Najnowsze wpisy, strona 18


lis 19 2005 a więc....
Komentarze: 4

Uważam, że zawsze lepiej jest prowokować dyskusję niż zanudzać. Nie jestem primadonną, która obrażona schodzi ze sceny, bo dostała za mało oklasków, Uważam dyskusję za potrzebną, dlatego się w nią włączam.

 

Komentarze Iwci wykasowałam bo były idiotyczne. I zrobiłam to tylko dlatego, bo nie chciałam aby sprawa się wlokła na zasadzie kostek domina i pociągała za sobą mnóstwo komentarzy, ze strony innych osób z bloga niekoniecznie życzliwych Iwci czy przypadkowych czytelników. Uważam, że każdy ma prawo od czasu do czasu walnąć coś niekoniecznie z sensem.

A idzie w zaparte i wali dalej, snując jakieś mętne i pseudointelektualne dywagacje - vide jej komentarz do poprzedniej notki- co napisałam a czego nie napisałam.... No tak, pisała, że nie ma co w sobotę robić.....hmmmmm, więc zajęła się mną.....

 

Dziś jadąc na nasze zwykłe sobotnie zakupy z Młodą opowiedziałam jej o całej historii. Była lekko zdziwiona, ale gdy spytałam czy zgadza się z tą opinią, zawartą w moim zdaniu, cytuję siebie Oni sa mocno po 20 i odnosze wrazenie, ze zyja w szklanych kloszach, gdzie nikt nic nigdzie nie musi. Sami będą kiedys zbierac owoce swojego egoizmu i nieodpowiedzialności w przyszłym zyciu

 

Powiedziała, że jest w tym dużo racji. Abstrahując od tego, że pogodziłyśmy się tego samego dnia, kiedy pisałam notkę- nasze burze z Młodą są ostre i szybkie, ale też i zazwyczaj szybko się kończą, to stwierdziła, ze faktycznie sporo jej rówieśników nie ma pomysłów na życie ani nie podchodzi do niego poważnie. Faceci są nieodpowiedzialni, bo często spotykając się z dziewczyną, niby na serio, uwodzą również inne, ludzie w imię zabawy i nieustannych balang zawalają studia, zaczynają kilka kierunków i ich nie kończą, a czasem za ich studia zaoczne płacą rodzice. Potrafią tylko narzekać, nie mają jakichś zdecydowanych planów. Podała mi kilka przykładów mniej lub bardziej trafnych decyzji życiowych, będących udziałem jej kolegów. Nie chcę tego ujawniać, bo nie mam prawa opisywać konkretnych sytuacji z udziałem konkretnych ludzi, ale brzmi to niewesoło.

Co do łączenia pracy z nauką to jest to aktualnie prawie regułą. Prawie każdy pracuje. Nikomu się nie powodzi na ogół na tyle dobrze, że może spokojnie sobie odpuścić pracę, Często niektórzy przerywają studia i idą na zaoczne. Ludzie mają różne drogi życia i różne problemy. Znam też ludzi, którzy od razu zdecydowali się na studia zaoczne i zaczęli prace. Będąc na piątym roku mają już stanowiska kierownicze i służbowe samochody, pracując w jakichś agencjach.

Oczywiście nie wszyscy więc żyją w szklanych kloszach. Ale i wielu ich żyje. Mają gdzieś odpowiedzialność za siebie siedząc w zasobnych domach rodziców.

I takich ludzi miałam na myśli. Uważałam, ze tacy ludzie mogą mieć wpływ na pewne zachowania Młodej. To co pisałam to nie było objawienie. To były moje refleksje na konkretny temat, konkretną sytuację i konkretne osoby.

 

Iwcia wyrwała się jak Filip z konopii. Przyznam, ze w kontekście tego co nagadała na mój temat to doprawdy w tej chwili mało mnie interesuje jej męka egzystencjalna, jaką przechodzi chcąc zostać lekarzem. Sama wybrała ten kierunek studiów. Zawsze był ciężki. I nisko płatny. Zwłaszcza w Polsce. Ale nic mi do tego. Nie mój cyrk i nie moje małpy.....

