Najnowsze wpisy, strona 28


sie 25 2005 spoko.....
Komentarze: 2

Przez moment przez okno widziałam przepiękną burzę i równocześnie świeciło słońce. I oczywiście tęcza, po raz kolejny żałowałam, że nie mam przy sobie aparatu, ale Młoda go zabrała. Szkoda.

W Belgii robi się zimno, codziennie rano gdy idę z psami nad kanałkiem wisi mgła, bardzo romantyczny widok, zwłaszcza gdy zrywają się do lotu czaple i mkną przez białe opary. Kto wie, czy może kiedyś jak Fanaberka zacznę wstawiać impresje fotograficzne – jak z powrotem będę miała cyfrówkę to spróbuję....

 

Tymaczasem proza życia- zabrałam się za uczenie „niechrześcijańskiego” języka, zaaplikowałam sobie dawkę telewizji regionalnej. Klepią w kółko to samo, ale właśnie mi o to chodzi. Po prostu muszę się nastawić na reagowanie na flamandzki. Oczywiście wygodniej jest posługiwać się angielskim, ale przez to nigdy nie zrobię postępu. Wystarczy, że gadam w pracy.....W Holandii ten język jednak niby podobny, jest w wymowie trochę inny, stąd wymowa jaką słyszę w holenderskiej TV jest odmienna. Telewizja z Kempen jest the best.....

 

Zrobiłam też dziś coś pożytecznego- od wakacji leżały pogryzione w czasie miłosnych uniesień mojego jamniora poduszki. Wzięłam je i pozszywałam, porozkładałam na living roomie na dole. Tam on nie gwałci- upodobał sobie te czynności na moim łóżku w sypialni....

 

Myślę, że znów przystosowałam się do życia tutaj. Dziś jest 25 a więc około 25 dni zajmuje mi przystosowanie się do tutejszych realiów po powrocie z Polski. W pracy zaczyna się powoli coś ruszać też. Odczuwam spokój.....

 

Młoda wraca 29 , ma kupiony już bilet. Jestem na nią trochę zła. Przez brak zorganizowania za bilety autobusowe w obie strony będzie płaciła tyle co za samolot, bo kupowała jak zwykle wszystko w ostatniej chwili.

 

Postanowiłam się nie denerwować, podobnie jak tradycyjną porcją kocich bobków, które niezmiennie wprowadzają mnie w nastrój podminowania. Nie warto. Dziś sobie robię luz...ide wcześniej spać.......

 

 

kaas : :
sie 23 2005 popracowac....
Komentarze: 2

Zostalam dzisiaj wpieniona na maksa. Wskutek jakichs perturbacji w sieci wcielo wszelkie moje dokumenty, ktore produkowalam w wordzie i excelu. Wczoraj natyralam sie jak dziki kon i naprodukowalam wiele plikow papierologii stosowanej, gdybym miala to odtwarzac to nie znioslabym tego…..Gdyby to bylo w Polsce to bym pewnie zadzwonila z piana na pysku i opieprzyla kogo trzeba, tu jednak jest inaczej- zadzwonilam do Helpdesk z pytanim co robic. Bo tutaj staraja sie rozwiazac problem, za to im placa....a nie zgnoic dzwoniacego....Facet z helpdesku odpowiedzial- prosze sie nie martwic, mamy wszystkie ustawienia wczorajsze w backupie, przywroce je. Wiec czekam niecierpliwie, bo jesli cos nowego teraz dopisze to wtedy znow bedzie kaszana w bazie danych. A wiec pisze notke poki co, dopoki chlopaki sobie nie poradza….

Unia ze wzgledow bezpieczenstwa jak to okresla- daje kazdemu dostep do wlasnej partycji ale nie wiem czemu w tym grzebie. Nic tam takiego nie mam, ale jednak uwazam, ze moje sluzbowe dokumenty nie maja prawa byc zmieniane….

