi przedluza z laski i do konca nigdy nie wiem, co dalej bedzie? Zawalczyl o kontrakt , ktory de facto jest kontraktem terminowym i prawdopodobnie nie uda sie go przedluzyc. A przeciez mam robote, zainteresowanych ludzi, kroja sie ciekawe tematy…..
No coz, przyjdzie mi wierzyc w teorie o szczesciu jako podstawie egzystencji. Bardzo mnie to bulwersuje, jako osobe pragmatyczna i wierzaca w to, ze na prawie wszystko mozemy miec jakis wplyw oraz mamy mozliwosc sobie pewne rzeczy wypracowac……..no moze oprocz rzeczy ostatecznych…ale tutaj juz nie my jestesmy sternikami…….