 

Sama przeżywa jakieś egzystencjalne męki i zadręcza innych. Matka próbuje ją w jakiś sposób bronić. Ale przed kim? Przede mną?? A czy ja jestem od załatwiania miejsc na stażach czy stypendiów? Czy jestem psychoterapeutą? Czy jestem jakimś guru.....Katem, dręczycielem....

To ja wywaliłam z bloga te notki aby uciąć bezsensowną sprawę. A tu okazuje się, że wiele osób uważa, że źle zrobiłam i jątrzy dalej......w tym nieszczęsna Iwcia

 

A teraz polecę. Będzie ostro. Iwciu, pani Iwciu sorry-proszę nie zajmować się moją skromną osobą, bo po pierwsze będę pisała to co mi się podoba i mi ślina na język przyniesie i nie musi się niekoniecznie pani podobać. Po drugie- zamiast wpatrywać się w swój wizerunek osoby świetnej i niezmiernie mądrej, proszę jednak spróbować zrobić coś ze sobą i swoim życiem. Wbrew pozorom nie jest Pani najbardziej poszkodowana przez system i zgredów. Nie jest pani pierwsza ani ostatnia, która kończy medycynę i ma ciężki start i małe perspektywy. Ale są i wyjątki. Wczoraj przyjechał do nas do firmy chłopak z Oslo. Polak po Gdańskiej Akademii Medycznej, zrobił doktorat w Polsce i przyjechał do nas na trzyletnie stypendium po doktoracie. Niewątpliwie czeka go okres trudny, bo trzyletniej rozłąki z żoną bo tu ona pracy nie znajdzie. A do Oslo to kawał drogi i kosztuje. Nie będą mogli się za często widywać. W rozmowie był pełen optymizmu i radości życia, że może się mu to poskłada do kupy.

 

Nie wiem czy dobrym pomysłem jest wysyłanie mnie do psychiatry. Zaznaczam przyszłym czytelnikom, że ja takich chwytów nie praktykuję i nie jest to dowód na brak „pazura” z mojej strony, jak mawia Harley, ale prosta grzeczność i przyzwoitość. Urażona ambicja to jeszcze nie powód aby takich chwytów się imać.......

Zaznaczam, że więcej komentarzy nie zamierzam kasować. Ku uciesze gawiedzi. Wiec zapraszam......

 

kaas : :
lis 19 2005 last but not least.....
Komentarze: 8

Bardzo dziękuję za miłe komentarze. I te mniej miłe też.

Popielatko mnie zirytowało przede wszystkim to, że w żadnym momencie nie przypuściłam ataku na Iwcię a zostałam przez nią zaatakowana.A tym bardziej zdziwiłam się, bo swego czasu prowadziłam korespondencję z Fanaberką, prywatnie bardzo ją polubiłam, nie znając jej osobiście i słysząc od jej córki, że wychowaliśmy młodzież bez miłości i ona ma ciężki życie, po prostu mnie wkurzyło. Jak mozna tak deprecjonować jej działanie swoimi opiniami, publicznymi przecież w końcu, rolę i zasługi swojej matki, która tutaj na blogach jet osobą znaną? I od tego się zaczęło.Uważam, że nikt nie ma prawa krytykować poprzedniego pokolenia za własne wybory, udane lub nie. Człowiek o swoim życiu decyduje sam. I to chciałam Iwci przekazać.

Martyniu, nie umiem się tu zaaklimatyzować, bo mnie nie bawi słabość i ckliwy romantyzm jaki w wielu blogach dominuje i jest raczej mile widziany i popularny. O moje szczęście i jakość życia muszę walczyć od wielu lat. Raz wygrywam a raz nie- ale nie poddaję się..... Czuję się odpowiedzialna nie tylko za siebie, ale również za dom, poczucie spokoju i standard życia mój i mojej rodziny. Nie mam silnego męskiego ramienia co nie znaczy, że jestem babochłopem i sprawy uczuciowe są mi obce. I wierz mi- też słucham SDM i lubię. Ale ja w odróżnieniu do Ciebie muszę znać ceny masła......

