Najnowsze wpisy, strona 50


wrz 13 2004 w Ameryce
Komentarze: 3

Odwaliłam trochę z robótki, więc skorzystam z okazji i zamierzam trochę postukać w klawisze. Ameryki ciąg dalszy…to prawda, że kicz i badziewie to znamię społeczeństw prymitywnych, nie tylko w Ameryce.

 

Jednak może to idealizacja czasów młodości, ale pamiętam jak ludzie dobijali się o bilety na „konfrontacje” a Ulissesa Joyce można było dostać spod lady (hmm z zażenowaniem przyznaję, że nie byłam w stanie przez to przebrnąć… ale próbowałam), bilety na konkurs Chopinowski rozchodziły się jak świeże bułki a i latało się na Warszawską Jesień. Co nie oznacza, że nasze społeczeństwo nie jest prymitywne, wystarczy poczytać notki w onecie, społeczeństwo się nie zmieniło, ale jak im się serwuje gównianą papkę to też tym się żywią. Może jak to jest w lepszym wydaniu to pewna część społeczeństwa jednak dąży do poprawy gustu i jakichś minimalnych ambicji…..nie tylko w zakresie kupowania, urządzania mieszkania czy ciuchów…..

 

Schlebianie najtańszym gustom jest w istocie rzeczy działaniem pro-komercyjnym, ludzie to kupią….stąd Harlekiny, filmy o mordobiciu, łzawe historyjki rodzinne z happy indem, jakimi serwuje nas telewizja niezależnie czy komercyjna czy nie.

 

Ostatnio czytałam żale nauczycieli gimnazjum o terroryzujących ich uczniach. Jedna z bardziej logicznych komentarzy była taka, niepotrzebna jakaś mała matura, kiedyś ci, co nie chcieli się uczyć to po prostu szli do zawodówek, jak rodziły się im aspiracje to szli potem sami z własnego wyboru do technikum a jak nie to do roboty. Obecnie nauczyciele są obciążani głąbami, którzy nie chcą się uczyć i siedzą na siłe w wydłużonej podstawówce i nauczycieli lekceważą a zdarza się, że i pobiją……. Ta afirmacja też chyba przyszła z Ameryki, jesteś jaki jesteś, staraj się to pomożemy Ci, nie postawimy pały, damy szansę. Zamiast powiedzieć uczciwie, koleś daj se spokój z nauką, rób co innego. A tak zaniża się poziom, efekt jest taki, że rozrasta się skala korepetycji, bo poziom nauki jest w szkołach denny. Na dzień dobry Młoda ma już zgłoszenia od siedmiu maturzystów.

 

A szczytem perfidii są wyjazdy do Ameryki pod hasłem „praca i zwiedzanie”. Jeden z kumpli Młodej, który właśnie wrócił z czegoś takiego powrócił zaszczuty, jakby wrócił z kolonii karnej na Syberii. Wpłacił kupę forsy, właściwie wrócił z sumą odpowiadającą wkładowi własnemu a harował w jakiejś garkuchni, gdzie codziennie wyjmował gary parząc się wrzątkiem. Jak ich bolało gardło to dawali wodę z solą, zero medykamentów czy opieki medycznej, bo droga. Uczyli ich w godzinach wolnych, co robić aby być szczęśliwymi. To jest dopiero wynalazek. Wysłać ludzi do obozu pracy do niewolniczej roboty, tylko ich właściwie zmotywować. To jest coś.

 

Trudno mi powiedzieć czy lubię Amerykę czy nie, bo tam nie byłam i się nie wybieram a przynajmniej nie jest to moim celem. Coraz jednak bardziej źle się czuje u nas, telewizora za bardzo nie włączam, pomijając sraczowe seriale typu Klan, które oglądam do obiadu mimochodem. Ale nie zauważyłam abym na jakieś pozycje szczególnie czekała, stare filmy oglądałam na ogół na wideo, nowe Młoda ściąga na komp.

 

Dlatego jadę do siebie na działkę, tam życie jest proste i autentyczne. Do telewizora nie mam anteny, puszczam radio-bis i mam wszystko gdzieś. Robię co chcę. Szkoda, że dziś nie mogę…..