 

Dostalam rowniez maila od szefa mojej nowej pracowni pod tytulem “zrob to sam”. Oczywiscie do takiego stylu pracy jestem przyzwyczajona w kraju. Tutaj faktycznie jak sie sama za cos nie biore albo nie wygardluje to nic nie bede z tego miala. Konczy sie kanikula i zbliza czas pracy a w moim dobrze pojetym interesie jest pokazac sie z jak najlepszej strony….W koncu kontrakt konczy sie w lutym…hmmmm….

 

Dzien ostatnio zaczynam od dania kotu w leb- brzmi to moze brutalnie, nie wale jednak do bolu, ale tylko tyle aby oduczyc malpe gryzienia i drapania. I powoli widze, ze jest jakis efekt wychowawczy, juz nie rzuca sie na mnie z impetem. Musi rowniez dostac szkole, ze jak pani cos je to nie znaczy, ze trzeba jej wbijac sie pazurami w spodnie. Psy dostaja wycisk na rowerze- wczoraj jechalam chyba ze 3 km z nimi i jamnior byl juz u kresu sil. Mam nadzieje, ze te cwiczenia biegowe pomoga mu nie dostac dyskopatii, bo niestety musi chodzic po schodach, tych cholernych schodach z ktorych spadajac malo sobie nie polamalam gnatow….

 

Moj austriacki szef dalej zazywa sobie chyba urokow zycia z blondyna bo go cos nie ma w pracy, nie ma na liscie ani w info o delegacjach. Zawsze podejrzewalam, ze tutaj cos kombinuja z urlopami, maja ich mnostwo, calymi tygodniami. Moj raport zlozony do niego lezy juz od czerwca i byloby dobrze gdyby jednak jakas opinie wyrazil….bo sie zdezaktualizuje…….a lada dzien jedzie do Stanow na konferencje.....

 

Wczoraj mialam dzien telefoniczno- skypowy z krajem. Bardzo mi to podnioslo morale…..

 

kaas : :
sie 22 2005 sail 2005
Komentarze: 2

Wczoraj bylam na paradzie Sail 2005 i nie zawiodlam sie- fajna impreza rodzinna, przy nabrzezu w Amsterdamie staly przycumowane najpiekniejsze zaglowce swiata w tym polskie jachty Pogoria i Dar Mlodziezy. Byly tez repliki jachtow z minionych stuleci, jednego z nich, Prinza Willema obejrzalysmy z kolezanka od wewnatrz. Tak w ogole to mozna tam bylo spedzic kilkanascie godzin albo tez kilka dni. W roznych godzinach zalogi zapraszaly na jachty, wstep na impreze byl wolny. Po IJ Haven caly czas trwala parada statkow i zaglowcow na motorach, Co jakis czas pojawial sie statek-orkiestra na ktorym graly przerozne zespoly- od rockowych po czarne kapele grajace na bebnach. Wystepowaly rowniez Holenderki w ludowym repertuarze w tych slawnych bialych czapeczkach. Byla rowniez kapela szantowa, ale holenderskie szanty byly co nieco inne od brytyjskich.Zastanawiajace ze przy tej ilosci lodzi nie dochodzilo do kolizji, na jachtach panowala radosna atmosfera, ludzie pili wino przy stolikach i ogolnie byli wyluzowani.

 

Byl nie najgorszy dojazd – ja z kolezanka jechalam najpierw samochodem do Eindhoven. Dojazd z dowolnego belgijskiego miasta do Amsterdamu byl znacznie drozszy a z Eindhoven jechalo sie szybko i stosunkowo tanio. Ogolnie koleje sa tutaj bardzo drogie w porownaniu z naszymi. Strzelilysmy sobie po czapeczce i zafundowalysmy przejazd wokol portu stateczkiem wycieczkowym. To byl dobry manewr, bo z brzegu nie daloby sie tyle zobaczyc. Wypstrykalysmy trzy filmy a naprawde bylo na co.