Errad- piszesz bardzo fajnie,nie komentuję tego, bo opowiadań się nie komentuje. Ja nie jestem humanistką i tak nie potrafię.... Jesteś jeszcze stosunkowo nowy na tym blokowisku ale poczekaj....jesli coś napiszesz niepopularnego to oberwiesz po uszach.....

Mateut, dziękuję, jesteś sympatycznym człowiekiem. Odnoszę wrażenie, że w realu całkiem fajnie mysmy się dogadali....

 


 

kaas : :
lis 18 2005 wczorajsza dyskusja
Komentarze: 5

Obiecałam sobie, że do wczorajszej nazwijmy to dyskusji nie wrócę, bo uważam sprawę za zamkniętą. Chciałabym przytoczyć jednak dwa komentarze z „konkurencyjnego” bloga na bloxie, gdzie piszę to samo- jest to może podyktowane tym, że zawsze „duplikowane” notki mają większą szansę przetrwać. Ponadto mam tam innych czytelników. A oto co napisali jako komentarze:

 

jea6

2005/11/17 14:38:31

To dobre okreslenie "ze zyja w szklanych kloszach", tak wlasnie jest, kiedys rozbija o nie sobie dupe i beda wyc do ksiezyca. Co do kompa nie ma rady, zrob to co ja (u mnie tez zawsze byly wojny o dostep), kup sobie netbooka i rooter i wara innym od twojego sprzetu. A z kotem mozna sobie poradzic inaczej, znam sposob na nauczenie by walil bezposrednio do muszli ;-)

-

erzebet

2005/11/17 22:36:48

oj, będą zbierać owoce i może wtedy zapłaczą ... Ale to też trochę chyba kwestia wychowania - żeby dziecko nic nie musiało robić, tylko uczyło się. Żeby miało lepiej niz ja i nie harowało w fabryce ... jak w domu nic nie musi robić, to myśli, że wszędzie i wszyscy za niego zrobią, a potem tylko frustracje, bo życie nie oszczędza ... Dobrej nocy życzę :)

 

Normalne komentarze, jakieś punkty widzenia. Bo w końcu wczoraj zaczęłam analizować czy doprawdy nie obraziłam całego pokolenia, całej nacji.....

Nie chcę powracać do tamtej sprawy, obiecałam. Niepotrzebny ostatni komentarz Fanberki do poprzedniej notki. Awantura była całkowicie bezsensowna. Nie wniosła nic a spowodowała tylko niesmak.

Przyznam, że chyba powoli rozumiem odczucia ludzi, którzy przestali pisać na tym blogu albo piszą rzadko i przez zęby. Boją się. Boją się jakichś fundamentalistów wylewających własną adrenalinę i dokuczających. Albo piszą o czymś tak ot sobie, cytując jakieś fragmenty literatury. Człowiek pisząc bloga otwiera swoją duszę. Czasem po to aby się wyładować, odreagować złość czy chandrę, Niekoniecznie wygłasza prawdy życiowe i jest w tym momencie guru. Po prostu cos go w danym momencie dręczy czy wkurza. Obiektywny komentarz, jeszcze na przykład z odrobiną humoru może pomóc, człowiek uśmiechnie się.  Dowalanie tylko wpienia i odbiera chęć do życia. A na pewno chęć do pisania.

Jeśli ktoś pisze tutaj cokolwiek więcej niż dwa słowa naraz jest narażony przynajmniej na spotkanie w czasie swojej kariery pisarskiej z przynajmniej jednym oszołomem, który ni stąd ni zowąd zacznie mu dowalać. Najczęściej bez dania racji. I bez sensu.