 

kaas : :
wrz 12 2004 ja strajkuję
Komentarze: 1

Wróciłam dość późno, potem wanna, jak to po działce. Właściwie było pięknie, zaskoczyła mnie wspaniała pogoda, wczorajsza ciepła noc a bałam się, że pójdzie w ruch olejak. Dziś moje zaprzyjaźnione żaby zielone, takie śmieszne, co siedzą na malinach zaczęły skrzeczeć i wyskrzeczały deszcz. Może to i dobrze, bo sucho już było jak nieszczęście. Niestety podróż przez moje ukochane ( w cudzysłowie ) Legionowo trwała ponad godzinę i wróciłam zdechła. Korek tradycyjnie, Zegrze, potem co nieco mniejszy do rondka i dalej, gdzieś od Piasków aż do Jabłonnej.

 

Młoda dała mi do poczytania książkę swojej profesorki z logiki, pani Teresy Hołówki „Delicje ciotki Dee”. Ciekawe, książka pisana za komuny kartkowej, opisuje ona swoje refleksje na temat mentalności Amerykanów. Czytając to teraz  - a nieco czasy się zmieniły, nie było jeszcze internetu – widać że ten cały „shit”, bezguście i kicz, który panuje i do którego się dąży i lansuje, jest dokładnie amerykańskim pomysłem. System oświaty, mentalność, upodobania, styl życia- sądzę, że warto przeczytać jak wygląda system opieki zdrowotnej w całkowicie sprywatyzowanej służbie zdrowia. To uczenie pseudoprzedsiębiorczości nawet dzieci, w gruncie rzeczy niezaradność i całkowita zależność od systemów służb państwowych. Stąd się biorą kanapki u psychoanalityka, pomysł chory jak na nasze warunki...

 

Ja tam mam zdrowy pomysł na siebie i nie potrzebuję ani kanapki ani spowiednika. Będąc w czasie weekendu na daczy, czuję, że żyję. I czuję, że nie ma żadnego powodu do stresów. Dlatego poniedziałki napawają mnie głębokim bólem, wracam do zajadłego kurnika z ambitną ponad normę szefową. Nawet moje nieudane perturbacje męsko-damskie jakby słabną w weekend, wracam z mocnym postanowieniem nieprzejmowania się.

 

Widać już jesień, nostalgicznie wyglądają powoli opadające liście, może wskutek suszy, jak i żółknące drzewa. Jeszcze sporo żagli pływało po Zalewie, oczywiście poczułam żal, widać było, że odbywa się równolegle kilka regat. I chętnie popłynęłabym, ale nic z tego. Łajba stoi na Mazurach a ja strajkuję.....

 

kaas : :
wrz 10 2004 bankrut
Komentarze: 1

Wariant leczo albo praca naukowa będzie się rozstrzygał dziś w sklepie. Dość powiedzieć, że wyszło całkiem niezłe. Nikt nie wykupi bankruta, komunizm się nie skończy. Po prostu w tym kraju działalność naukowa nie jest nikomu tak naprawdę potrzebna, chyba oprócz nawiedzonych badaczy, którym się wydaje, że zbawiają świat.

 

Jeśli w kraju wydaje się podobno 0,29% PKB na naukę to nie ma bata, zrównuje się nas z Bangladeszem lub Wyspami Zielonego Przylądka. Jeśli uważa się, że firma zajmująca się badaniami ma zarobić na siebie w abcugach to jest to strukturalny idiotyzm. Biorąc pod uwagę choćby kosztowną aparaturę to nie ma takiej możliwości, aby się zwróciła przy takiej ilości zleceń. Komuna pozwoliła wyposażyć wiele laboratoriów w sprzęt, na którym mogą sami wykonywać badania a nie zlecać ich nam. Sorry, ale nie jesteśmy nikomu tak naprawdę potrzebni. A więc co ja tutaj robię? Czekam na Unię, mam cały rok. Nie mogę szukać pracy i się stąd zwolnić, bo Unia mnie nie przyjmie. Jedną z klauzul jest to, że firma zatrudniająca mnie musi przyjąć mnie z powrotem, abym nie żebrała u nich potem o zasiłek i dalsze zatrudnienie. Unia jest cwana i w tym kraju jeszcze niejeden się przekona jak bardzo.

 

Więc może leczo, bigosiki i pierogi? To zweryfikuje rynek. Takich przedsiębiorców jest sporo, ale też potrzeby są. W końcu nie każda pani domu musi mieć czas na pichcenie.