 

Zaskoczylo mnie, ze Rosjanie maja takie ogromne zaglowce, staly majestatycznie i ludzie chetnie tam wchodzili. Ale aby tam sie dostac, trzeba bylo odstac swoje w przeogromnej kolejce a jachtow do zwiedzenia bylo mnostwo. Staly tez jachty nowoczesne, jednen katamaran wyprodukowany przez firme Bonduelle od tych przebojowych warzyw byl istotnie w kolorystyce firmy. Drugi zas- o czym rozpisywala sie prasa i bylo to na stranie- to dar ksieznej Beatrix dla niepelnosprawnych. Nawet byly chrzciny tego katamaranu przez darczynce, ale trudno bylo sie polapac o ktorej to bylo godzinie.

 

Zaskakiwala tez stosunkowo niewielka ilosc smieci plywajacych, plastikowych butelek przy takich tlumach. No i calkiem smieszny pomysl byl ze sprzedawaniem nie za gotowke ale za plastikowe zetony. Wartosc jednego zetonu byla 2 euro a jedna mala butelka z woda mineralna kosztowala jednego munta- (munt to byl jeden zetonik). Moze to mialo zapobiegac naduzycion i kradziezom? Nie wiem, ale wiem, ze kupowanie malego opakowania wody za jednego munta mniej boli niz za 2 euro….ze tez u nas na cos takiego nie wpadli………

 

Powrot byl calkiem mily gdyby nie to ze oczywiscie zamiast jechac E-34 w strone Antwerpii pojechalam na Venlo. I jak to na autostradzie- gubie sie zawsze, to juz regula. Ale w koncu dotarlysmy co nieco po 7 co i tak bylo niezle. Na szczescie psy nie zrobily mi niemilych niespodzianek…..siedzialy tak dlugo. Ale sadze, ze dzis im to wynagrodze rowerkowym spacerkiem….

 

kaas : :
sie 19 2005 szczescie- czyli prawo do niego
Komentarze: 3

Chyba ustosunkuje sie do wypowiedzi Martyni, ktora zawsze cenie za zwiezlosc i trafnosc wypowiedzi…dzis piatek, wiec jak dyrektywy moga poczekac….a temat jest bardzo wazny chyba…

 

Pyta w imie czego nalezy sie poswiecac? Pisalam o kilku konkretnych sytuacjach jakie ostatnio trafilam, z gatunku mesko-damskich. Zawsze twierdze, ze jednak ludzie sa ze soba a przynajmniej powinni byc dobrowolnie i wtedy dopiero to mozna nazwac szczesciem. Bycie ze soba pod presja, z litosci czy tez dla swietego spokoju z kims po to aby nie byc samym to nie jest szczescie dla nikogo tylko iluzja….. Czesto tak jest, ze zaangazowanie emocjonalne drugiej strony jest mniejsze niz mozna sie tego spodziewac, pojawia sie obawa o trwalosc zwiazku. Czesto boli…

 

Prawda jest rowniez ze niektorzy ludzie w takiej strukturze jak trwaly zwiazek nie potrafia funkcjonowac w ogole. I co tu duzo ukrywac, sama chyba jestem z kims takim emocjonalnie zwiazana….tak mi to na to wyglada….Ale dopoki zwiazek jest niesformalizowany a obie strony wolne wszystkie chwyty sa dozwolone a nikomu nic do tego.