Pół biedy jak człowiek jest permanentnie nieszczęśliwy, albo tylko tak pisze- wówczas w jego obronie staje rzesza ludzi poprawiających sobie samopoczucie...biedny, no to może ja nie mam aż tak źle? Nie przejmuj się, dołek minie.....To niebezpieczne, bo i wtedy też czasem trafia się ktoś, kto walnie- sama sobie tego piwa nawarzyłaś to je pij......I ti też uważam za chamstwo. Lepiej się od tego powstrzymać.

Często lepiej nie komentować notek, jeśli się nie ma naprawdę nic do powiedzenia czegoś co może coś wnieść. Pozostawmy autora sam na sam z jego notką- tak naprawdę to głównie pisze się dla siebie.

 I jeszcze jedno. Swego czasu na blogi.eu.org a teraz na bloksie jest grupa osób, która się wzajemnie czyta i wspiera. Nie znając się. I jakoś się od kilku lat lubimy....Jest tam miejsce dla blogów zdradzanych żon, fanatyków hedonizmu i ich przeciwników, małych dziewczynek., szalonych rozwodników Też czasem spotykają się komentarze co najmniej dziwne. Ale jest miejsce dla opinii kontrowersyjnych. Ja tam się nie spotkałam z tym co tutaj.

Tutaj nie mogę się zaaklimatyzować, choć piszę tak długo. Mam dość bezpodstawnych ataków na siebie, Nie musze być, jak wczoraj powiedziała w komentarzu Harley- twarda i ścierać się. Ani pokazywać „pazurków”. To nie jest demonstracyjne odejście. To już trzecia chyba próba. Do trzech razy sztuka. Starczy.

 

kaas : :
lis 17 2005 frustracje starego zgreda
Komentarze: 4

Dzis znow zafundowali nam spotkanie na temat naszych indywidualnych praw. Tytul brzmiał dosc zachęcająco. Myślałam, ze będzie rewolucyjnie. Bo nie ma to jak walka o prawa indywidualne….

Tymczasem jedyne co było ciekawe to prowadzacy facet, z wyglądu przypominający Dustina Hoffmana z czasow, kiedy gral w Absolwencie, troche może bardziej zarośnięty, ale ogolnie przystojny. Rozmarzyłam się, przypomnialy mi się kawałki Simona i Garfunkela, Ms Robinson a facet pieprzyl swoje. Niestety poza aparycja nie prezentowal nic ciekawego. Ot, omawial dzialanie jakiejs przybudówki unijnej zajmującej się sprawami socjalnymi, pensjami i dodatkami. Tutaj jest to na ogol raczej określone przepisami, to nie to, co w mojej polskiej firmie gdzie się chodzilo z morda po podwyżkę, jak już na czynsz zaczynalo brakowac…

Zainteresowanie wzbudzily jednak wzmianki o terminie rozliczania delegacji, no coz jest to glowna działalność tej firmy. Spotkac przez tydzień szefostwo w komplecie jest malo prawdopodobne.

 

Wczoraj dobrze napisałam o Młodej i wykrakałam. Znow rano była awantura. Po prostu czasem mnie wpienia fakt, ze Mloda traktuje przyjazd tutaj jak na wczasy. Rano jest zawsze urwanie glowy ze względu na zwierzaki, trzeba zmienic piasek, dac kotu jesc i wyprowadzac psy. Kiedy bylam sama radziłam sobie z tym, ale myślałam ze jak ona przyjedzie to cos się zmieni przynajmniej w kwestii kota. Obsługiwanie jego piaseczku jest zawsze dla mnie meka, bo jestem na koty uczulona. Nie jestem w stanie nic zrobic, kot mieszka z nami, kocham zwierzaki…..Mloda obiecala pomoc i zaangażowanie się w obsłudze kota. Sadzilam, ze mnie wyreczy, tymczasem dzis rano obie kuwety były zasikane, natomiast Mloda zrobila sobie kawusie z mlekiem i zasiadla przed monitorem śledząc perypetie Dariusza Kordka w Onecie o 7 rano. Ja biegałam po pokojach zbierając się i szykując do codziennego spaceru z psami i to, co zobaczyłam wywołało u mnie prawdziwa furie. Obrazila się na mnie i na rowerze pojechala do stacji, po ciemku. Na szczescie dzis swieci slonce, wiec nie zmoknie, ja się sprężałam aby być dobra i dostalam za swoje…..zawsze człowiek dostaje w tylek jak chce za dobrze…..