 

Jak pisałam wczoraj trwa gigantyczny przepływ pieniądza na wszelkiej maści certyfikacje, systemy jakości i ISO, co jest produktem walki z bezrobociem na zachodzie. Kiedyś chodziłam na taki kurs, jedyne co pamiętam, że kosztował ogromne pieniądze i że na obiadki były olbrzymie kotlety schabowe. Cała reszta to był sakramencki bełkot. Zrobiliśmy to ISO i teraz corocznie prawie wydaje się spore pieniądze na podtrzymanie certyfikatu, audytor przychodzi i węszy za duże pieniądze, czy wszystko się zgadza. To ISO i pochodne wdraża się w całej firmie i kosztuje to majątek. Ale tak trzeba, bo gonimy Unię. Co prawda jesteśmy w tym świętsi od papieża co do upierdliwości i dokładności, zachód jednak do tego podchodzi z dużo większym luzem.

 

Przestałam pisać o chłopach, ale sądzę, że nie jest to tendencja trwała. Ale dotychczasowe doświadczenia powodowały tylko frustracje. Wczoraj zadzwonił Pawuś z pretensjami czemu nie odbieram telefonów, bo dzwonił sto razy, wkrótce skończył rozmowę, pewnie przypałętała się żona lub jakaś kochanka. Miał się odezwać i się już nie odezwał. Po pierwsze mam komórkę i dokładnie tylko raz nie odebrałam telefonu, bo w tym momencie nie byłam blisko jej. Nie noszę jej koło tyłka non stop. Po drugie jego numer się nie wyświetla, bo jest zastrzeżony a po trzecie nie jestem pogotowiem seksualnym a tylko taką funkcję mogłabym pełnić dla człowieka, który wywijał mi różne numery w przeszłości.

 

Mamy dziś imprezkę z pożegnania emerytek, będzie makowiec i inne pyszne ciasta bo to stare gospodynie odchodzą. Trzeba przyznać, że szkoda, że ten czas tak szybko leci…przez 16 lat dzień w dzień mi towarzyszyły. Fajne, pracowite babki, mam nadzieję, że na nowej drodze życia będą szczęśliwe……

 

kaas : :
wrz 08 2004 dość tego
Komentarze: 6

Przed pracą odrobiny higieny psychicznej, napiszę małą notkę. Nie mogę zabrać się do pracy, bo co i rusz przyłażą trujodupy, aby załatwić im rzeczy małe i mało istotne. Nie lubię niesamodzielności, wiele spraw można naprawdę załatwić samemu, jak się chce. Gdy mam jakąś robotę to biorę się za nią z dobrodziejstwem inwentarza, łącznie z chodzeniem do magazynu. Męczą mnie ludzie, których trzeba poganiać i za nich robić. Jest to dość perfidne, bo większość doskonale się orientuje, co zrobić należy, tylko im się nie chce. Szukają jelenia.

 

Martwi mnie konieczność poganiania również W. Poganianie pana profesora może nie należy do czynności najłatwiejszych. Jest on człowiekiem niewątpliwie sympatycznym, ale ostatnio jakoś jest mało przedsiębiorczy i mobilny. Skapcaniał. Od kilku lat robimy różne rzeczy wspólnie. Związek męsko damski zasadniczo nie wypalił, ale znakomicie dogadujemy się na niwie zawodowej. Jednak od pewnego czasu coś się psuje. Jak coś zaczynamy robić to się na ogół udaje, ale zazwyczaj po jakimś czasie nadchodzi moment, kiedy muszę myśleć o tym jak wyjść z twarzą z różnych rzeczy, bo jego dopada chandra i zaczyna pewne rzeczy sobie odpuszczać.

 

Może to jakaś obsesja, ale ostatnio wśród chłopów wszędzie widzę leni, ludzi uzależnionych, ludzi niechętnych i połamańców życiowych. A po drugiej stronie łowców wrażeń seksualnych. Naprawdę nie jestem herod-baba, mam swoje słabości i czasem wymiękam. Ale chyba nie popadam w taki defetyzm jak oni.

 

O ile spotykam na swej drodze wiele fajnych, sympatycznych i rzeczowych dziewczyn to od jakiegoś, dość długiego czasu wszyscy okoliczni faceci to nieudacznicy. Chlubnym wyjątkiem jest mój brat, człowiek pracowity jak wół, świetny fachowiec i człowiek inteligentny, potrafiący radzić sobie w różnych sytuacjach. Mój serdeczny przyjaciel, który oprócz pracy w firmie szykuje dom na zimę, pracuje w polu. Mąż jednej z koleżanek, który w chwilach wolnych- a ma ich bardzo mało, szyje garsonki swojej żonie i córkom. Nasz jedyny facet zakładowy jest mimozą i siedzi pod pantoflem. Reszta- szkoda gadać.