 

Mimo wszystko uwazam, ze malzenstwo to jednak jest instytucja usankcjonowana pewnymi obwarowaniami, majaca oprocz seksu it ego co sie potocznie nazywa szczesciem zapewnic byt obu stronom. Sama padlam ofiara czlowieka niepowaznego oraz niedojrzalego zyciowo i wiele lat mi zajelo aby odrobic straty po jego decyzji “pojscia za szczesciem”. W swietle moich doswiadczen uwazam jednak, ze czlowiek zyje czasem dlugo i znacznie dluzej niz w czasach Ewangelii i nie jest niejednokrotnie w stanie zyc w taki sam sposob przez wiele lat z tym samym partnerem. Wiec ludzi nie ma co winic ze sie rozstaja czasem. Wiec nie mam nic przeciwko na przyklad rozwodom czy separacjom, ale z uczciwym podzialem dotychczasowego dorobku zyciowego. Takie rozwiazanie wydaja sie byc cywilizowane. Pewnie, kosztuje to czasem wiele nerwow i bolu obie strony, ale lepsze jest to niz jakakolwiek inna opcja. I faktycznie, postronne opinie w tej kwestii sa rowniez niepotrzebne….Znam pary, ktore sie rozstaly i podzielily dorobek rzetelnie i sa po wielu latach na przyjacielskiej stopie, bedac z innymi partnerami…

 

Niestety najczesciej stosowana opcja jest oszukiwanie sie i wzajemne, kretactwo w ktorym jedna ze stron jest ewidentnie poszkodowana. I to nazywa sie “prawem do szczescia”. Ja uwazam, ze mimo wszystko obojetnosc ludzka, ceniona jako cnota tolerancji w aprobowaniu i nie mieszaniu sie do takich przypadkow jest czasem przyczyna wielu nieszczesc.

 

Kazdy uwaza ze ma prawo do szczescia- a czymze ono naprawde jest? W takim kontekscie jak powyzej to jest jedynie realizacja i zaspokajanie wlasnych egoistycznych potrzeb. Facet w ten sposob argumentujac, zwalnia sie z obowiazku wychowywania np. kalekiego dziecka, co jest nagminne, odchodzi od zony po latach- czego nie da sie wytlumaczyc niedobraniem partnerow, do innej, bo mu tak wygodnie, bo ladniejsza, mlodsza, czy tez ma inne walory, zostawia zone z kilkorgiem dzieci - tlumaczy to prawem do wlasnego szczescia…

 

Znam wielu, ktorzy sie nie rozwodza a siedza w kiepskim zwiazku, bo brak im odwagi, nie potrafia sprawy rozwiazac po mesku i wziac na bary konsekwencji podjecia decyzji o odejsciu. Chociazby sprostania koniecznosci podjecia odpowiedzialnosci za wlasne zycie, znalezienie mieszkania, lepszej pracy bo trzeba zarobic na alimenty…. i.t.p.

 

Wiec siedzi taki zonkos w sieci i podrywa, jest to smutne i zalosne. Obok siedzi zona co nie ma pojecia jak dziala komputer albo spi. Do tego taki facet gada tez i na temat. dobra dzieci i ze je kocha nad wszystko, co jest po prostu smieszne. Ze swojego zycia robi karykature..jest jednak na tyle leniwy, ze nie potrafi nic konsekwentnie przeprowadzic. Czy mam przejsc obojetnie, ze tacy robia wode z mozgu np mojej kolezance? Nie oceniac bo ona ma wlasna wizje szczescia? Oczywiscie, kazdy bedzie robil co zechce, ale uwazam, ze mam prawo takie cos potepiac…..

 

Inny znany mi przypadek ,tez z sieci….Facet, wieloletni kierowca Tirow, kiedys mi gadal ze jego zona znalazla sobie na gadu kochanka dwie wsie dalej, zaniedbuje dzieci. Szuka szczescia. On tez szczescia szuka w ten sam sposob jak widac….Jest rozzalony, rozchorowal sie z tego wszystkiego, musi sie wygadac. Nie wiem, moze i ja bil…ale niezaleznie od tego siedzial w trasie, zwozil dolary i euro, wyremontowal dom a ona z tego korzystala iles lat. Wreszcie widocznie sie jej znudzilo czekanie na faceta spiacego po parkingach i zabawila sie….Teraz targuja sie o dzieci.