 

Jest regula, ze gdy ona wraca z kraju po dłuższym pobycie to mam jeden dzien „dobroci dla zwierzat” i dwa tygodnie szaleństwa. Ona nie jest w stanie przestawic się, ze jest tutaj po to aby uczyc się jezyka i pisac prace. Wisi w sieci a nuz ktos wejdzie na gadu i zwalcza jak ktos do mnie zechce zagadac. Ja zas mam w pracy na tyle dosc kompa, ze traktuje go tylko jako narzedzie do prowadzenia rozmow, czasem tez odpowiadam na maile. Ale wieczorem pogadac lubie. Ponadto przed moim powrotem z pracy ona zazwyczaj ma sporo czasu…

 

Nie będę dzis z nia polemizowac, bo dobrze wie, kiedy przekracza granice. Po prostu w takich sytuacjach staram się wyalienowac. Duze mieszkanie to doskonala sprawa, można schowac się i uciec. Siaduje sobie w moim buduarze i czekam az atmosfera się oczyści. Az rozum wroci…..

 

Zastanawia mnie jedna sprawa- czemu ta młodzież jest taka? Niby nie mogę Młodej nic zarzucic, stara się, studiuje. Ale jak przychodzi do spojrzenia poza wlasny czubek nosa to zaczyna się horror. Ona sama padla ofiara nieodpowiedzialnego osobnika, który ja okłamał, ze załatwił papiery a nie załatwił nic, wiedzac jaka jest jej sytuacja. Ja w sprawach formalnych zawsze mogę na moich znajomych polegac- załatwiają mi czasem sporo rzeczy, wystarczy wspomniec. Zagadac. I nie ma sprawy. Oni sa mocno po 20 i odnosze wrazenie, ze zyja w szklanych kloszach, gdzie nikt nic nigdzie nie musi. Może dzisiaj i mam nastroj starego zgreda, ale na to nic nie poradze. Jedno mnie pociesza. Sami będą kiedys zbierac owoce swojego egoizmu i nieodpowiedzialności w przyszłym zyciu. Nie ja.

 

kaas : :
lis 16 2005 czlowiek do gazu
Komentarze: 1

Trzeba cos nowego napisac- cos nie mam za bardzo kiedy. W pracy zaczęło się troche dziac, wreszcie ustalono dzien mojej prezentacji a także musze napisac sprawozdanie roczne. Sa to dwie istotne sprawy. Zwłaszcza ta pierwsza. Co prawda nadal naczalstwo w rozjazdach a ludze z tzw średniego szczebla nie za bardzo maja moce decyzyjne, ale jakos uciekam w swoja robote i nie zamierzam się tym przejmowac. Miałam ostatnio i miewam co jakis czas kryzys co do kompetencji co poniektórych ludzi i ich zdolności, ale pisanie o tym byloby podwazaniem wiarygodności testow jako narzędzia prawidłowego doboru kadry. A nie o to przeciez chodzi aby podważać……

 

W domu jest już Mloda wiec znow walka o komputer wieczorem. Uzywam go wtedy do celow glownie towarzyskich. Uwazam, ze po pracy wieczorem mam wieksze prawa gadac z ludzmi pracującymi niż Mloda, która z kursu wraca wczesniej i ze swoimi kumplami- studentami może tez i wczesniej pogadac, bo zazwyczaj sa już w domu. Czasem wiec sa z tego powodu starcia. Ale ogolnie uwazam, ze i tak teraz jest znacznie lepiej niż było kiedys. Mloda zrobila się bardziej sklonna do kompromisu i współpracy. Zawsze wierzyłam, ze taki dzien nadejdzie, bo czas buntu kiedys musi się skończyć….