 

Zastanawiam się nad sobą i swoim tokiem rozumowania. Może i jest to jakaś fala goryczy po skończeniu z B i efekt rozczarowania? Nie chcę uchodzić za osobę zgorzkniałą, ale od pewnego czasu zbyt dużo się mówi o uzależnieniach. Są one domeną ludzi słabych, nie umiejących sobie radzić z życiem. Stada nurków śmietnikowych przemierzających moje osiedle, gdy wychodzę z psami, są również tego dowodem. moi znajomi, którzy mówią, że piją kiedy chcą i zawsze mogą to przerwać, również……

 

Zawsze szczyciłam się swoją tolerancją a zostaje wystawiona na ciężką próbę. Nie mam już siły aby pomagać, uzdrawiać, wybaczać i zrozumieć. Mnie nikt nie wybacza i nie próbuje zrozumieć, przeciwnie- raczej podlegam ocenie. Nieustannie. I do tego włażą mi na głowę co poniektórzy.

 

Chyba czas do pracy, moje dywagacje i tak niewiele zmienią i nie mają wpływu na nic. Trzeba robić swoje i mieć wszystkich w d……. Skończyć z organizowaniem, proszeniem, wyjaśnianiem, tłumaczeniem się. Myśleć o sobie i tylko o sobie. Jak W nie zadzwoni to mam w d…. tematy dalszej współpracy, są ciekawe, więc znajdę innych współwkonawców. Jak inny osobnik czegoś nie potrafi to niech się poda do dyspozycji kadr. Uczyć się trzeba na uniwersytetach…..Jak facetowi nie odpowiada mój wygląd czy tusza niech nie zawraca gitary i nie truje w necie. Jak ktoś zaleje pałę to niech sobie leży i czeka aż go pogotowie zabierze. Będąc „Matką Teresą” można zostać tylko frajerką, która daje się wykorzystywać. Dość tego.

 

 

 

 

 

 

kaas : :
wrz 06 2004 w pracy
Komentarze: 0

Mam niewiele czasu, wybieram się do kina z Młodą. W poniedziałki taniej. Dzisiaj miałam pranie mózgów czyli kilkugodzinne zebranie poświęcone sprawom nieistotnym. A sprawy istotne to fakt, że dziś zadeklarowało odejście od nas z zakładu dwie dziewczyny. Pogratulować dyrekcji pomysłu miesięcznego urlopu bezpłatnego. Już kilka osób odeszło. I to wcale nie takich jakich odejście nic by nie zmieniło.....

 

Szefowa przez swoją politykę obrażania i skłócania osiągnęła, że część dziewczyn przestała się identyfikować z tym zakładem. Decyzja o urlopie bezpłatnym była jak się okazuje gwoździem do trumny naszego zakładu. Zgoda, kiedyś pisałam o pokojach herbatkowych i babach pierniczących głupoty, ale de facto robota jednak szła, kadra się docierała i przyzwyczajała do zmieniających się realiów ekonomicznych. Ale jednak w ludziach zaczęła zalęgać się myśl o odejściu stąd. I jak się okazuje pięćdziesięciokilkulatka też znalazła pracę, znacznie lepiej płatną niż u nas.

 

Narada dzisiejsza odsłoniła nieudolność dyrekcji i niesamowicie biurokratyczne podejście ministerstwa, narastającą sprawozdawczość. Problem „państwowych pieniędzy„ i ich rozliczanie są przedmiotem nieustannych raportów. Zadziwia mnie fakt, że działalność naukowa ma zmierzać w kierunku przynoszenia zysków. I wcześniej czy później wyjdzie na jaw, że to nie przynosi dochodów, jedynym źródłem dochodów jest atestacja, certyfikacja, wydawanie wszelkiej maści ekspertyz opartych w stosunkowo niewielkiej części na danych eksperymentalnych. Działania związane z eksperymentem kosztują, więc lepiej ich unikać, brać za przystawienie stempla ponad 1000 zł. Taki zakład, który ma uprawnienia kwitnie w przeciwieństwie do reszty.

 

Ludziom puszczają nerwy, nie ma możliwości funkcjonować w gospodarce rynkowej bez ustalenia zasad rynkowych, nie zarabiasz na siebie to nie masz etatu...a z drugiej strony kto ma dawać zlecenia? Zdychający przemysł czy też ten, który został już sprzedany.....

 

W kwestii B zapadła klamka, staram się o tym nie myśleć, bo wiem, że nic nie zmienię. Dusza moja chorowała przez trzy tygodnie, przyszła pora na ozdrowienie. A więc staram się oderwać i myśleć o czymś innym. Dziś o pracy.....

 

kaas : :