 

Ludzie bez problemow przeprowadzaja sie, jedni do drugich. Taka powszechna akceptacja tego procederu powoduje, ze czasem konczy sie to tragicznie. Sama tego doswiadczylam. Bo w mysl aktualnych pogladow, wielu ludzi uwaza sie, ze najwieksza cnota jest tolerancja i nie zajmowanie sie cudzymi sprawami. Moralna negatywna ocena odejscia tak ot sobie przez srodowisko moze by powstrzymala niektorych przed zbyt pochopnymi ruchami w tej kwestii. Bo czasem nie ma juz drogi w druga strone…..

 

Sama probuje rowniez znalezc definicje szczescia. Dobry partner to wielkie szczescie to prawda. Nie zawsze jest to jednak mozliwe, tak jak rowniez nie zawsze sie ma odpowiednia urode, zasoby finansowe czy tez mozliwosci. Wczoraj zastanawialam sie nad dziewczyna z unitu, Hiszpanka. Jest znacznie mlodsza a ja nigdy w zyciu nie bede zyla tak jak ona. Jest sliczna dziewczyna, ma oddanego meza i dwojke dzieciakow. Finansowo sa ustawieni do konca zycia, pracujac w instytucji unijnej, posady sa dozywotnie. Oboje maja swietne samochody o chyba ze 3 mieszkania na swiecie- dwa w Hiszpanii a jedno w Szwecji- maz jest Szwedem. Do tego ona jest urocza i jest swietnym naukowcem, ma doktorat. Ladnie sie ubiera i na pewno jest szczesliwa. Udalo sie jej- niektorym los mniej sprzyja.To ja powinnam byc nieszczesliwa, bo nie mam nawet polowy takich bonusow od losu jakie ona ma…..

 

Mimo wszystko walcze o swoje szczescie i mimo przeciwnosci jestem w jakis sposob szczesliwa. A jestem bo wygralam walke z moja tragedia i jej upiorami, dlugami, z niepewnoscia z niewiara w siebie, moge codziennie spogladac w lustro bez obrzydzenia. Wszystko zawdzieczam wlasnym staraniom….zero protekcji….Los mi czasem cos chrzani nie zawsze wychodzi tak jakbym chciala. Ale gdybym miala walczyc o wlasne szczescie to zawsze mam takie prawo….ale z otwarta przylbica i bez obawy o szepty zza wegla….Ale tez wiem jedno- moje intencje musza byc jak holenderskie okna- przejrzyste, bez oslonek i nic do ukrycia…..

 

kaas : :
sie 19 2005 zawracanie tylka
Komentarze: 2

Dzisiaj zaczyna sie weekend- w tym tygodniu zamierzam spedzic go inaczej- w sobote oczywiscie sklepy bo jakze inaczej, trzeba kupic zwirek koci, zapasy rzeczy roznych, mleko w kartonach czyli ogolnie rzeczy ciezkie i nieprzyjemne do dzwigania. Ale w niedziele postanowilam niezaleznie od wszystkiego pojechac do Amsterdamu na parade zaglowcow pod nazwa Sail 2005.. Zjezdzaja sie one z calej Europy, beda tez dwa polskie, maja byc rekonstrukcje lodzi z zamierzchlych epok typu wikingow czy Vasa i najnowsze konstrukcje. Ksiezniczka Beatrix ma chrzcic katamaran zbudowany na jej czesc. Trzeba przyznac, ze impreza zapowiada sie z rozmachem. Jada ze mna dwie dziewczyny, Polka i Finka, najpierw dojezdzamy samochodem za ganice czyli ok 50 km a potem lapiemy pociag. Port jest praktycznie przy dworcu, polazimy i poogladamy ale niestety bede musiala byc w domu ok 19, ze wzgledu na psy. To prawda, zwierzaki podporzadkowuja w jakims stopniu nasze zycie.