 

Czasem wiec wylazi ze mnie wredna baba i zaczynam dokuczac B. Potem pukam się w glowe, czego mecze faceta plodami swojej wyobrazni, to raz, po drugie ciagle jeszcze siedze tutaj i co by nie zrobil to jest poza moim zasiegiem, natomiast w stosunku do mnie stara się być naprawde w porządku. Zreszta B chyba dosc trafnie nauczyl się rozpoznawac moje humory. Ostatnio kazal napisac mi list co najmniej na dwie strony. Co wiecej- nawet miałam ochote go napisac, ale jakos mi przeszlo. W firmie znacznie wiecej rzeczy mnie wkurza niż problemy z B, de facto w obecnej sytuacji urojone.

 

Zaraz mam kurs holenderskiego, ide z przyjemnością. Pewnie moja zaprzyjazniona Finka nie pojdzie ze mna na lunch bo pozno koncze. Ona zreszta ostatnio lubi siedzieć w większej grupie, natomiast ja mam powoli dosc integrowania się w międzynarodowym towarzystwie. Z przyjemnością wracam w jesienne wieczory do chałupy i rozwalam się po fotelach. Mam w d… pizze, piwa i zawieranie nowych znajomości…..Ogolnie wiele rzeczy mnie tu na tyle wpienia, ze chciałabym czasem aby mój dom był moja swiatynia….

 

Na przykład brak zmysłu technicznego u tutejszych facetow. Facet normalnie powinien mieć zaciecie do rzeczy technicznych. Ostatnio pojawil się problem z instalacja gazowa do aparatury. W kraju w mojej firmie jest kilku facetow, zamawia się u nich butle i oni lub jeden z kolegow z dzialu  przychodza i instaluja. Maja klucz francuski i to potrafia robic. Tutaj nikt nie wie co i jak. W magazynie siedza ludzie, którzy teoretycznie znaja angielski ale jak do nich dzwoniłam to nie zrozumieli o co mi chodzi. Butle trzeba targac samemu, robic instalacje tez. Wiec w koncu się wkurzyłam- czy jestem tu do cholery technikiem gazownikiem? Czy nie ma tu facetow odpowiedzialnych za takie rzeczy? Przeciez instalowanie gazu i szczelność instalacji jest jednym z parametrow bezpieczeństwa pracy. A tu tak o to walcza….Boja się miligramowej probki substancji a przy instalacji gazowej ma prawo grzebac każdy???? Nagadałam szefowi od tych spraw- powiedziałam, ze po pierwsze nie mam narzedzi i nigdy nie łączyłam butli pod cisnieniem z aparatura, po drugie nie mam zamiaru odpowiadac jak zewnetrzna instalacja, która Allach wie kiedy kto sprawdzal, pierdyknie. Po trzecie mam roczne sprawozdanie i ten tlusty francuzik, który się obija przed monitorem i nawet nie potrafi powiedziec dzien dobry moglby tez troche popracowac.

Poskutkowalo. Chłopcy się za to wezma a ja obiecałam pomoc przy pomiarach i rzeczach wymagających wiedzy merytorycznej. Triumf ale połowiczny. Bo nabieram powoli przekonania, ze faceci tutejsi sa przyzwyczajeni do nieróbstwa, fachowcy maja dwie lewe rece, dentyści to rzeznicy a sniadzi to obiboki a wszystkim jest tysiąc razy lepiej niż nam w Polsce i rodacy daja się manipulowac silami pochodzącymi stad miedzy innymi……którym chodzi o to aby u nas był ciagle burdel………

 

 

kaas : :