 

Wczoraj moj austriacki szef w okolicy 12 lazil jakis podminowany i nieobecny. Sprawa sie wyjasnila, ze spieszyl sie do super blond laski, ktora czekala przed budynkiem na niego w swoim srebrnym slicznym samochodziku. Wsiedli i pojechali na weekend. Cholera, wydawalo mi sie, ze jest facetem przyzwoitym, ale dziewczyny od razu nadaly mi, ze zakochal sie w swojej doktorantce i rozwiodl sie z zona. Kolejny lobuz, nic dodac nic ujac….zreszta trudno oceniac tak do konca nie znajac szczegolow. Ale lobuz na pewno….

 

Pogoda sie zrobila upalna, choc pewien niepokoj budza chmurki na niebie. Prawie regula bez wyjatkow jest fakt, ze w niedziele pada…nie daj Bog w tym tygodniu…..

 

Wczoraj rozmawialam z moja przyjaciolka, wielka entuzjastka Sympatii. Ona spreparowala sobie takie info, ze faceci garna sie do niej jak muchy. Fajna dziewczyna i nauczyla sie jednego, ze jak sama wierzy, ze jest atrakcyjna to faceci tez beda tak uwazali. I nie zawodzi sie na tej filozofii - jej opis jest tak wykreowany, ze mnostwo facetow sie nia interesuje. Tlumaczylam wczoraj jej, ze facetom dazacym do kontaktu z nia nie chodzi o wcale o stworzenie zwiazku ale o przezycie jakiejs kosmicznej przygody wirtualno-emocjonalnej. Zawalaja ja potem setkami sms-ow, pisza bzdury, jedna dwie kolacje i spotkania…i that’s all….Ona w tym wszystkim ma swoj urok, wiele pogody zycia i radosci. Probowalam tlumaczyc, ze jej model zycia to nie jest model ogolnego stosowania. Ja np. nie potrafie do konca rozumowac tak jak facet i dazyc do przezycia przygody dla jej samej. Realistka jestes do bolu- tak skonstatowala- i chyba to prawda. Ja nie mam ochoty na przezywanie milosnych uniesien w sieci i telefonie komorkowym i czytac slodkosci, ktore w nadmiarze mdla….na gadu od czasu do czasu odzywa sie do mnie facet, nie znam go i jakos nie palam checia poznania. Wypisuje takie teksty- no i cio? W pierwszej chwili pomyslalam, ze sie pomylil, ze to literowka. Potem zaczal pisac, ze jestem kobieta idealna i za mna teskni. Odpalilam, ze jak mozna tesknic za plikiem jpg- akurat mu wyslalam zdjecie….On mi tez- dosc przystojny zonkos w garniturze. Zdjecie to wysylal forwardem wiekszej ilosci pan, o czym swiadczyly rozne adresy.

 

Gdy dowiedzialam sie, ze jest zonaty to pierwsze o co spytalam to co z zona. On powiedzial, ze zona jest zimna i oschla kobeta. Ale Wigilie i Wielkanoc spedzacie razem? –spytalam- tak – odpowiedzial. To jesli ci zle to sie rozwiedz- zaproponowalam- nie moge ze wzgledow finansowych  I pewnie nie chcesz unieszczesliwiac dzieci- ciagnelam. Temat wydal mu sie niezreczny, wiec go skonczyl. I co z nasza kawa- spytal? Bylo to pytanie bez sensu bo wiedzial, ze siedze za granica i zapewne zadawal je tym paniom, ktorym wyslal rowniez zdjecie. Wkurzylo mnie to i powiedzialam, ze nie wiem kiedy bede w kraju, ale na pewno nie w najblizszej przyszlosci. Mam nadzieje, ze da sobie spokoj z zawracaniem mi tylka na gadu….

Wiec ja tez nie zawracam tylka tylko biore sie za robote, nudne to, ale skonczyc trzeba….

 

kaas : :